Tomasz Wandas, Fronda.pl: Polska zawsze była krajem tolerancyjnym, nawet gdy swojego czasu na Zachodzie Europy, panowała moda na nietolerancję, u nas każdy mógł czuć się bezpiecznie.  Homoseksualizm nie jest niczym nowym, dlaczego dopiero teraz, od pewnego czasu, coraz mocniej słyszymy o tym, że ludzie, których seksualność ukierunkowana jest na tą samą płeć, czują się u nas dyskryminowani, dlaczego coraz częściej słyszymy, z powodu krytycznego podejścia do LGBT, że jesteśmy nietolerancyjnymi homofobami?

Grzegorz Górny, były redaktor naczelny kwartalnika „Fronda”, obecnie publicysta „Sieci": Myślę, że jest to część szerszego procesu o charakterze globalnym. To, co dzieje się w Polsce, jest „odpryskiem” ogólnoświatowych zjawisk. Na przykład w zeszły weekend manifestacje gejowskie i marsze prorodzinne odbyły się niemal jednocześnie w Bratysławie na Słowacji. W tej chwili w słowackiej publicystyce jest to temat numer 1. 

O czym to świadczy? 

O tym, że nie jest to polska specyfika. Sprawa ta wiąże się z ofensywą ideologiczną środowisk gejowskich, która globalnie ma miejsce już od kilkudziesięciu lat. Jest to strategia, która odbywa się według konkretnego scenariusza. Różnica polega jedynie na tym, że rozmaite kraje znajdują się na innym etapie realizacji. W państwach zachodnich, gdzie zaczęło się wcześniej, mamy do czynienia z bardziej zaawansowaną fazą, natomiast w Europie Środkowej i Wschodniej, znajdujemy się na wcześniejszym etapie. Chodzi jednak o ten sam proces. 

Jeśli ma to szerszy, globalny kontekst, a LGBT ma wsparcie ogromnych globalnych koncernów, to pytanie jakie się nasuwa, to gdzie możemy szukać sojuszników by zaradzić temu problemowi? Czy może nie potrzebujemy żadnego wsparcia i sami damy sobie radę i stawimy czoła środowiskom LGBT? 

W najgorszej sytuacji są ludzie, którzy muszą stawić czoła zarówno potęgom politycznym, jak i biznesowym, które angażują się we wspieranie postulatów lobby LGBT. Weźmy przypadek polskiego pracownika IKEI, który został wyrzucony z pracy za poglądy. Na kogo on może liczyć w starciu z ekonomicznym gigantem? W Polsce może jeszcze liczyć na wsparcie instytucji państwowych. Ale już na Zachodzie państwo w takim sporze weźmie raczej stronę wielkiego biznesu niż pojedynczej jednostki. Tam, gdzie panują rządy lewicowo-liberalne, układ jest już domknięty. W skrajnych przypadkach mamy do czynienia wręcz z miękkim totalitaryzmem, jak np. w Kanadzie pod rządami Justina Trudeau. Tam, gdzie obszary wolności są jedyną oazą swobody jest Kościół, ale na Zachodzie ma on coraz mniejsze wpływy, a na dodatek ulega tam mentalnej kolonizacji. Dlatego też wielu chrześcijan w Europie patrzy z nadzieją na takie kraje, jak Polska czy Węgry, gdzie układ nie został jeszcze domknięty, gdzie wojna kulturowa trwa i nie doszło do duchowej kapitulacji.

Co na to papież Franciszek? Czy zdaje on sobie sprawę, z czym mamy teraz do czynienia na świecie, w Polsce właśnie w związku z ideologią LGBT? Jeśli, tak, to dlaczego zdaje się nie widzieć tego problemu?

Problemem jest fakt, że z kręgów kościelnych coraz częściej płyną sprzeczne sygnały. Co innego mówią dostojnicy z Niemiec, czy Austrii oraz część hierarchów amerykańskich, którzy akceptują radykalne postulaty środowiska gejowskiego, a co innego mówią biskupi np. środkowoeuropejscy czy afrykańscy, którzy są wierni dotychczasowemu nauczaniu Kościoła. W efekcie w przestrzeni publicznej mamy do czynienia z kakofonią. Powstaje wrażenia, jakby Kościół nie miał w tej kwestii jednoznacznego stanowiska, lecz prezentował wielość opinii, które są równoważne. 

Po „Marszu Równości” w Białymstoku, lewicowe media pisały, że Kościół po raz kolejny zawiódł gejów. Czy można w ogóle używać takiego określenia względem Kościoła, którego zadaniem jest stanie na straży Ewangelii, w kontekście krytycznego podejścia do aktów homoseksualnych? Ciekawe, że zarzuty, które się tu pojawiają dotyczą polskich biskupów, natomiast te same osoby, które krytykują tychże biskupów, ciepło wypowiadają się o papieżu Franciszku, dlaczego?

Kościół nie jest od tego, żeby sprawiać radość czy satysfakcję komukolwiek. Jest po to, by głosić prawdy zbawcze. Nie może więc przemilczać czy mówić nieprawdy o naturze relacji homoseksualnych. Dlatego część środowisk gejowskich zawsze będzie niezadowolona. Natomiast przeciwstawianie sobie rzekomo nietolerancyjnego polskiego Episkopatu i tolerancyjnego Franciszka może być chybione, jeśli przypomnimy wypowiedź tego ostatniego ze stycznia 2015 roku, gdy wracał samolotem z pielgrzymki na Filipin. Powiedział wtedy, że działalność środowisk, które promują homoseksualizm, przypomina mu indoktrynację stosowaną przez Hitlerjugend w III Rzeszy albo przez faszystowską młodzieżówkę Balilla we Włoszech. Franciszek nazwał tego typu metody ideologiczną kolonizacją i zdecydowanie się jej przeciwstawił. I co mają zrobić z tą wypowiedzią ci wszyscy, którzy powołują się na niego jako zwolennika ideologii gender? 

Dlaczego biorący udział w tych „Marszach Równości”, domagają się tolerancji obrażając przy tym to, co święte dla katolików? Co tak bardzo przeszkadza im w chrześcijaństwie?

Nigdy w naszej cywilizacji nie było zalegalizowanej ani instytucji homoseksualnego małżeństwa, ani adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Dlaczego? Dlatego, że nasza cywilizacja zbudowana została na fundamencie religii chrześcijańskiej. To, co jest niezgodne z antropologią biblijna i prawem naturalnym, nigdy nie mogło być kulturową normą. Jeżeli chce się to zmienić, należy więc uderzyć w sam fundament…

A tym fundamentem jest religia chrześcijańska…

Dokładnie. Dlatego w stronę chrześcijaństwa kieruje się główny strumień niechęci ze strony tych środowisk. Oni wiedzą, że jeśli uda się wymusić na Kościele zmianę nauczania w tej kwestii, to wtedy będą mogli powiedzieć, że osiągnęli swój cel. 

„Gazeta Polska” wydrukowała naklejki z napisem „strefa wolna od ideologii LGBT”. Dlaczego Pana zdaniem, ta inicjatywa gazety,  wywołała takie zamieszanie w społeczeństwie? Czy faktycznie można uznać ten pomysł za szkodzący, a nie pomagający sprawie? 

Myślę, że ta inicjatywa wywołała zamieszanie nie tyle w społeczeństwie, co w pewnych środowiskach. Dla większości społeczeństwa problemy LGBT są zupełnie nieistotne. Natomiast ważne są dla pewnych środowisk, najbardziej zaangażowanych w wojnę kulturową, które chcą doprowadzić do przemiany świadomości zbiorowej Polaków. I te właśnie środowiska nagłośniły to wydarzenie. Stosują przy tym swą ulubioną metodę: sprzeciw wobec konkretnej ideologii przedstawiają jako nienawiść wobec przedstawicieli tej ideologii. W ten sposób stroją się w szaty rzekomych ofiar, choć w rzeczywistości we współczesnej kulturze pretendują wręcz do zajęcia pozycji hegemonicznej.  

W wielu krajach europejskich środowisko LGBT osiągnęło swoje cele, czy i u nas mu się uda? Co różni nas jeszcze od Niemców, Francuzów, Szwedów itp. w tym zakresie? Jak daleko, czy może blisko, do nich mamy w tej kwestii?

Nie ma żadnych nieubłagalnych determinizmów historycznych, wszystko jest skutkiem wolnej woli człowieka i konkretnych wyborów poszczególnych osób. Nigdy nie będziemy Szwedami czy Czechami, a oni nigdy nie będą nami. Procesy społeczne nie są jednokierunkowe, mamy przypływy i odpływy, także religijność może wzrastać lub spadać. Nie jesteśmy skazani na „tęczowy” scenariusz, natomiast z pewnością czeka nas zacięta wojna kulturowa i duchowa, i przed tym nie uciekniemy. 

Jak przeciwdziałać temu, z czym mamy do czynienia ze strony środowisk LGBT? Co jeszcze można zrobić, jak skutecznie walczyć, tak by wygrać? 

Przede wszystkim musimy walczyć na argumenty. Prawda obiektywna i prawo naturalne istnieją – do tego należy się odwoływać. Zauważmy, że zwolennicy ideologii gender z jednej strony odwołują się do nieustannego moralizowania, świętego oburzenia czy grania emocjach, a z drugiej chcą unieważnić w ogóle kategorie prawdy obiektywnej i prawa naturalnego. Nie możemy dać sobie narzucić tych warunków gry.

Dziękuję za rozmowę.