Niedawno, 5 listopada 2025 roku Piotr Wierzbicki obchodził 90 urodziny. Specjalnym listem gratulacyjnym podziękował mu za jego wkład w walkę o niepodległość polskiej myśli w okresie komunizmu sam prezydent Karol Nawrocki.
Jeśliby wskazać na jedną z najważniejszych postaci z publicystyki politycznej z prawej strony na początku la 90-tych, to niewątpliwie należałoby wskazać właśnie na Piotra Wierzbickiego. Należał do pokolenia, dla którego w Polsce Ludowej nie miało być specjalnie dużo miejsca. Wchodził w dorosłość w okresie najbardziej brutalnego stalinizmu. To w roku śmierci Stalina (1953 r.) ukończył warszawskie gimnazjum im. Tadeusza Rejtana. Jak sam wspomina, wybrał na studia wydział filologiczny Uniwersytetu Warszawskiego, aby na studiach w możliwie największym stopniu trzymać się z dala od ideologii marksistowskiej. Po ukończeniu UW w 1957 r. pracował jako nauczyciel języka polskiego w rozmaitych warszawskich szkołach. Ale już wtedy miał bardzo dobre pióro do eseistyki i równocześnie z pracą w szkole publikował dla pisma „Współczesność”, choć jedyne tematy, na które redakcja się zgadzała, to felietony poświęcone muzyce i eseje na temat polskiej poezji. Potem pracował jako dziennikarz w studenckim tygodniku „Itd.” (przełom lat 60-tych i 70-tych), a potem w piśmie „Literatura”, w którym przeżył przełom epoki Gierka – od epoki małej gierkowskiej stabilizacji, do początku politycznych wstrząsów po wystąpieniach robotniczych w Radomiu i Ursusie w 1976 roku.
I wtedy polityka wpłynęła na jego życie. Gdy rozpoczęły się aresztowania członków opozycyjnego Komitetu Obrony Robotników został usunięty z redakcji „Literatury” w 1977 roku. Od tego momentu – jak sam wspominał – same władze PRL zadecydowały, że będzie już wolnym człowiekiem, który nie miał żadnych oporów, aby pisać w prasie podziemnej. Jego teksty pojawiały się w Biuletynie Informacyjnym Komitetu Samoobrony Społecznej KOR, w piśmie „Głos” Antoniego Macierewicza oraz niezależnym piśmie literackim „Zapis”. I właśnie w jednym z podziemnych numerów „Zapisu” ukazał się jeden z tekstów, który zapowiadał polemiki pierwszych lat III Rzeczpospolitej. Mowa o słynnym tekście Wierzbickiego: „Traktat o gnidach”.
Wierzbicki ujawnił w nim swoją tożsamość wnuka Andrzeja Wierzbickiego, przedwojennego przedsiębiorcy i szefa stowarzyszenia fabrykantów „Lewiatan”. I właśnie z tych pozycji, kogoś kto nie przeżył fascynacji marksizmem, opisał on stopień znieprawienia polskiej inteligencji przez komunistyczną władzę, która nagradzała, ale i karała intelektualistów. Wierzbicki odrzucał narzucany wówczas przez lewice opozycyjną dogmat, że opozycję stworzyli ludzie, którzy przeszli „ukąszenie heglowskie” i że bez tego epizodu fascynacji marksizmem nie byliby tak dobrymi opozycjonistami. Piotr Wierzbicki był reprezentantem dzieci przedwojennej inteligencji i zawsze przypominał, że pokolenie Jacka Kuronia czy Jana Lityńskiego weszło w miejsca opróżnione przez pokolenia wymordowane w Katyniu, zdziesiątkowane w Powstaniu Warszawskim lub naznaczone emigracją. „Traktat o gnidach” nie spodobał się lewicy laickiej. Pan Adam Michnik zdobył się na polemikę z tekstem Wierzbickiego opublikowaną w kolejnym numerze „Zapisu”. Co charakterystyczne, swój tekst, zawierający poparcie dla tez Wierzbickiego, ogłosił wówczas Jarosław Kaczyński w podziemnymi piśmie „Głos”.
Wierzbicki był bardzo aktywny w okresie karnawału Solidarności i zapłacił za to cenę. 13 grudnia 1981 roku, w noc wprowadzenia stanu wojennego, został zatrzymany i uwięziony w obozie internowania kolejno w Białołęce, Jaworzu i Darłówku. Od lata 1989 roku podjął pracę w redakcji tygodnika „Solidarność”. Gdy pismo to objął Jarosław Kaczyński szybko stał się czołowym publicystą pisma, które wtedy rzuciło intelektualne wyzwanie „Gazecie Wyborczej” Adama Michnika. Ogromne echo wywołał wówczas jego tekst „Familia, świta, dwór”, którym sportretował coraz bardziej wyraźne podziały w obozie solidarnościowym. Pokazał, że dawna „drużyna Lecha” zaczyna dzielić się na obóz samego Wałęsy, kamaryle wokół premiera Tadeusza Mazowieckiego i wreszcie obóz lewicy solidarnościowej, który dąży do monopolistycznego zarządzania homogenicznym ruchem obywatelskim „Solidarności”. Dziś ten tekst nie zrobiłby żadnego wrażenia, ale wtedy był jak trzęsienie ziemi. W 1991 roku Piotr Wierzbicki zakłada własny dziennik polityczny „Nowy Świat”, który z powodów ekonomicznych przetrwał jedynie niewiele ponad rok. W 1993 zostaje naczelnym nowego miesięcznika. a potem tygodnika „Gazeta Polska”. Był to wówczas polityczny fenomen, który pozwolił przetrwać środowiskom niepodległościowym i konserwatywnym, stanowiących zaplecze Porozumienia Centrum – ówczesnej partii Jarosława Kaczyńskiego. W 2005 roku doszło do konfliktu między Wierzbickim a jego zastępcą Tomaszem Sakiewiczem, który doprowadził do jego dymisji. Od tego czasu Wierzbicki skończył z publicystyka polityczną i pisuje wyłącznie na temat muzyki poważnej. Swoje felietony muzyczne publikował w latach 2004-2009 w „Gazecie Wyborczej”, co było dla osób znających jego polityczną biografię ogromnym zaskoczeniem. Potem był autorem audycji muzycznych w I i IV programie Polskiego Radia. Do historii III RP przejdzie jako publicysta burzliwego okresu między schyłkiem zjednoczonego ruchu Solidarności, a początkiem wykształcenia się nowoczesnych nurtów politycznych w krajobrazie III RP. W 2007 roku Lech Kaczyński odznaczył Piotra Wierzbickiego Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
