Jak wynika z ustaleń portalu wpolityce.pl w atmosferze skandalu dotyczącego reprywatyzacji w Warszawie odszedł z miejscowego Ratusza ze stanowiska wiceprezydenta w 2016 roku na … ciepłą posadkę w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie. Mowa o Jarosławie Jóźwiaku, który nieźle tu zarabia.

Jak ustalił portal Jóźwiak ma tu ciepłą posadkę i zarabia prawie 5 tys. złotych brutto.

W Ratuszu był on zaufanym człowiekiem Hanny Gronkiewicz-Waltz i był tam odpowiedzialny m.in. za Biuro Gospodarki Nieruchomościami. Sprawa grupy przestępczej działającej w Warszawie i zajmującej się nielegalną reprywatyzacją był przedmiotem prowadzonych działań m.in. CBA i prokuratury. Jóźwiak został okrzyknięty „kozłem ofiarnym” a była prezydent stolicy pozbyła się go z biura.

Tak to opisywał w październiku 2017 Patryk Jaki:

- Wiceprezydent Jóźwiak był odpowiedzialny za Biuro Gospodarki Nieruchomościami i nie poprosił o listę nieruchomości, o które starali się handlarze roszczeń, nie poprosił o listę osób, które nie żyły i starały się o nieruchomości, nie zlecił żadnej kontroli W takich sytuacjach trzeba po prostu zadać pytanie, po co w ogóle są wiceprezydenci?

Marek Smółka, rzecznik prasowy MPWiK w m.st. Warszawie S.A. poinformował, że Jóźwiak zarabia obecnie 4844,16 zł brutto, co stanowi 3556,83 zł netto.

Dalej na portalu w polityce.pl czytamy:

- Warto, by prokuratura sprawdziła, czy ludzie pokroju pana Jóźwiaka i innych nie mieli swojego (pośredniego) udziału w całym łańcuchu zdarzeń, które przyczyniły się do katastrofy ekologicznej.

 

mp/wpolityce.pl