Tomasz Wandas, Fronda.pl: Media lewicowe 28.01 zapowiedziały na dzień 29.01 koniec Prawa i Sprawiedliwości. Jak widać Tomasz Lis okazał się po raz kolejny być fałszywym prorokiem. Czy nie? I PiS faktycznie się kończy?

Barbara Dziuk, poseł PiS: To jest wielkie marzenie opozycji. Opozycji, która nie kryje, że porażka PiS spowodowałaby powrót do „dobrej polityki” za czasów PO. Na co liczy PO? Między innymi na powrót do czasu bezrobocia, bardzo niskich pensji, wydłużonego wieku emerytalnego i możliwości drenażu finansowego państwa, czyli nas wszystkich. W tym roku czekają nas wybory – stawka jest wysoka. Bardzo wysoka. Europa przechyla się na prawą stronę. W Polsce PiS ma się dobrze. Coś trzeba z tym zrobić –to niemy krzyk opozycji, która nie ma pola manewru. PiS wytrącił jej wszelkie argumenty. Przede wszystkim finansowe – społeczeństwo otrzymało realną pomoc. 500 plus i cały szereg innych udogodnień spowodował rozwój zamrożonej gospodarki. Opozycja uderzyła w krzyk, bo lewica wie jedno – najlepiej rządzi się ludźmi, którym dawkuje się każde dobro kropelkami. Kryzys sięgnął szczytu. Z „pomocą” ponoć wybiera się Soros. 

O czym świadczy fakt, że normalna rozmowa jest przedstawiana jako rzekoma kompromitacja prezesa PiSu?

Na dwoje babka wróżyła – dla jednych jest to dowód na nieuczciwość Prezesa. Dlaczego? Bo dziennikarze GW napisali (i tego betonu nic nie skruszy), inni parsknęli śmiechem znając zasady manipulacji. Tak naprawdę chodzi o tę trzecią grupę uczestników sceny – tych, którzy nie mają zdania. Czekają aż im ktoś wsunie argumenty do ręki i podpowie, co należy zrobić i kogo wybrać. Nie ustawiają się ani po prawej, ani po lewej i mogą być języczkiem u wagi podczas wyborów. Gra jest obliczona na długi czas, plan działań wytyczony. Każda sytuacja, w której można coś zarzucić PiS, to to rodzaj poligonu, na którym odbywają się manewry obliczone na pozyskanie informacji o tym, na ile wyborca jest sterowalny. Taśmy są tym samym – wypowiedź Prezesa Kaczyńskiego jest wypowiedzią jasną i świadczy o uczciwości. Dlaczego to miało być bombą? Właśnie dlatego. Opozycja zdaje się mówić: monitorujemy społeczeństwo. Albo inaczej: media badają na ile ludzie są skłonni uwierzyć w określony przekaz i zdają się pytać: co będzie jeśli zamieścimy komunikat o uczciwości, a podkreślimy, że to nieuczciwość? Przy okazji posługują metodą przedpotopową, ale sprawdzoną: obrzucenie błotem zawsze zostawi ślad. Może to prawda, może nie, ale błoto się przyklei.

Mimo oczywistości, część ludzi zaczęła powątpiewać w czystość intencji Jarosława Kaczyńskiego. Z czego to może wynikać?

Z zasianych wątpliwości i półprawd. I z tego, że w Polsce jest bardzo duża grupa osób, która gubi się w meandrach wielkiej polityki. Ta grupa chce mieć jasną odpowiedź na pytanie: na kogo głosujemy, kto jest uczciwy i dlaczego ten i ów uczciwy nie jest. Czekają na argumenty – jasne i czytelne. Dla nich zasady działania struktur politycznych i administracyjnych w państwie są zbyt skomplikowane. Nie orientują się kto nimi rządzi w mieście i w województwie, a już przy rozmowie o urzędach marszałkowskich i ich kompetencjach są całkowicie zagubieni. Polityków znają z wieczornych wiadomości i to tylko kilku. Jasny przekaz, że prezes Kaczyński jest nagrany na taśmach nie prowokuje tych ludzi do refleksji. Kierują się zasadą – skoro w „telewizji” powiedzieli, to musi być prawda. Wychodzą z założenia. mylnego, że wszystkie media przedstawiają obiektywne i prawdziwe informacje.

Czy za nielegalne nagranie osoba łamiąca prawo poniesie odpowiedzialność ? Czy wiadomo kto konkretnie nagrał prezesa PiS?

Na te pytania nie znam odpowiedzi. Trwają spekulacje i pewnie na nich się skończy. Grupa osób prowadzących negocjacje była wąska i określona. Znając zasady działania mediów, nie zdziwię się, gdy pewnego dnia przeczytam informację: Prezes nagrał siebie sam, poszedł z taśmą do znanej gazety i poprosił o upublicznienie nagrań – to oczywiście żart – ale granice absurdu wciąż się przesuwają i tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dojdziemy do ściany.

Dziękuję za rozmowę.