Przypomnijmy, że do brutalnej napaści na jednego z najwybitniejszych w Polsce znawców Rosji doszło pod koniec grudnia. Do historyka podeszło dwóch, przebranych za policjantów mężczyzn, którzy zapytali go o nazwisko. Kiedy prof. Malicki się przedstawił, został uderzony w głowę i stracił przytomność. Z pękniętą czaszką i wstrząsem mózgu trafił do szpitala.

Goszcząc na antenie Polsat News historyk przekazał, że czuje się już dobrze.

- „Czuję się znakomicie, w poniedziałek mam rezonans, ostatnie badania, po których, mam nadzieję, znikną już wszystkie osłony (opatrunek na głowie - red.)”

- powiedział.

- „Mam obowiązek chronić głowę, bo mam pęknięcie kości czaszki, zważywszy, że głowa to mój instrument pracy, wysłuchałem bardzo sumiennie tego zalecenia”

- dodał.

Przyznał jednak, że w wyniku wstrząśnienia mózgu, wciąż miewa problemy z pamięcią. Wspomnienia z fatalnego wieczoru dopiero do niego wracają.

Za pobiciem stoją Rosjanie?

Od początku w polskich i zagranicznych mediach pojawiają się spekulacje, że za atakiem mogły stać rosyjskie służby. W rozmowie z red. Bogdanem Rymanowskim uczony podzielił się swoimi spostrzeżeniami w tym aspekcie. Wskazał, że napastnicy zapytali: „jak pan nazywa się”.

- „Jak mi wrócił kolejny obraz do pamięci, to wywnioskowałem z tego, że w tym jest element wschodni, bo w tym jest błąd składniowy. Polak zapytałby jak pan się nazywa, a policja w ogóle proszę imię i nazwisko, wiem, bo parę mandatów w życiu zapłaciłem”

- zauważył.

Dopytywany, czy w jego ocenie nie był to chuligański napad, a atak ze strony rosyjskich lub białoruskich służb, prof. Malicki podkreślił, że nie może tego stwierdzić.

- „Tego nie wiem, bo niestety nie pamiętam najważniejszego momentu, czyli tego, gdy straciłem przytomność. Chociaż zważywszy na to, co się dzieje przez ostatnie dwa tygodnie, ufam, że ten obraz również wróci”

- powiedział.