Dziecko topi się w rzece, na wołanie jego ojca, który nie umie pływać, o ratunek śpieszy przechodzący obok mężczyzna, z narażeniem życia wskakuje do rwącej wody i wyciąga kilkulatka. Podbiega do niego ojciec, dziękuje, po czym zwraca się do wybawcy z pretensją w głosie:

- A gdzie berecik, który synek miał na głowie?

Ta anegdota przypomniała mi się, kiedy przeczytałem w portalu www.iswinoujscie.pl, że po wylądowaniu w tym mieście helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, którego załoga ratowała życie kobiety, swoje oburzenie wyraził właściciel stojącego obok luksusowego samochodu.

„Ze względu na potężny podmuch towarzyszący lądowaniu, pobliskie samochody zostały zakurzone. Z faktem pobrudzenia samochodu nie mógł pogodzić się właściciel białego lexusa, który swoje pretensje zgłosił policjantom. Po chwil rozmowy z funkcjonariuszami, właściciel stwierdził że jednak nie chce zgłaszać swoich pretensji” - czytamy w portalu.

A może szkoda, że tak się to skończyło, bo mogło przecież dojść do procesu spektakularnie ukazującego, jak nisko upadła część naszego społeczeństwa.

Jerzy Bukowski