Wysocka-Schnepf rozpoczęła debatę pytaniem:
„Polska wyludnia się w dramatyczny sposób. Za 75 lat może być nas mniej niż 20 milionów. Jednocześnie z badań wynika, że Polki rezygnują z macierzyństwa, bo boją się antyaborcyjnego prawa, które zagraża ich życiu. Zatem katastrofa demograficzna jest ściśle z tym prawem powiązana. Co chce pan/pani zrobić, by to zmienić?”
Już sama teza pytania sugerowała jednoznaczne powiązanie katastrofy demograficznej z restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym, co wywołało ostrą reakcję uczestników.
Najpierw Krzysztof Stanowski wykorzystał okazję, by przypomnieć kontrowersje wokół obecności Wysockiej-Schnepf jako prowadzącej.
„Bardzo się cieszę, że jestem w tej świątyni propagandy i widzę przed sobą arcykapłankę propagandy” – wypalił dziennikarz i kandydat, wywołując konsternację na sali.
Chwilę później prowadząca odniosła się do tej wypowiedzi, cytując prof. Bartoszewskiego:
„Kiedy pijany zwymiotuje na mnie w autobusie, to nie jest to obelga, to jest po prostu nieprzyjemne”.
Te słowa podgrzały atmosferę. W kolejnej rundzie głos zabrał Marek Jakubiak:
„Ja nie sądzę, żeby ktoś chciał panią tu obrażać. Średnio inteligentny człowiek wie, że pani uprawia teraz propagandę!” – powiedział kandydat Wolnych Republikanów, czym wywołał aplauz części publiczności.
Komentatorzy szybko wychwycili, że pytania Wysockiej-Schnepf krążyły wcześniej wśród dziennikarzy, a zatem nie można wykluczyć, że część sztabów — zwłaszcza tych blisko związanych z obozem rządzącym — mogła znać je z wyprzedzeniem. W efekcie kandydaci tacy jak Rafał Trzaskowski mogli lepiej przygotować swoje odpowiedzi, podczas gdy inni mierzyli się z nieprzewidywalnością i tendencyjnym tonem.
W mediach społecznościowych zawrzało. Internauci zarzucają TVP brak neutralności, a prowadzącej – granie na emocjach i forsowanie tezy, zgodnie z którą każda kobieta w Polsce musi się bać ciąży, jeśli obowiązują jakiekolwiek ograniczenia aborcji.
Debata, która miała być okazją do merytorycznej wymiany poglądów, szybko zamieniła się w starcie o wiarygodność i uczciwość medialną. A pytanie, które miało być neutralne, stało się symbolem ideologicznego skrzywienia, jakie – zdaniem krytyków – dominuje w nowej wersji „publicznej” telewizji.