Portal Fronda.pl: Czy największe partie polityczne mają konkretną ofertę dla ludzi młodych. Prof. Jadwiga Staniszkis ma ten temat mocno powściągliwą opinię. „Według badań młodzi nie wierzą w skuteczność narzędzi politycznych. Uważają partie za siedlisko miernot kierujących się osobistym interesem, ambicjami i resentymentem. Więc nie wejdą w "normalną" politykę. Czy znajdzie się krąg osób - też młodych - który ich porwie?” - zastanawia się w felietonie dla Wp.pl. Pańskim zdaniem, któraś frakcja ma potencjał, by porwać młodych?

Łukasz Warzecha: Zacznę od pewnego doprecyzowania. Aby porwać młodych ludzi nie jest potrzebny krąg młodych osób w partii. Zresztą, ja takiej grupy w żadnej z frakcji nie widzę. Młodzi ludzie, eksponowani w Platformie czy w PiS (w pozostałych ugrupowaniach takich nie dostrzegam), to głównie aparatczycy, przerobieni na ten tam sam system patologii, co starsi działacze. Czasem bywają jeszcze bardziej cyniczni, niż oni – takich przykładów jest całkiem sporo. To zagadnienie można więc zostawić na marginesie.

Jak zatem zmobilizować młodych wyborców?

Trzeba rozróżnić dwa poziomy oczekiwań. Pierwszy poziom oczekiwań jest bardzo emocjonalny. Młodzi ludzie są w dużej mierze ogromnie rozczarowani tym, jak wygląda Polska, ale część z nich kurczowo trzyma się tego, co im zostało. Być może dlatego wciąż popierają Platformę, bo boją się, że jak przyjdzie nowa władza, to odbierze im nawet tę drobną stabilizację. To jest jednak oszukiwanie samych siebie. Górę biorą tu emocje. U jednych jest to strach przed wielką zmianą, bo wiedzą, że każda taka zmiana może pogorszyć ich sytuację (mam jednak wrażenie, że w tej chwili jest to mniejszość w młodym pokoleniu). Druga grupa to ludzie, którzy instynktownie oczekują zmiany i tutaj pewien radykalizm PiS stawia im czasem daleko idące postulaty. Czują, że jeśli nowa siła polityczna zdobędzie władzę, może obalić istniejący porządek. Zaspokojenie tych emocji gra główną rolę. Wyższy poziom oczekiwań to oczekiwania oparte na analizie tego, co partie proponują w wystąpieniach sejmowych, na konferencjach, a wreszcie w programach. Gdyby ci młodzi ludzie, którzy instynktownie i emocjonalnie grupują się głównie wokół PiS (zakładając, że mówimy o tych, którzy przynajmniej zakładają wzięcie udziału w wyborach, bo przecież jest duża grupa ludzi, którzy w ogóle nie chcą się angażować), wczytali się w ofertę PiS i wsłuchali w to, co mówi Jarosław Kaczyński, to obawiam się, że tam również nie znaleźliby zbyt wiele dla siebie. Tam nie ma propozycji kierowanych specjalnie do młodych ludzi. Wydaje mi się, że bardzo mało jest zrozumienia dla potrzeb młodych ludzi. Jeśli politycy serio uważają, że prawdziwą potrzebą młodych ludzi jest walka z umowami cywilno-prawnymi, to myślę, że się bardzo mylą. To naprawdę nie jest główne oczekiwanie młodych.

Co zatem jest?

Gdyby się przyjrzeć powodom, dla których tak wiele młodych osób chce wyjechać z Polski, to wydaje się, że można wskazać dwa zasadnicze. Po pierwsze, to oczywiście pieniądze, choć dla wszystkich powinno być jasne, że nie da się poprzez zmianę ustawy o płacy minimalnej zadekretować wyższych wypłat. To musi wygenerować gospodarka i jest to długotrwały proces. Trzeba mieć pomysł na to, jak doprowadzić do tego, aby Polska przestała być krajem niskich wynagrodzeń. Drugim, niezmiernie ważnym powodem wyjazdów jest stosunek państwa do obywatela. W Wielkiej Brytanii, która jest głównym kierunkiem migracji Polaków, zwłaszcza młodych, każdą sprawę urzędową da się załatwić dziesięć razy sprawniej niż w Polsce. I to od razu stawia Polskę na przegranej pozycji. Co gorsza, na tym polu nie widzę żadnej oferty ze strony partii. Platforma jest całkowicie niewiarygodna więc to, co obiecuje, można od razu wyrzucić na śmietnik, ale także PiS nie widzi potrzeby zmiany tego czynnika. Nie widzi potrzeby spowodowania tego, by państwo przestało przeszkadzać, by było przyjazne dla obywateli. Póki to się nie zmieni, młodzi ludzie będą się rozczarowywać i nadal wyjeżdżać.

Dlaczego więc potrzeby młodych ludzi są pomijane przez partie polityczne, także przez PiS? Czyżby Jarosław Kaczyński uznał, że starania o młody elektorat nie opłacają mu się?

To dość proste. Wystarczyło się przejść na którykolwiek kongres „Polska Wielki Projekt” (imprezę, stanowiąca intelektualne zaplecze PiS) i zobaczyć, jaka jest średnia obecnych tam osób. Są oczywiście think tanki, w których działają młodzi ludzie (Fundacja Republikańska, Instytut Sobieskiego...), ale nie są oni w stanie przebić się ze swoimi analizami, często bardzo trafnymi, do tych, którzy podejmują decyzje w kwestiach programowych. Zresztą, trzeba pamiętać, że to, co jest zapisane w programie to jedno, a to, co partia realizuje po dojściu do władzy, to już coś całkiem innego. Nie widzę żadnej potrzeby, aby wciągnąć młodych ludzi (ale nie tych z aparatu partyjnego, często zdegenerowanych tym, jak funkcjonują partie polityczne w Polsce) z zewnątrz do tego, aby za ich pomocą stworzyć ofertę dla młodych. Często spotykam się z osobami z różnego rodzaju think tanków czy środowisk, takich jak Nowa Konfederacja i kompletnie nie widzę przełożenia tego, co oni proponują na to, co największa partia opozycyjna planuje zrobić. Widocznie nie widać najmniejszej potrzeby, by wsłuchać się w ten głos.

Jest jednak środowisko, któremu udało się skupić wokół siebie znaczną grupę młodych osób. To Ruch Narodowy, którego sympatykami w większości jest właśnie młodzież. Czy można mówić o pewnym fenomenie RN? Z czego wynika umiejętność działaczy RN w pozyskiwaniu młodych sympatyków?

Na razie trudno stwierdzić, czy mamy do czynienia z jakimś trwałym ruchem, projektem czy raczej chwilowym sukcesem. Choć nawet trudno użyć słowa „sukces”, bo jednak w ostatnich wyborach Ruch Narodowy poniósł wyraźną porażkę. Rzeczywiście jest to jedyne w Polsce ugrupowanie, które od samego początku swoją ofertę kieruje do ludzi poniżej 30. roku życia. Na czele Ruchu Narodowego stoją bardzo młodzi politycy. Wymienię przynajmniej jedno nazwisko, które osobiście bardzo cenię – to Krzysztof Bosak. To ma szansę przyciągnąć jakąś grupę młodych ludzi, ale nie sądzę, aby Ruch Narodowy stał się główną siłą polityczną młodych Polaków. Jest kilka powodów na potwierdzenie tego przypuszczenia. Po pierwsze, to jest struktura, która wymaga bardzo głębokiego zaangażowania ideowego. Mam wrażenie, że Ruch Narodowy w małym stopniu przyciąga w trakcie wyborów osoby, które wcześniej nie były nim zainteresowane. Z partiami politycznymi jest tak, że zdecydowana większość wyborców (PiS, PO czy SLD) to nie są działacze tych frakcji, ale wyborcy, którzy zdecydowali, że w danym momencie akurat ta oferta najbardziej im odpowiada. W Ruchu Narodowym odsetek takich osób jest moim zdaniem najmniejszy. Tam liczba gorąco zainteresowanych ruchem i jego działaczy jest bardzo bliska liczbie głosujących. Aby oddać głos na RN, trzeba być mocno zaangażowanym, a to stawia pewną barierę u osób, którym oferta ruchu może potencjalnie odpowiadać, ale zniechęca je formuła głębokiego, ideowego zaangażowania. Wydaje mi się, że jest bardzo dużo młodych Polaków, którzy prędzej wyjadą, uznają, że mają wszystkiego dość niż postawią na jakiekolwiek ugrupowanie, w tym na Ruch Narodowy.

Rozm. MaR