Nieprawdopodobnej manipulacji dopuściła się „Gazeta Wyborcza”. Zapowiedziała na swoim twitterze, że następnego dnia ukaże się wywiad z premierem Mateuszem Morawieckim. I rzeczywiście ukazała się rozmowa szefem rządu PiS. Okazało się jednak, że premier Mateusz Morawiecki nie udzielał wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Skąd się więc wziął ten wywiad w „Wyborczej”?

I to jest właśnie ta wielka manipulacja „Gazety”. Dziennik Adama Michnika przedrukował w polskim tłumaczeniu rozmowę z premierem Mateuszem Morawieckim, przeprowadzoną przez niemiecki dziennik „Die Welt”, wychodzący w Berlinie. O tym, że nie jest to wywiad zrobiony dla „Gazety”, czytelnik dowiaduje się dopiero z opisu tej rozmowy.

Dla mnie to niesamowite, jak nisko upadła „Gazeta Wyborcza”. Jestem prawie pewien, że na początku lat 90, ten kto by w „Gazecie” zaproponował takie szalbierstwo dziennikarskie, wyleciałby z redakcji w ciągu jednej godziny. Nikt nie pomyślałby o takiej rzeczy nie ze strachu, że to dla niego skończy się wyrzuceniem. I to natychmiastowym. Tylko ze zwykłej przyzwoitości. Z dziennikarskiej uczciwości. Z naturalnej nawyku i głębokiego przekonania o potrzebie przestrzegania żelaznych dziennikarskich standardów.

No właśnie. Tym krokiem „Gazeta Wyborcza” wyznaczyła nowe świetlane perspektywy w promocji i reklamie mediów. Przecież nie tylko pism i gazet. Ale również radia i telewizji. Nie trudno sobie wyobrazić, że oto telewizji publiczna, np. TVP Info zapowiada, że następnego dnia wyemituje wywiad z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Następnie nagrywa rozmowę, która idzie wieczorem w CNN. W nocy polscy technicy telewizyjni wycinają dziennikarza amerykańskiego, zostawiają tylko dźwięk, zawierający pytania dziennikarza oraz odpowiedzi amerykańskiego prezydenta ,włącznie z jego obrazem. Pod koniec emisji tego programu polska telewizja informuje na pasku widzów, że jest to rozmowa, którą Donald Trump nagrał na potrzeby amerykańskiej telewizji.

Boże, co to by się działo w „Gazecie Wyborczej”. Możliwe, że zostało by na pniu przygotowane wydanie specjalne, poświęcone bezczelnej kradzieży dokonanej przez pisowską telewizję na potrzeby rządzącej partii. Komentatorzy rodzimi „Gazety” dowiedliby, że telewizja publiczna zdecydowała się sięgnąć do tak niegodziwego sposobu, ponieważ w rozmowie padły słowa, które działają na korzyść PiS. Uniwersyteccy specjaliści od spraw etyki, w rodzaju Magdaleny Środy, Jana Hartmana czy Moniki Płatek zwróciliby uwagę na zgniliznę moralną, jaką przesiąknięte są kadry dziennikarskie obecnych mediów publicznych.

Nie mam pewności, czy zdobyliby się na uznanie dla „Gazety” za jej śmiałe, niestandardowe posunięcie w sprawie wywiadu, będącego własnością „Die Welt”, lecz nie oczekujmy też od nich, by udzielili „Gazecie” Michnika reprymendy.

Jerzy Jachowicz

ZA: SDP.PL

dam