"Nie ma co do tego sporu, że należy takie rzeczy ujawniać i źle się stało,że po '89 roku lustracja i dekomunizacja nie była głębsza". Słowa, które wypowiedział Paweł Rabiej (Nowoczesna) zszokowały dziennikarzy mainstreamowych mediów i politycznych przyjaciół.

Wypowiedź jakiej udzielił poseł partii Nowoczesna w TVP 1 może oznaczać chwilowe zmądrżenie, ale jednocześnie "zdradę kolegów".

Jak bowiem przedstawiciel partii która ramie w ramię protestowała z byłymi UB-kami może domagać się dekomunizacji? "Lepiej by było, gdyby Iwulski przedstawił fakty ze swojego życiorysu wcześniej, zanim zapadla nominacja (na pełniącego obowiązki prezesa SN)" - kontynuował Rabiej. Wszystko co dobre szybko się kończy, jak mawia stare powiedzenie.

"Otrzeźwienie" przedstawiciela Nowoczesnej nie trwało bowiem długo, bo już kilka sekund później dodał "To, co sędzia Iwulski robił musi być wyjaśnione i ocenione w kategoriach moralnych, ale zważmy też na tej sali to, co robił po tym '89 roku już w wolnym kraju i patrzmy też na tę kartę.

Pytanie, czy tam znajdziemy jakieś rzeczy, co do których moglibyśmy powiedzieć, że nie działał jako niezawisly sędzia albo podejmował decyzje, z których byśmy byli niezadowoleni".

Przypomnijmy, w środę Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego poinformował na Twitterze, że prezes Sądu Najwyższego Józef Iwulski był oficerem Ludowego Wojska Polskiego i szkolonym żołnierzem Wojskowej Służby Wewnętrznej. Szkolił się w Ośrodku Szkolenia WSW im. Feliksa Dierżyńskiego.

or/pap, fronda.pl