Obraz Kościoła może się jawić w Wielkim Tygodniu jako imponujący. Tak bardzo, że może usypiać czujność.

Począwszy od Niedzieli Palmowej, w świątyniach i wokół nich kłębią się tłumy. Nawet ci, którym na co dzień do kościoła nie po drodze, przychodzą z palemką i święconką. Tak już bowiem jest, że gdy z liturgią wiążą się jakieś rekwizyty, ludzi w świątyniach przybywa.

Ciągle jeszcze w Wielkim Tygodniu przed konfesjonałami w Polsce ustawiają się ci, którzy nie wyobrażają sobie Wielkanocy bez spowiedzi i Komunii Świętej. Są tacy, którzy mają zwyczaj spowiadać się tylko raz w roku i tylko w Wielką Sobotę – taki świąteczny rytuał. Ale nie brak też ludzi zapracowanych; coraz więcej jest takich, którzy na święta wracają z do Polski i chcą skorzystać, że u nas można jeszcze znaleźć księdza w konfesjonale.

Jako dowód żywotności Kościoła wielu komentatorów przyjęło także dane CBOS z marca tego roku. Wynika z nich, że 57 proc. Polaków pozytywnie ocenia działalność Kościoła katolickiego. To zauważalny wzrost w stosunku do roku 2018. Wówczas ocen pozytywnych było 54 proc. Wzrost ten nastąpił mimo zmasowanej kampanii antyklerykalnej i antykościelnej. W wielu mediach katolickich nagłówki wołały: „Ponad połowa Polaków pozytywnie ocenia działalność Kościoła”. Gdyby jakakolwiek partia polityczna cieszyła się aż tak wysokim poparciem, byłby to dla niej powód do otwierania szampana. Tylko, że Kościół nie jest partią.

Jeszcze przed siedmiu laty poparcie dla Kościoła katolickiego w Polsce przekraczało 60 proc. W dłuższej perspektywie mamy zatem spadek. Widać też malejącą liczę uczestników niedzielnych Mszy Świętych. A już najbardziej topnieje liczba dzieci i młodzieży na lekcjach religii. Tym, co musi dawać wiele do myślenia, jest również skala ocen negatywnych – negatywnie do działalności Kościoła odnosi się aż 32 proc. ankietowanych. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że badania dotyczą społeczeństwa, w którym 92,2 proc. obywateli deklaruje się jako katolicy. Oznacza bowiem, że praktycznie już co trzeci katolik negatywnie ocenia działalność swojego Kościoła.

Z innych badań wynika, że ponad połowa Polaków nie podziela nauczania Kościoła szczególnie w tym, co dotyczy konsekwentnej ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Ponad 40 proc. ankietowanych opowiada się za liberalizacją dotychczasowych przepisów! Dlatego apele do polityków o korektę obowiązującego prawa, choćby o rozpatrzenie go pod kątem niezgodności z konstytucją, pozostają wołaniem na puszczy. Aż 68 proc. Polaków chce dofinasowania in vitro przez państwo.

Źle jest z poparciem dla ustawowej ochrony małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Wiele partii z nazwy chadeckich nie kryje zamiaru wprowadzenia tzw. związków partnerskich dla wszystkich. To na początek. Ponad 70 proc. Polaków opowiada się za przywilejami dla takich związków. Rośnie akceptacja dla związków nieformalnych – tylko 31 proc. Polaków uznaje konieczność ślubu kościelnego. Trzeba już mówić o kryzysie małżeństwa jako instytucji. To zaś oznacza, że i my jesteśmy na równi pochyłej. Stajemy się coraz bardziej Kościołem tylko na wpół żywym – tak na 57 proc. I nic się w tej dziedzinie nie zmieni, jeśli nie wychowamy społeczeństwa w duchu Ewangelii. Nie zrobią tego za nas politycy ani rządowe media.

Demoralizacja i seksualizacja społeczeństwa jest najskuteczniejszą metodą skonfliktowania go z Kościołem i z Bogiem. Jak na ironię wychowanie seksualne według standardów WHO w Warszawie miałoby być wprowadzone w miejsce „zaoszczędzone” po uszczupleniu godzin religii. Ta lawina właśnie obejmuje kolejne miasta.

W arcyważnym wywiadzie dla francuskiej agencji I.Media kard. Robert Sarah twierdzi, że podstawową słabością współczesnego Kościoła jest lęk. „Któż ochroni owce, jeśli pasterzy ogarnia lęk i uciekają przed wilkami?” – pyta kardynał. I twierdzi, że „niektóry biskupi boją się krytyki, bo są skoncentrowani na sobie. Stali się bardzo ostrożni, unikają jasnych sformułowań, aby nie musieli zmierzyć się z opozycją czy męczeństwem”. Wywiad dotyczy bezpośrednio Kościoła we Francji, ale propaganda sukcesu i przekonanie, że nas to nie dotyczy, może niebezpiecznie uśpić nasze sumienia.

Rozwiązaniem, jakie proponuje kard. Sarah, jest radykalna wierność Chrystusowi, który choć ukrzyżowany, stanął żywy wśród apostołów. To zadanie w sam raz na Wielki Tydzień.

Ks. Henryk Zieliński
 

Idziemy nr 15 (704), 14 kwietnia 2019 r.