Siemens znowu na horyzoncie – po wiatrakach
Pogoda przypomniał, że testy niemieckich pociągów Siemens z homologacją na 350 km/h już odbywały się w Polsce – na torze badawczym Instytutu Kolejnictwa w Żmigrodzie. – „Myślę, że tutaj, tak jak z wiatrakami, ktoś bardzo ciśnie i dziwnym trafem znowu wychodzi nam nazwa Siemens” – zaznaczył.
Zdaniem eksperta, budowa infrastruktury dostosowanej do takich prędkości w Polsce może w praktyce oznaczać ogromne wydatki, a zyski trafią głównie do zagranicznych koncernów technologicznych.
14 minut szybciej, ale za jaką cenę?
Najbardziej optymistyczne scenariusze zakładają, że różnica w czasie przejazdu na trasie Warszawa–Kraków przy prędkości 250 km/h a 350 km/h wyniosłaby zaledwie 14 minut. I właściwie tylko ta trasa obecnie nadawałaby się do takich prędkości. Problemem jest jednak cena. – „Wzrost prędkości generuje potężny wzrost oporu aerodynamicznego, inne tempo zużywania się komponentów i samego pojazdu. Efekt? Różnica 14 minut oznaczałaby zmianę ceny biletu razy dwa” – wyjaśnił Pogoda.
Kwestia priorytetów inwestycyjnych
Ekspert wskazał, że zamiast ścigać się z czasem podróży o kilkanaście minut, Polska powinna raczej inwestować w sprawność całej sieci kolejowej, modernizację torów i poprawę punktualności. To – jego zdaniem – przyniosłoby realne korzyści dla pasażerów i gospodarki, bez mnożenia kosztów związanych z ultranowoczesną infrastrukturą.
Czy naprawdę potrzebujemy dziś pociągów osiągających 350 km/h? Kto poniesie koszty, a kto zarobi i dlaczego to może być znowu Siemens... @RadoPogoda u @KZiemiec
— Otwarta Konserwa (@OKonserwa) August 31, 2025
Całość pod linkiem niżej 👇🏻 pic.twitter.com/TNW7uzk7gZ