Gdy z badania exit poll w ponad 800 komisjach okazało się, że wybory samorządowe wygrało Prawo i Sprawiedliwość, serwery się zawiesiły, a gdy z nadchodzących wyników zaczęło wyglądać na to, że Platforma przegrywa również z koalicyjny PSL-em i Piechociński być może zażąda premierostwa od Kopacz – serwery siadły i odmówiły dalszej współpracy.

Wynik to nie będzie pokazane w exit poll 17 procent, tylko grubo więcej, myślę, że to będzie ze dwadzieścia kilka procent. Wygląda na to, że po nazwaniu rolników frajerami przez Sawickiego, wdzięczna ludność zażądała od PSL-owskich wójtów autokarów, którymi została dowieziona do lokali wyborczych i tam gremialnie zagłosowała na PSL. Było jej tym łatwiej, że na broszurach wyborczych do sejmików i rad powiatów kandydaci PSL byli eksponowani na głównej stronie karty wyborczej, a podczas gdy kandydaci innych partii pozostali ukryci.

„Leśni dziadkowie” zarządzili wtedy liczenie głosów na liczydłach. Ale co tu liczyć, skoro w wielu obwodowych komisjach wyborczych, gdy komputer odmówił wydrukowania wyników wyborów, komisje rozeszły się do domów, wyniki pozostały w pamięci osobistej członków komisji i jeśli się uda to zostaną odtworzone. Wyjęte z urn głosy zostały zabezpieczone przez miejscowe władze lokalne, więc wszystko jest pod kontrolą, władza samorządowa, zwłaszcza ta należąca do PSL gwarantuje, że włosom głos.... przepraszam... że głosom włos z głowy nie spadnie.

Niektórzy podobno spisali wyniki na serwetkach, więc będzie łatwiej wprowadzić je do systemu, pod warunkiem, że system ów kiedykolwiek zacznie działać.

A mnie wciąż nurtuje pytanie – PKW liczy wyniki wyborów, czy je tworzy?

Janusz Wojciechowski/Salon24.pl