Tomasz Wandas, Fronda.pl: Eksperci twierdzą, że upłyną dwa, trzy pokolenia i Polska będzie musiała skonfrontować się bardzo mocno już z islamskim zachodem, myśli ksiądz że coś w tym jest?

Ks. Jan Sikorski: Tak oczywiście. To z czym dzisiaj mamy do czynienia w przypadku imigrantów przypomina coś w rodzaju wędrówki ludów. Europa przeżywała podobną u schyłku średniowiecza, jednak z tą różnicą, że wtedy nie byli to nieasymilujący się muzułmanie, a Wizygoci, Wandale. W dodatku problem w tym iż Europa jest w tej chwili bardzo słaba mimo iż posiada materialny zapas dóbr (podobnie było z upadającym Cesarstwem Rzymskim). W przypadku upadającego Cesarstwa Rzymskiego natomiast trzeba zaznać, że całe szczęście w odpowiednim momencie pojawił się chrześcijaństwo, które zapewniło późniejszy rozkwit wspaniałej epoki średniowiecza.

Papież Franciszek opowiada się za tym, aby do poszczególnych krajów przyjmować uchodźców i imigrantów. Jak my, katolicy mamy odbierać te słowa? Czy w pewnym sensie, mając inne zdanie, powinniśmy sprzeciwić się papieżowi, czy może dosłowna interpretacja słów Ojca Świętego jest błędna?

Papież Franciszek — i zresztą bardzo słusznie, broni pewnych zasad. Człowieka potrzebującego należy wesprzeć, trzeba być otwartym na pomoc dla innych. Takie są  niezmienne zasady, wszyscy to niewątpliwie czujemy i rozumiemy. Problemem nie jest to czy pomagać, gdyż to należy robić, pytanie brzmi „jak to robić”? Niezaprzeczalnie powinniśmy nieść pomoc. Natomiast już do nas należy, do władz cywilnych, do polityków rozsądzenie jakiej pomocy ci ludzie naprawdę potrzebują. Należy również, zastanowić się czy nie kryje się za tym jakieś oszustwo, nadużycie, lub tym podobne. Zatem na ten temat, Ojciec Święty dużo nie mówi, gdyż to nie jest jego zadanie. Jedynie przypomina nam pewne zasady, których należy się trzymać tj. biednemu należy pomóc — to zrozumiałe. W Polsce mówi się, żeby docierać do tych ludzi ze wsparciem na miejsce. Myślę, że to jest w pewnym sensie ostrzeżenie papieża, jeżeli będziemy to ostrzeżenie umieli właściwie odczytać, to też być może znajdziemy właściwą drogę pomagania. Ojciec Święty nie daje w tym wypadku konkretnych rozwiązań. Moim zdaniem, zasady są żelazne, pomoc ale nie naiwność, papież mówi o pomocy, natomiast nie mówi o sposobie w jaki mamy to robić, trzeba tym ludziom pomagać ale w naszej gestii leży to, by roztropnie zastanowić się, w jaki sposób tego dokonać.

Nie ma co do tego wątpliwości, że polski rząd, w ogóle Polacy podchodzą do tej sprawy z reguły racjonalnie.  Jednak cały czas mamy problem z naszymi „przyjaciółmi” z Zachodu. Oni mimo tego, że w jakimś sensie ich chrześcijaństwo jest płynne, wręcz stwierdziłbym, że odeszli od chrześcijaństwa i od Pana Boga — przynajmniej w większości, to z drugiej strony są otwarci na imigrantów i na inne religie, np. islam. Pytanie brzmi, za jedno pokolenie może za dwa pokolenia, jak my jako Polska będziemy musieli się zachowywać, konfrontować — gdyż statystyki są nieubłagane, chociażby z Niemcami islamskimi, z Francją islamską, Szwecją islamską?

Warto wspomnieć, iż niektóre z tych krajów były krajami kolonialnymi i trzeba pamiętać, że te kraje kolonialne nie zasłużyły się dobrze innym narodom. Europejczycy, nie w sposób dosłowny, zajmowali tamte rejony lecz mimo wszytko wpływy były ogromne. Myślę, że z ich strony jest to również poczucie pewnej sprawiedliwości dziejowej, mają poczucie winy. Na szczęście my jako Polacy, byliśmy zawsze przedmurzem chrześcijaństwa, broniliśmy go przed różnorakimi napaściami, nie mamy na sumieniu skażenia kolonizacją. Oczywiście, ci którzy do nas przybywają nie koniecznie pochodzą z tych krajów kolonizowanych, ale przecież świat arabski był kolonizowany, a więc i w tym świat muzułmański. My byliśmy z boku tych rozgrywek, dlatego mamy prawo mieć swoje własne zdanie na ten temat.
Jak dzisiaj chrześcijanin powinien rozmawiać z islamistą, z muzułmaninem? Czy jest w ogóle możliwość takiego dialogu, czy może należy zachować pewien dystans?

Do dialogu potrzebne są dwie strony, są słabe sygnały ze strony świata muzułmańskiego, które wskazywałyby, że nikłe ślady dialogu istnieją, lecz ogólnie rzecz biorąc jest to dialog według Koranu. Jest tam wyraźnie powiedziane, że niewiernych trzeba usuwać z tego świata, a my jedynie co możemy to nawrócić się na islam - to jedyna droga, w przeciwnym razie pozostaje nam nóż/śmierć. A więc myślę, że tutaj trudno w przypadku takiej ideologii dialogować. Być może, w co jednak trudno wierzyć, tamta kultura zostanie w starciu z chrześcijańską troszeczkę zmieniona, ale raczej pozostaje to tylko w sferze marzeń. Ideologia jest zupełnie zdecydowana, jest wroga, przeciwna chrześcijaństwu, bardzo skrajna. Co prawda, są różne szkoły jedne łagodniejsze drugie ostrzejsze, ale Koran bardzo wyraźnie mówi, jak obchodzić się z niewiernymi. Po pierwsze to jest ideologia, trudno zatem oczekiwać jakiegokolwiek dialogu, po drugie doświadczenie uczy, że mahometanie absolutnie się nie asymilują, choć w jakimś sensie współdziałają, kiedy są słabsi. Są zupełnie odporni na wartości chrześcijańskie, to fanatyczni wyznawcy Mahometa. Można podziwiać ich zaangażowanie, aczkolwiek w przypadku fanatyzmu podziw nie wchodzi w grę, tylko pewnego rodzaju roztropność i pewien lęk.

Jakie jest zatem zdanie klucz tej rozmowy?

Wracając do początku naszej rozmowy, zasad nie możemy zmieniać i trzeba zachować postawę otwartości, lecz Ewangelia mówi wyraźnie, że mamy być niewinni jak gołębice, ale roztropni jak węże.

Bardzo dziękuję za rozmowę.