Donieck, od dłuższego czasu traktowany jako kolejny punkt zapalny na Ukrainie, ma szanse stać się „drugim Krymem”. W niedzielę doszło w tym mieście do dużej prorosyjskiej demonstracji. Sąd nie zgodził się na wniosek o zakazaniu tejże. Demonstracja była przejawem wsparcia dla referendum separacyjnego na Krymie.

„Naród doniecki!”, „Chcemy referendum!”, „Putin, daj nam pracę!” – skandowano podczas manifestacji. Sprzed budynku Sądu Administracyjnego zdjęto flagę Ukrainy i zatknięto flagę Rosji. Jeden z prokuratorów... zaczął pozdrawiać zgromadzony przed sądem tłum i dał do zrozumienia, że popiera głoszone postulaty. Niebawem tłum dopuścił się szturmu na budynek sądu, zatknął na nim flagę i spokojnie go opuścił. Według obserwatorów całe zdarzenie było „nieudolnie wyreżyserowane”.

Wcześniej rosyjscy „turyści” byli w Doniecku już 13 marca. Wówczas doszło do starć z uczestnikami manifestacji wspierającymi integralność Ukrainy. Zginęły conajmniej dwie osoby.

Czy w Doniecku także dojdzie do referendum? Jeżeli tak, to jego wynik może być z góry przesądzony. Tak jak w Sewastopolu zagłosuje 123 proc. uprawnionych – i gotowe.

Pac/niezależna.pl