Z dokumentu „W imię honoru” Anity Gargas wyłania się obraz państwa zdegenerowanego, na wzór PRL słabego i zależnego, które odwraca się placami od swoich obywateli.

Film Anity Gargas opowiadający historię trzech wdów po generałach, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej: Andrzeju Błasiku, Andrzeju Karwecie i Bronisławie Kwiatkowskim jest wstrząsający. Opowiada o szeregu cierpienia, obelg i upokorzeń, które musiały znosić kobiety w wyniku nieudolnego śledztwa prowadzonego za poprzedniej ekipy.

Niesamowite, że rodziny ludzi, którzy oddali całe swoje życie na służbę ojczyźnie, nie mogli liczyć na odrobinę współczucia i wsparcia ze strony ówczesnych władz. Generałowie byli elitą wojskową kraju. Doskonale wykształceni, często zagranicą, z doświadczeniem zdobytym na zagranicznych misjach, doceniani przez partnerów z NATO. Zawsze na 100 proc. gotowi do służby narodowi.

Tymczasem przed obchodami 70. rocznicy mordu katyńskiego dzieją się rzeczy niezrozumiałe. Minister obrony Bogdan Klich wydaje polecenie, aby samolotem z prezydentem leciała cała śmietanka dowództwa sił zbrojnych RP – 10 generałów. Wojskowi spełniają rozkaz w posłuszeństwie.

Jeszcze bardziej bulwersujące jest to, co dzieje się po katastrofie. Przerażające jest przypomnienie tamtych chwil z punktu widzenia rodzin ofiar. Podziękowania Ewy Kopacz w Moskwie dla pracy rządowej komisji Tatjany Anodiny, oskarżenia pod adresem dowództwa wojskowego formułowane przez polityków Platformy Obywatelskiej oraz cyniczna propagandowa robota dziennikarzy z TVN i Gazety Wyborczej.

To musiało bardzo boleć. Tak jak publiczne szyderstwa z katastrofy smoleńskiej na manifestacji KOD przez byłego ministra obrony Janusza Onyszkiewicza, przywitane gromkim śmiechem demonstrantów. 

Wdowy były zmuszone, aby wbrew swej woli dwukrotnie przeżywać pogrzeby swoich mężów, odpierać niesłuszne zarzuty, zmagać się z oszczerstwami przekreślającymi zawodowy dorobek generałów. Mają żal do państwa. Państwa, dla którego ich rodziny poświęciły życie, a ono odpłaciło się im czarną niewdzięcznością.

Straciły mężów, dobre imię, zaufanie do własnego kraju, ale ze świadomością, że być może ich ofiara była jednak konieczna, do tego, by Polska już nigdy nie była taka jak wtedy.    

 

Tomasz Teluk