Przekroczenie granic ma to do siebie, że po przekroczeniu się przelewa, głównie tym, którzy ten proces obserwują lub są jego uczestnikami. Dokładnie tak się dzieje z wyczynami pani Woźniakowskiej, która po mezaliansie z jakimś niemieckim czy austriackim magnatem, nazywa się zupełnie inaczej i nie potrafię powtórzyć jak. Widzieliśmy już Rózię Woźniakowską w rozmaitych pozach, fotografowała się z handlarzem żywym towarem, później z „Farmazonem”, wcześniej z alimenciarzem i oszustem, okradającym własne dzieci i nie tylko.

„Zasłynęła” Woźniakowska głosowaniem przeciw Polsce w Parlamencie Europejskim i całą serią bredni na temat Polski, jakie mogą paść tylko z ust człowieka ograniczonego intelektualnie lub świadomego manipulanta. Znając dorobek Rózi trudno czuć się zaskoczonym jej udziałem w paszkwilu na Polskę, przygotowanym prze niemiecką telewizję publiczną i pokazanym we francusko-niemieckim kanale „Arte”. Przyznaję, zanim mnie ktoś zapyta czy widziałem ten film, że nie widziałem i oglądać nie zamierzam. Dlaczego? Już napisałem wcześniej – przelało mi się i dłużej nie będę się katował. Wiem jednak o czym piszę, bo inni wzięli na siebie ten ciężar i obejrzeli występ Woźniakowskiej. Film nosi typowo TVN-owski tytuł Polska na granicy wytrzymałości. Jedna kobieta walczy o swój kraj, a dalej jest jeszcze śmieszniej i narrator opisuje taki oto propagandowy kosmos:

Warszawa. Jesień 2017. Polska odwraca się coraz bardziej od Europy zachodniej. Tak w każdym razie europosłanka Platformy Obywatelskiej Róża Thun opisuje drogę, która obrał kraj dwa lata temu pod impulsem rządu PiS i którą wciąż podąża..

Prawdą, że niezłe „Ucho prezesa”, ale to dopiero rozgrzewka, bo oczyma wyobraźni dostrzec można udręczoną pasażerkę warszawskiego tramwaju, która z przerażeniem obserwuje faszystowską miesięcznicę z udziałem dyktatora Kaczyńskiego. Straszny widok niemiecka bohaterka walcząca o Polskę podsumowuje jakże charakterystycznymi słowami: „walczyliśmy przez dziesiątki lat o demokrację w tym kraju”. Dla podniesienia dramaturgii w paszkwilu pojawia się kilkoro licealistów, którzy za wyrażanie swoich poglądów rzekomo mają być prześladowani przez polską policję. Tutaj zatrzymałbym się na chwilę i pogrzebał w pamięci, ponieważ za chińskiego boga żadnej takiej akcji nie pamiętam, ale i to nie ma większego sensu. Nie po to się robi paszkwil, żeby w nim pokazywać rzeczywistość. W takim razie po co się robi paszkwil?

Wiadomo! Żeby kłamstwem osiągnąć zamierzone cele i nie jest żadną tajemnicą o jakie cele niemieckiej telewizji, a właściwie niemieckiej władzy chodzi. Pewnie rozczaruję radykalnych zwolenników PiS, ale nie o przyprawienie gęby PiS toczy się gra, to tylko środek. Celem głównym jest pokazanie takiej Polski, która nie zasługuje na reperacje, bo kto daje odszkodowania „neonazistom” za wojnę wywołaną przez „nazistów”. Wizerunek Polski na Zachodzie ma być wschodni, brud, smród i ubóstwo, no i przede wszystkim wschodnioeuropejski zamordyzm. Niemcy genialnie potrafią budować takie obrazy i portrety całych narodów, o czym boleśnie przekonali się Żydzi i niekoniecznie wyciągnęli właściwe wnioski. Naturalnie nie tylko o reparacje toczy się wojna, są jeszcze złote interesy, jakie Niemcy robili z Tuskiem, w końcu jest po prostu panowanie polityczne nad Polską, co zaproponował Niemcom Sikorski podczas wizyty w Berlinie.

Wszystko to nie wyjaśnia jednak tytułowego podziękowania i należy pytać autora, co mu do łba strzeliło. Za co niby dziękować komuś takiemu, jak Woźniakowska? Za całokształt, za to, że przekraczaniem granic ona i jej podobni wywołali u 80% Polaków przelew i co za tym idzie wszystkie niemieckie i antypolskie cele szlak trafił. Takiego poziomu propagandy nie jest w stanie przełknąć nikt prócz społecznego i politycznego marginesu, który być może zapewni Woźniakowskiej reelekcję, ale skutecznie dobija całą jej formację i hartuje Polskę. Wbrew pozorom, niemiecka propagandystka wykonuje kawał dobrej roboty, o czym na szczęście nie ma pojęcia i mieć nie będzie, nawet jeśli przeczyta te słowa.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)