Przyzwyczailiśmy się, że dla pewnych środowisk dziecko rozwijające się w łonie matki to nie dziecko, ale płód. "Płód" to zresztą też "suchy" termin medyczny, nie zawsze nacechowany emocjonalnie. Okazuje się jednak, że w przypadku ciąży w ogóle trzeba uważać na to, co się mówi, bo można... Niechcący kogoś wykluczyć. Na przykład nazywając "matką" kobietę, która jest w ciąży, ale nie czuje emocjonalnej więzi ze swoim dzieckiem/płodem. "Kobietą"? Zaraz, zaraz!

"Społeczna wrażliwość wymaga używania neutralnego języka i ustalania indywidualnego statusu każdego podmiotu. Dlaczego? Bo określenia tradycyjnych ról i relacji są wykluczające dla osób, które nie mieszczą się w patriarchalnych standardach"-poucza administracja facebookowej strony "Dziewuchy Dziewuchom". Jako przykład owej dyskryminacji tych "niemieszczących się w patriarchalnych standardach" feministki podają właśnie sposób, w jaki mówimy o ciąży. I tak, w ramach "społecznego savoire-vivre'u", administracja strony Dziewuchy Dziewuchom proponuje nam, aby o nowym człowieku rozwijającym się w łonie kobiety nie mówić "dziecko", ale "płód" właśnie. O kobiecie, która ów "płód" nosi, nie powiemy natomiast nie tylko "matka", ale nawet nie "kobieta", zaś... "osoba ciężarna". 

"Są przecież także mężczyźni którzy zachodzą w ciążę - dotyczy to sytuacji osób interpłciowych i transpłciowych"-podpowiadają nam twórcy omawianej tu infografiki. Żeby można mówić o "dziecku", musi istnieć "osobista więź między osobą ciężarną a płodem". 

"Nie każdy płód stanie się dzieckiem, nie każda ciąża zakończy się porodem"-poudczają "Dziewuchy Dziewuchom". 

"Matka" to natomiast "rola społeczna, o której osoba ciężarna decyduje zgodnie ze swoją wolą. Nie każda osoba w ciąży zamierza być matką i nie każda musi być kobietą". 

Zamieszczamy zresztą infografikę z opisem. Niestety, to nie żart.

 

atk/Facebook, Fronda.pl