Wiele lat temu, bo już w 2001 roku Aaron Greenberg podkreślał, że nie wolno zakazywać rodzicom wyboru dzieci heteroseksualnych, jeśli tylko inżynieria genetyczna uczyni to możliwym. Podobną opinią, choć bez szczególnego entuzjazmu wyrażał także Michael Bailey. Obaj panowie zastrzegają wprawdzie, że homoseksualizm nie jest dla nich problemem, ale jako libertarianie uznają też, że rodzic ma prawo wybrać cechy swojego dziecka, zgodnie ze swoim światopoglądem. A jeśli może wybrać jego płeć czy stan zdrowia, to dlaczego nie miałby móc wybrać także skłonności seksualnej.

Takie podejście jest jednak odrzucane przez coraz większą liczbę badaczy i bioetyków, którzy za dopuszczalną uznają eugenikę czy nawet selekcję płciową, ale już nie selekcję ze względu na skłonność seksualną. Ostrą polemikę z Baileyem i Greenbergiem podejmuje choćby Alice Dreger, która przekonuje, że gdyby dopuścić do takiej selekcji, to wzmocniłoby to homofobię, i mogłoby sprawić, że rodzice byliby pytani o to, czy nie mogli wyeliminować homoseksualnego potomka. I o ile takie pytanie w przypadku zespołu Downa już liberałów nie szokuje, to w przypadku homoseksualistów tak. - Taka opcja wzmacniałaby antyhomoseksualną bigoterię – oznajmiła Dreger i zastrzegła, że może się zgodzić na tego typu selekcję.

TPT/Psmag.com