Uspokajam, można spokojnie czytać dalej, tytuł nie jest niebezpieczny, nie będę pisał o wirusie, którego nazwy nie jestem w stanie bez odruchu mdłości wypowiedzieć i nawet napisać. Będzie o polityce o zarządzaniu kryzysowym w połączeniu z kryzysowym zarządzaniem polityką. Bliskie sobie terminy, ale tylko fonetycznie, bo znaczeniowo to dwa przeciwieństwa. Zarządzanie kryzysem to reakcja na autentyczne sytuacje i tutaj wszystko jest na tyle jasne, że nie ma sensu się katować definicjami. Wiadomo, mamy powódź, trzęsienie ziemi, ale też kochankę premiera lub łapówki w ministerstwie, to politycy biorą się za rozbrojenie miny.

 



Zupełnie inaczej sprawy się mają przy kryzysowym zarządzaniu polityką, w takim przypadku to sami politycy wywołują kryzysy, aby realizować swoje polityczne cele, przykrywać autentyczne kryzysy i tak dalej. Daleko nie szukając „rządy” Tusk to klasyczny przykład takiej strategii. Było tego mnóstwo, ale przypomnę tylko jeden z ostatnich wygłupów politycznego trolla. Tuż przed ucieczką do Brukseli Tusk mówił o tym, że we wrześniu polskie dzieci być może w ogóle nie pójdą do szkoły. Brednie te zostały wypowiedziane w kontekście konfliktu zbrojnego na Krymie. Wywołanie strachu w Polakach i odwrócenie uwagi od wszystkich afer PO, to był cel główny Tuska, realizowany zresztą przy każdej możliwej okazji. Tak to wyglądało i zanim przejdę do bieżących wydarzeń zwrócę uwagę na bardzo ważną okoliczności. Otóż zarządzanie kryzysem z natury rzeczy jest domeną władzy nie opozycji, z kolei kryzysowe zarządzanie polityką to bardziej uniwersalna metoda walki politycznej, ale i tutaj władza ma znacznie szersze możliwości.

Z jaką sytuacją mamy do czynienia z w tej chwili? Patrząc na wszystko spokojnym okiem człowieka inteligentnego i znającego życie, można stwierdzić jednoznacznie, że jesteśmy świadkami komedii. Podobnych „kryzysów” mieliśmy na pęczki, zawsze zaczynały się i kończyły tak samo. Krótko mówiąc nie ma żadnego kryzysu, ale jest medialne zapotrzebowanie na sensację i polityczna nadzieja na zbicie kapitału. Opozycja chce na sztucznym wywołaniu kryzysu podnieść swoje notowania i posłużyć się tym tematem jako paliwem dla kampanii prezydenckiej. Problem opozycji polega na tym, że pakuje się w na pole walki zarezerwowane niemal w całości dla władzy. Ludzie w sytuacjach kryzysowych idą do tych, którzy mają odpowiednie narzędzia i możliwości, aby kryzysowi zaradzić. Dodatkowo, przy tym „kryzysie” rząd i Prezydent RP tanim kosztem są w stanie pokazać jak władza się o naród troszczy.

Kilka decyzji pod publiczkę, jakieś darmowe badania, pogadanki w szkołach i zakładach pracy, refundacja leku na kichanie lub tym podobne i władza jawi się jako zbawca narodu. Ponieważ de facto nie istnieje żadne realne zagrożenie w postaci masowych zgonów, to przy odnotowaniu jednego albo kilku przypadków zachorowania da się urządzić kolejną pokazówkę. Pokazać sprawność w wykryciu samego wirusa, potem profesjonalną opiekę i daj Boże wyleczenie. Jednocześnie przedstawiciele władzy w dowolny sposób mogą kierować kryzysem albo podkręcać atmosferą i nawoływać do rezygnacji z imprez masowych, w tym wieców politycznych albo uspokajać i zapewniać, że wszystko jest pod kontrolą. Opozycja w tej grze ma do dyspozycji tylko jeden argument – rozpętać histerie, co właśnie starają się robić, tyle tylko, że ludzie w kryzysie szukają pocieszenia, uspokojenia, bezpieczeństwa. Wszystkie te poszukiwane wartości są wyłącznie w posiadaniu władzy.

Takim to sposobem najdurniejsza na świecie opozycja wybiera się na polityczną wojnę z leszczynową dzidą wystruganą naprędce i ma nadzieję wygrać z armią wyposażoną w najcięższy sprzęt. Jedynie w takim przypadku opozycja mogłaby coś ugrać na kryzysie, gdyby w Polsce doszło do pomoru, totalnej paniki i chaosu na takim poziomie, że miliony wyszyłby na ulice, aby rozbijać witryny aptek i atakować szpitale. Oczywiście nic takiego się nie stanie, co więcej zdecydowana większość społeczeństwa śmieje się „wirusa”, bo po pierwsze parę takich akcji już przeżyła, po drugie poza telewizorem pandemii nie ma. Na pytanie, czy wirus będzie tematem kampanii odpowiem warunkowo. Oby był! Lepszego tematu Andrzej Duda nie może sobie wymarzyć. Obawiam się jednak, że za tydzień będzie po wszystkim.

Matka Kurka

Kontrowersje.net