Święto futbolu

Mistrzostwa w piłce nożnej to czas w którym każdy kibic, niezależnie od statusu społecznego, jest równy i może poświęcić się kibicowaniu ulubionej drużynie. No, może trochę zależnie od statusu, bo żeby kupić bilet na Euro i pojechać do Francji, aby oglądać mecze na żywo, trzeba mieć trochę oszczędności.

Sport w narodowym wydaniu skutecznie od lat zastępuje zmagania militarne. Identyfikowanie się z barwami narodowymi, chęć udowodnienia swojej wyższości, rywalizacja, emocje związane z futbolem – skutecznie niwelowały poważniejsze wybuchy nacjonalizmu w ciągu ostatniego półwiecza.

W tym roku Euro będzie rekordowe – z największą ilością drużyn – 24, z największą ilością debiutantów: Walią, Irlandią Północną, Albanią, Islandią i Słowacją oraz największą ilością meczów i pretendentów do tytułu. Bo któż może być faworytem do mistrzostwa? Tradycyjnie Hiszpanie oraz Niemcy. Kto może im zagrozić?

Kto wygra mecz?

Polacy? Jedenastka biało-czerwonych jest silna jak nigdy dotąd. Jednak mecze z Holandią i Litwą – rozczarowały. Reprezentacja jest zbiorem indywidualności, ale nie zespołem. Zresztą, niezależni od kraju, futbol reprezentacyjny prezentuje już od lat dużo niższy poziom niż futbol klubowy.

Na papierze bardzo silne reprezentacje mają Belgowie i Chorwaci. „Czerwone diabły” po latach piłkarskiego kryzysu brylują przede wszystkim piłkarzami znanymi na co dzień z angielskiej Premiership – Lukaku, Hazardem, De Bruyne, Kompany, Fellinim czy Courtois.

Równie imponująco wygląda jedenastka Chorwatów. Madžucića, Rakitića i Modrića zna przecież cała piłkarska Europa. Ale Chorwaci grają przecież w „grupie śmierci” z Czechami, Hiszpanią i Turcją. Swoje drużyny na nowo budują Anglicy i Włosi.

Mieć oczy dookoła głowy

Tegoroczne święto futbolu mogą zepsuć terroryści. Wraz z masowym napływem migrantów do Europy nastroje społeczne wyraźnie się zaostrzyły. Służby spodziewają się zamachów lada moment, więc są postawione w stan najwyższej gotowości. To z pewnością będzie pracowity czas dla wojska i policji w tym kraju.

Francja jeszcze nie zdołała się podnieść po powodziach, a jeszcze trwa konflikt z komunistycznymi władzami związkowymi, które dążą do tego, aby sparaliżować kraj. We Francji brakuje benzyny, a gdy staną lotniska i dworce, kibice mogą na mecze po prostu nie dojechać.

Euro 2016 zapowiada się więc podwójnie ciekawie. Europejczycy, nie przyzwyczajeni do perturbacji przy zabawie, będą musieli stawić czoła wielu przeciwnościom losu. A może właśnie tego im trzeba – pewnego rodzaju otrzeźwienia. Momentami można było bowiem odnieść wrażenie, że we Francji, kraju 7-godzinnego dnia pracy i socjalnego raju, karnawał trwa cały rok.

 

Tomasz Teluk