Czy wygłaszane przez redaktora naczelnego „Najwyższego Czasu” tezy o tym, że Polska powinna przejąć kontrolę nad Grodnem w przypadku rozpadu Białorusi, pozostają bez konsekwencji na arenie międzynarodowej. Niestety, nie. Wygłaszane przez polskiego publicystę brednie już podchwycił Aleksander Łukaszenka. Prezydent Białorusi mówi o wojnie dyplomatycznej i straszy Białorusinów Polską, przekonując, że w Warszawie już otwarcie mówi się o zajęciu obwodu grodzieńskiego.

- „Widzicie te oświadczenia o tym, że jeśli Białoruś się rozpadnie, to obwód grodzieński przypadnie Polsce. Mówią o tym już otwarcie. Nic im się nie uda, wiem to na pewno” – mówił Aleksander Łukaszenka, którego cytuje agencja BiełTA.

W przekonaniu Łukaszenki sąsiedzi Białorusi nie tylko zajmują stanowisko w kwestii powtórnych wyborów w tym kraju, ale również ingerują w wewnętrzne sprawy państwa. W jego ocenie jest to wojna hybrydowa prowadzona przeciwko Białorusi:

- „To ewidentnie wojna dyplomatyczna. Mamy dzisiaj do czynienia ewidentnie z konkretnym etapem wojny hybrydowej, powiedzmy to sobie wprost, wojny przeciwko Białorusi” – przekonuje.

O tym, że Białorusi grozi zewnętrzna ingerencja ze strony Zachodu, Aleksander Łukaszenka mówi od dawna. Tym właśnie motywował przeniesienie sił wojskowych na zachodnią granicę kraju i postawienie ich w stan pełnej gotowości bojowej.

Niestety, prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence gotowe argumenty podają również polscy publicyści. W ubiegłym tygodniu do tego, że w przypadku rozpadu Białorusi Polska powinna przejąć kontrolę nad Grodnem, przekonywał red. nacz. tygodnika „Najwyższy Czas” Tomasz Sommer. Jego zdaniem jest to oczywiste i wie o tym PiS, ale boi się mówić głośno. Więcej na ten temat pisaliśmy m.in. [TUTAJ].

W ślad za Sommerem poszedł podróżnik Wojciech Cejrowski, który na antenie Radia WNET przekonywał z kolei, że polski rząd może opowiedzieć się za białoruską opozycją tylko pod warunkiem, że dostanie gwarancję odzyskania rdzennych polskich ziem. Więcej o tym [TUTAJ].

kak/PAP, Fronda.pl