Grzegorz Kuczyński - Dyrektor Programu Eurasia

Warsaw Institute

 

Nawet w okresach zbliżenia i ocieplenia stosunków NATO było uznawane przez Rosję za organizację nieprzyjazną, a nawet wrogą. Moskwa była w ograniczonym stopniu zainteresowana realną współpracą z Sojuszem. Próby zbliżenia i pogłębiania współpracy miały na celu zwiększenie wpływu Rosji na działania NATO.

 

  • Przez większość okresu po zakończeniu zimnej wojny Rosja nie unikała współpracy z NATO, ale dążyła do tego, by Sojusz zaczął zmieniać swój charakter. Moskwie zawsze zależało na tym, by militarny blok ewoluował w stronę typowo politycznego sojuszu.
  • Przez ponad dwie dekady NATO starało się budować partnerskie relacje z Rosją i rozwijać dialog. Punktem zwrotnym okazał się rok 2014. Współpraca została zawieszona, choć pozostały otwarte kanały komunikacji na poziomie politycznym i wojskowym. Obecnie NATO prowadzi wobec Rosji politykę gotowości do dialogu, ale przy jednoczesnym wzmacnianiu potencjału powstrzymywania i odstraszania.
  • Ostatnie pięć lat to okres narastającego napięcia pomiędzy Rosją a NATO. Po raz pierwszy od dekad realne staje się ryzyko bezpośredniego konfliktu zbrojnego – acz wciąż taki scenariusz pozostaje mało prawdopodobny, przynajmniej w krótkiej perspektywie czasowej.

„Rewizjonistyczna Rosja jest głównym zagrożeniem dla stabilności euroatlantyckiej sfery bezpieczeństwa” – to słowa naczelnego dowódcy sił NATO w Europie. Gen. Curtis Scaparrotti ostrzegał w Senacie USA przed rosnącym zagrożeniem ze strony Rosji i rekomendował zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy oraz okrętów zaangażowanych w Europie. Składając 5 marca 2019 roku zeznanie przed senacką komisją ds. sił zbrojnych, gen. Scaparrotti mówił: „Biorąc pod uwagę demonstrowaną przez Moskwę gotowość do łamania prawa międzynarodowego i prawnie wiążących traktatów oraz do wywierania szkodliwego wpływu, Rosja zagraża żywotnym interesom Stanów Zjednoczonych, jakim jest utrzymanie Europy w całości, wolnej i w pokoju”. Kilkanaście dni wcześniej, w Parlamencie Europejskim, zastępca naczelnego dowódcy połączonych sił zbrojnych NATO w Europie gen. James R. Everard mówił, że aneksja Krymu przez Rosję i jej agresja na Ukrainie fundamentalnie zmieniły euroatlantyckie środowisko bezpieczeństwa. „Sojusz Północnoatlantycki ma obecnie jednego państwowego konkurenta – Rosję. Nie jesteśmy jednak w erze strategicznej konfrontacji, lecz raczej w erze strategicznego współzawodnictwa” – ocenił generał. Groźne jest to, że Rosja, która zawsze chciała budować strategiczne bariery, tym razem chce odbudować swoją pozycję, m.in. poprzez zniszczenie międzynarodowego porządku. Według gen. Everarda obecnym zamierzeniem Kremla nie jest wygranie długookresowej wojny, ale realizacja krótkich kampanii o konkretnych celach, trwających od 30 do 60 dni, nastawionych na osiągnięcie konkretnych celów na danym obszarze. Pięć lat po aneksji Krymu już chyba nikt w NATO nie ma złudzeń, że okres postzimnowojenny w relacjach z Moskwą przeszedł na dobre do historii.

Szukanie nowego formatu (1991-2006)

Rozwiązanie Związku Sowieckiego i koniec zimnej wojny oznaczał koniec okresu rywalizacji dwóch wielkich bloków militarno-politycznych. Rywalizacji, która miała globalny charakter, choć głównym polem konfrontacji była Europa. Pierwszym wyzwaniem dla NATO było znalezienie formuły relacji z niedawnym śmiertelnym wrogiem. W listopadzie 1991 roku, sześć miesięcy po upadku Układu Warszawskiego, NATO wydało nową koncepcję strategiczną. Wynikało z niej, że obecność wojskowa Sojuszu w Europie ulegnie znaczącej redukcji, zaś członkowie Sojuszu chcą nawiązać bliskie stosunki z byłymi przeciwnikami. Formalna współpraca NATO z Moskwą rozpoczęła się wraz z przyłączeniem się Rosji do Północnoatlantyckiej Rady Współpracy[1], którą powołano 29 grudnia 1991 r., a w jej skład weszły państwa NATO, kraje Europy Środkowej i Wschodniej oraz państwa byłego ZSRS. Wchodząc do Rady Moskwa miała nadzieję, że poprzez nią będzie miała wpływ na decyzje dotyczące regionu. Szybko jednak okazało się, że nikt nie zamierza Rosjan traktować lepiej, niż innych. Mająca konsultacyjny, a co ważne wielostronny charakter współpraca szybko przestała odpowiadać Moskwie. Ambicje Kremla było dużo większe – Rosja chciała być traktowana jako odrębny partner NATO. W 1992 r. zaczęły rozwijać się stosunki dwustronne. Na przykład w maju 1992 minister obrony Rosji wziął udział w specjalnym spotkaniu ministrów obrony państw członkowskich NATO, a miesiąc wcześniej szef sztabu generalnego Rosji uczestniczył w obradach Komitetu Wojskowego NATO.

Rosja nie zamierzała łatwo rezygnować z wpływów w byłym bloku wschodnim, utraconych formalnie w latach 1989-1991, dlatego aspiracje krajów Europy Środkowej do członkostwa w NATO wywołały w Moskwie skrajnie negatywną reakcję. Rosyjski plan minimum zakładał, że w Europie Środkowo-Wschodniej powstanie strefa buforowa pomiędzy Rosją a NATO. Wtedy Moskwie zaproponowano nowy projekt – w styczniu 1994 roku na posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej zdecydowano o uruchomieniu Partnerstwa dla Pokoju. Dzięki niemu NATO i kraje partnerskie mogły dzielić się informacjami, a pozostające poza Sojuszem państwa prowadzić wspólne ćwiczenia z NATO i modernizować swoje siły zbrojne zgodnie z natowskim standardami. W czerwcu 1994 roku Rosja stała się pierwszym państwem, które dołączyło do Partnerstwa dla Pokoju (PdP), programu praktycznej dwustronnej współpracy pomiędzy NATO a krajami partnerskimi. Przyjęta w Brukseli deklaracja jako cele PdP przyjęła rozwijanie i intensyfikację politycznej i wojskowej współpracy w Europie, zwiększanie stabilności, ograniczanie zagrożeń dla pokoju oraz budowanie wzmocnionych relacji bezpieczeństwa. Początkowy entuzjazm Rosji dla PdP szybko wygasł, gdy okazało się, że to wcale nie alternatywa dla członkostwa NATO, mająca zamrozić geopolityczną sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej, ale rodzaj przedpokoju prowadzącego do pełnego uczestnictwa w NATO poprzez praktyczne przygotowanie potencjalnych kandydatów. Rosji nie podobało się też, podobnie jak w przypadku Północnoatlantyckiej Rady Współpracy, że jest w inicjatywie tylko jednym z iluś podmiotów – nie spełniało to ambicji, by być samodzielnym partnerem dla NATO.

Kiedy we wrześniu 1995 roku ogłoszono w Brukseli studium o rozszerzeniu NATO, określające warunki, jakie muszą spełnić państwa kandydujące, rosyjskie elity zrozumiały, że rozszerzenie Sojuszu na dawną strefę wpływów Moskwy jest nieuchronne. Moskwa zmieniła taktykę – teraz celem było wynegocjowanie takich ustępstw ze strony NATO, żeby rozszerzenie doprowadziło do powstania członkostwa „drugiej kategorii”. Rosjanie proponowali np. przekształcenie Sojuszu w strukturę zbiorowego bezpieczeństwa lub dopuszczenie ich do udziału w podejmowaniu decyzji na forum NATO (np. poprzez udział w Komitecie Politycznym). Ostatecznie w zamian za milczącą zgodę na rozszerzenie Sojuszu Rosja w końcu osiągnęła cel, do którego dążyła od 1991 roku: uzyskanie statusu specjalnego partnera NATO. Po serii rund negocjacyjnych, w których Sojusz reprezentował sekretarz generalny Javier Solana zaś Rosję minister spraw zagranicznych Jewgienij Primakow, ustalono podstawy wzajemnych dwustronnych relacji NATO i Rosji.

27 maja 1997 roku w Paryżu podpisany został przez przywódców Sojuszu Północnoatlantyckiego i prezydenta Borysa Jelcyna Akt Stanowiący NATO-Rosja[2]. Sygnatariusze wyrażali w dokumencie determinację by „wspólnie budować trwały i inkluzywny pokój w obszarze euroatlantyckim na zasadach demokracji i bezpieczeństwa współpracy”. Akt określał cel współpracy w takich obszarach, jak misje pokojowe, kontrola zbrojeń, walka z terroryzmem, walka z przemytem narkotyków. NATO i Rosja zgodziły się oprzeć współpracę na zasadach praw człowieka i wolności obywatelskich, powstrzymując się od gróźb lub użycia siły przeciwko sobie lub innym państwom.

Rosja od początku negocjacji zabiegała o nierozmieszczanie sił jądrowych NATO na terytorium nowych państw członkowskich, niestacjonowanie na ich terytorium obcych baz i sprzętu, nierozbudowywanie infrastruktury sojuszniczej. Sojusz zapewnił, że nie ma planów ani intencji umieszczania broni nuklearnej oraz, że nie będą tam rozmieszczone dodatkowe „znaczące” siły zbrojne. Ale NATO nie zgodziło się na zapis o zakazie rozbudowy infrastruktury w nowych państwach członkowskich. Porozumienie w Paryżu Rosjanie mogli więc interpretować jako sukces: udało się uczynić nowych członków Sojuszu krajami „drugiej kategorii”, a NATO pozwoliło Moskwie na wpływ na kształtowanie bezpieczeństwa europejskiego. W ten sposób potwierdzono wyjątkowy status Rosji. Aby usprawnić regularne kontakty i bieżącą współpracę, w 1998 roku Rosja ustanowiła misję dyplomatyczną przy NATO. Z kolei NATO uruchomiło Biuro Informacji w Moskwie (2001) i Wojskową Misję Łącznikową (2002).

W 1999 roku została opublikowana kolejna koncepcja strategiczna NATO. Zobowiązywała ona członków Sojuszu do obrony zbiorowej oraz utrzymywania pokoju i stabilności w szerszym obszarze euroatlantyckim – także, w razie potrzeby, poza obszarem traktatowym. W tym samym roku Moskwa musiała przyjąć do wiadomości dwa niewątpliwie gorzkie wydarzenia. Po pierwsze, do NATO przyjęto Polskę, Czechy i Węgry. Po drugie, Sojusz interweniował w konflikt zbrojny w Kosowie. Znów podważono pozycję Rosji jako mocarstwa. Bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ i ignorując rosyjskie zabiegi, Sojusz przeprowadził naloty na tradycyjnych bałkańskich przyjaciół Moskwy: Serbów. Dla Rosjan był to szok, ale musieli szybko pogodzić się z tym, że są obecnie na dużo słabszej pozycji i powinni w takim razie, zamiast spierać się z NATO, próbować wyciągnąć korzyści z partnerstwa. W ten sposób rozpoczynał się okres najlepszych relacji Sojuszu z Rosją w całej postzimnowojennej historii. Zbiegło się to w czasie ze zmianą gospodarza na Kremlu. Schorowanego Jelcyna, którego NATO na Bałkanach kilka miesięcy wcześniej upokorzyło, zastąpił z początkiem 2000 roku Władimir Putin. Już w lutym odmrożono relacje z Sojuszem Północnoatlantyckim, zawieszone przez Rosję w marcu 1999 roku w związku z rozpoczęciem nalotów NATO na Jugosławię. Putin wyraźnie dążył do poprawy stosunków z Sojuszem. 5 marca 2000 roku oświadczył nawet, że potencjalnie jest możliwość wstąpienia Rosji do politycznych struktur NATO (powrót do starych koncepcji). Nowy rosyjski przywódca postępował w jedyny wówczas rozsądny sposób: na silnego partnera do rozmów z Sojuszem Rosja się wtedy nie kwalifikowała, więc lepiej było wrócić do starej strategii prób wpływania na politykę NATO poprzez współpracę.

11 września 2001 roku okazał się być dla Putina szansą na zmianę pozycji Rosji na arenie międzynarodowej. Błyskawicznie oferując Stanom Zjednoczonym sojusz w wojnie z międzynarodowym terroryzmem, Rosja w końcu mogła osiągnąć to, do czego od dawna dążyła: specjalny status partnerstwa z NATO. W październiku 2001 roku Putin stwierdził, że Rosja może nawet wyrazić zgodę na dalsze rozszerzenie Sojuszu, jeśli ten zacznie się reformować i zmieniać charakter militarny na polityczny. Negocjacje na temat nowego poziomu relacji Rosji z NATO przyniosły efekt w postaci szczytu NATO-Rosja w Rzymie. 28 maja 2002 roku przywódcy NATO podpisali z prezydentem Rosji deklarację pt. „Stosunki NATO-Rosja: nowa jakość”[3]. Najważniejszym ustaleniem było powołanie Rady NATO-Rosja jako płaszczyzny opartego na konsensusie dialogu Sojuszu jako całości z Moskwą. Rosja była wtedy jedynym partnerem Sojuszu, który uzyskał taki uprzywilejowany status. Wynikało to w dużym stopniu z sytuacji międzynarodowej powstałej po zamachach 11 września 2001 r. Putin okazał się bardzo pożądanym sojusznikiem USA w wojnie z terroryzmem. Rada NATO-Rosja miała regulować współpracę w takich dziedzinach jak walka z terroryzmem, zarządzanie kryzysowe, kontrola zbrojeń i obrona przeciwrakietowa. W tym okresie NATO i Rosja współpracowały w Afganistanie. Przez kilka lat Rosja wspierała kierowaną przez NATO, mającą mandat ONZ, misję ISAF. Rosjanie zapewnili trasy tranzytowe siłom ISAF, szkolenia antynarkotykowe funkcjonariuszom z Afganistanu, Pakistanu i Azji Centralnej czy wsparcie techniczne dla afgańskiej floty śmigłowcowej. Również kilka rosyjskich okrętów wspierało natowską operację przeciwko terroryzmowi na Morzu Śródziemnym (Operation Active Endeavour) oraz działania przeciwko piratom w rejonie Rogu Afryki. Aż do wycofania swych żołnierzy na początku 2003 roku, Rosja wspierała też operacje natowskie w Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie.

W tym okresie uzgodniono procedury wspólnych operacji pokojowych, przyjęto plan współpracy w zakresie ćwiczeń, czy choćby założono telefoniczną „gorącą linię” między ministrem obrony Rosji a sekretarzem generalnym NATO. Relacje na linii Moskwa – Bruksela były na tyle dobre, że Rosja nieszczególnie protestowała przeciwko przyjęciu do Sojuszu w 2004 roku kolejnych, aż siedmiu[4], państw, w tym trzech byłych republik sowieckich. Ten etap – najlepszy w historii stosunków Rosji z NATO po 1991 roku – dobiegł końca na początku 2007 roku. Władza Putina w kraju wystarczająco już okrzepła, zaś naftowy boom cenowy zapewnił napływ petrodolarów, które podniosły poziom życia Rosjan i zapewniły środki na odbudowę potencjału militarnego. Nadszedł czas na wielki geopolityczny rewanż za kilkanaście poprzednich lat i serię upokorzeń, od rozszerzenia NATO na obszar b. ZSRS po wojnę w Kosowie i słynną kompromitację rosyjskiej armii na lotnisku w Prisztinie.

Od Monachium do Krymu (2007-2014)

Na konferencji bezpieczeństwa w Monachium, 10 lutego 2007 Władimir Putin zaliczył Sojusz Północnoatlantycki do wrogów Rosji. Stwierdził, że rozszerzenie NATO na kraje byłego ZSRS jest krokiem skierowanym zdecydowanie przeciwko Rosji. Moskwa nie mogła przede wszystkim zaakceptować tego, że rozważane jest przyjęcie do NATO Ukrainy (i Gruzji). W kwietniu 2007 prezydent zapowiedział zamrożenie rosyjskich zobowiązań wynikających z CFE[5]. Putin podkreślał, że Rosja się rozbroiła, a Zachód wręcz przeciwnie. Rok później, na szczycie NATO w Bukareszcie, Putin powiedział prezydentowi Bushowi, że Ukraina nie zasługuje na własną państwowość. Na tym szczycie właśnie, na skutek oporu głównie Niemiec i Francji, Ukrainy i Gruzji nie objęto MAP (Membership Action Plan), co miało być kolejnym krokiem ku członkostwu w NATO. W Moskwie odebrano to jako słabość Sojuszu i „zielone światło” do rozprawienia się z euroatlantyckimi ambicjami Gruzji.

Wojna pięciodniowa z Gruzją w sierpniu 2008 roku doprowadziła do zawieszenia formalnych spotkań Rady NATO-Rosja i współpracy w pewnych obszarach. Kością niezgody stało się też uznanie przez Moskwę niepodległości separatystycznych regionów Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej. Na szczycie NATO 4 kwietnia 2009 liderzy Sojuszu potwierdzili rozbieżność stanowisk z Moskwą w sprawie Gruzji, ale zdecydowali się przywrócić praktyczną i polityczną współpracę z Rosją. Wyrażono też gotowość uczynienia Rady NATO-Rosja bardziej efektywnym mechanizmem współpracy. Należy pamiętać, że w USA doszło właśnie do zmiany w Białym Domu. Barack Obama stawiał na zbliżenie z Rosją (polityka tzw. resetu). Ociepleniu relacji sprzyjało też objęcie już wcześniej stanowiska prezydenta Rosji przez Dmitrija Miedwiediewa, odbieranego na Zachodzie jako polityk bardziej umiarkowany, liberalny i otwarty na współpracę, niż Putin. Agresja rosyjska na Gruzję w 2008 r. spowodowała, że doszło do lekkiego ochłodzenia na linii Bruksela – Moskwa, ale Pentagon wciąż nie widział powodów do niepokoju. Zakładano, że to się nie powtórzy. Podczas redagowania dokumentów obronnych w 2010 r. analitycy Departamentu Stanu proponowali, żeby wpisać scenariusz przeciwdziałania agresywnej Rosji. Ale ówczesny sekretarz obrony Robert Gates się sprzeciwił. Wtedy obowiązywała polityka resetu, której ofiarami padły takie kraje, jak Polska. Symbolem była sprawa tarczy antyrakietowej. 20 sierpnia 2008 roku do Warszawy przyleciała amerykańska sekretarz stanu, Condoleezza Rice. Podpisano porozumienie o rozmieszczeniu u nas elementów tarczy antyrakietowej. W Redzikowie miała powstać baza antyrakietowa, które zestrzeliwałyby wrogie pociski dalekiego zasięgu w środkowej fazie lotu. Personel bazy miał składać się z 1200 osób. W Czechach miał powstać radar wczesnego ostrzegania. „Zdecydowałem o nowym podejściu do obrony przeciwrakietowej w Europie” – oświadczył jednak Barack Obama, wycofując się 12 września 2009 roku z projektu i dodając, że w swoim nowym planie antyrakietowym USA będą chciały współpracować z Rosją.

Podczas szczytu w Lizbonie (listopad 2010) przywódcy Sojuszu i Miedwiediew uzgodnili wejście na „nowy poziom współpracy w kierunku prawdziwego strategicznego partnerstwa”, oparty na celach i zasadach Aktu Założycielskiego NATO-Rosja z 1997 roku oraz deklaracji rzymskiej z 2002 roku. NATO zaprosiło Rosję do wykorzystania potencjału dla poszerzonej współpracy w dziedzinie obrony antyrakietowej, zaś strony uzgodniły dalsze wzmacnianie współpracy w walce z terroryzmem. W kolejnych latach NATO i Rosja współpracowały w budowie potencjału militarnego Afganistanu, przeprowadzały wspólne ćwiczenia morskie i omawiały wspólną misję mającą pomóc z likwidacji broni chemicznej w Syrii. Tymczasem Putin mógł z satysfakcją obserwować redukcję amerykańskiego zaangażowania w siły NATO w Europie. Do tego czasu liczba Amerykanów zmalała od 1991 roku z 300 tys. do 60 tys. Obama przyspieszył ten proces, wycofując 15 baz i większość jednostek bojowych. Jeszcze na początku 2012 roku administracja USA ogłosiła wycofanie z Niemiec dwóch ciężkich brygad. Jeszcze nawet na początku marca 2014 r. Pentagon opublikował nowy Czteroletni Przegląd Obronny, gdzie na łącznie 64 stronach był tylko jeden paragraf mówiący o możliwym zagrożeniu rosyjskim i to w dość miękki sposób („…wszechstronna modernizacja obrony Rosji i działania, które naruszają suwerenność jej sąsiadów, niosą ryzyko. Będziemy dążyć do przekonania Rosji do większej przejrzystości i redukcji ryzyka błędnego rachunku militarnego”).

Do pierwszych poważnych napięć z Rosją doszło po interwencji NATO w Libii. Zgodę Miedwiediewa na taką akcję skrytykował premier Putin – w Moskwie górę zaczęły brać nastroje antyzachodnie. Arabską Wiosnę z 2011 roku Putin i jastrzębie w Rosji odebrali jako spisek zachodni. Polem rywalizacji zaczęła stawać się Syria, w której wybuchła wojna domowa. W 2012 roku na Kreml wrócił Putin. Wielkie demonstracje przeciwko władzom interpretował jako spisek amerykański – te fobie zaczęły się szybko przekładać na stosunek do NATO. Zaś punktem zwrotnym okazała się rewolucja na Ukrainie na przełomie 2013 i 2014 r. Rosja uznała to za wymierzoną w jej wpływy w przestrzeni postsowieckiej operację służb zachodnich. W marcu 2014 roku „zielone ludziki” wylądowały na ukraińskim Krymie. Błyskawicznie przeprowadzono aneksję tego terytorium. Analityk David Ochmanek z RAND Corporation, wcześniej przez wiele lat pracownik Pentagonu, w rozmowie z „Foreign Policy” wspominał zaskoczenie, gdy Putin zaczął wysyłać wojsko na Krym. „Nie mieliśmy na taki wypadek planów, bo nie myśleliśmy, że Rosja zmieni granice w Europie” – przyznał szczerze Ochmanek.

W odpowiedzi, 1 kwietnia 2014 roku, ministrowie spraw zagranicznych NATO zdecydowali się zawiesić całkowicie praktyczną współpracę z Rosją. Tymczasem Moskwa nadal destabilizowała Ukrainę, dążąc do obalenia nowych prozachodnich władz. W Donbasie wybuchła wojna – miejscowych separatystów wspierały służby rosyjskie i „ochotnicy” z Rosji. Latem doszło nawet do bezpośredniej zbrojnej interwencji wojsk rosyjskich, która zapobiegła likwidacji rebelii przez siły rządowe. Inwazja Rosji na Półwysep Krymski oraz trwające nadal działania we wschodniej Ukrainie, a także jej prowokacyjne działania wojskowe w pobliżu granic NATO pokazały, że odstraszanie i obrona pozostają równie ważne, jak zawsze. NATO krok po kroku odpowiadało kolejnymi decyzjami wzmacniającymi strategię powstrzymywania i obrony, pozostając zarazem otwartym na polityczny dialog z Moskwą.

Od Newport do wyścigu zbrojeń (2014-2019)

Po aneksji Krymu Sojusz Północnoatlantycki podjął konkretne kroki, a mapę drogową odbudowy mocy militarnych paktu przyjęto na szczycie w walijskim Newport we wrześniu 2014 r. Potrojono Siły Odpowiedzi NATO (Response Force – NRF[6]) do ponad 40 000 ludzi, w ich ramach tworząc kilkutysięczne siły szybkiego reagowania (Very High Readiness Joint Task Force – VJTF), które można wprowadzić do akcji w maksymalnie kilka dni. Jedną z pierwszych reakcji NATO po aneksji Krymu było wzmocnienie Baltic Air Policing z czterech do szesnastu samolotów (choć na jesieni 2015 zostało już tylko osiem). Tyle że NATO zaczynało z bardzo niskiego pułapu, w tym momencie układ sił konwencjonalnych w Europie wyglądał zdecydowanie korzystniej dla Rosji. Szczególnie odsłonięta była wschodnia flanka Sojuszu. W maju 2015 r. gen. Petr Pavel, ówczesny przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO, ostrzegł, że Rosja będzie w stanie podbić trzy kraje bałtyckie w ciągu dwóch dni, mimo ich przynależności do Sojuszu. Kiedy w lipcu 2015 r. przed senacką komisją wystąpił obejmujący stanowisko szefa połączonych sztabów gen. Joseph Dunford, z jego ust padły słowa: „Jeśli chcecie porozmawiać o kraju, który może stanowić egzystencjalne zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, to muszę wskazać na Rosję. Jeśli popatrzycie na ich zachowanie, to nie ma nic bardziej alarmującego”. Wszyscy właściwie decydenci, od analityków, przez generałów, po polityków, musieli zmienić sposób myślenia. W pewnym sensie wrócić do czasów sprzed 1991 roku. Nie tylko w sferze koncepcji, ale też najprostszych wojskowych zachowań. „To oczywiste, że musimy cofnąć się w czasie i zacząć ćwiczyć rzeczy, do których przyzwyczailiśmy się w czasach zimnej wojny” – mówił we wrześniu 2015 roku gen. Frank Gorenc, dowódca lotnictwa USA w Europie.

Pod koniec stycznia 2016 pojawiła się nowa strategia wojskowa USA w Europie. Dokument na pierwszym miejscu wśród priorytetów umieszcza „ostrzeżenie przed rosyjską agresją”. Wśród pozostałych pięciu priorytetów są m.in. wzmocnienie NATO jako sojuszu oraz utrzymanie strategicznych partnerstw USA. Strategia zakłada, że Rosja przedstawia sobą utrzymujące się wyzwanie dla sojuszników i partnerów USA w różnych regionach. Żadnych złudzeń nie miał też amerykański wywiad. Jego szef James Clapper 9 lutego 2016 roku w Senacie mówił, że Rosja ma paranoję na punkcie NATO i zapewne będzie nadal prowadziła agresywne działania. W raporcie, który ocenia zagrożenia na świecie, Rosja znalazła się na czele. Clapper oświadczył, że interwencja Rosji na Ukrainie i inne działania Rosjan mogą doprowadzić do kolejnej zimnej wojny między Waszyngtonem a Moskwą. Kolejny szczyt NATO miał zatwierdzić wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu i przyjąć kompleksowe decyzje dostosowujące Sojusz do nowej sytuacji bezpieczeństwa w Europie, w której głównym przeciwnikiem i zagrożeniem dla pokoju jest agresywna Rosja. W Warszawie w lipcu 2016 roku przywódcy NATO dali jasno do zrozumienia, że poprawa relacji z Rosją będzie uzależniona od wyraźnej i pozytywnej zmiany w działaniach Moskwy oraz od powrotu państwa rosyjskiego do przestrzegania prawa międzynarodowego i dotrzymywania międzynarodowych zobowiązań, jakie Rosja przyjęła na siebie w przeszłości. Dopóki to nie nastąpi, nie ma powrotu do „business as usual”. Zachowano jednak kanały komunikacji. Nigdy nie zawieszono Rady NATO-Rosja – od kwietnia 2016 do października 2017 doszło do sześciu spotkań w tym formacie (do marca 2019 łącznie dziewięciu). Utrzymano też dialog na poziomie dowódców wojskowych.

Wrogie nastawienie Moskwy do NATO potwierdziła karkołomna próba storpedowania wejścia do Sojuszu kolejnego kraju – Czarnogóry. Na jesieni 2016 roku wywiad wojskowy Rosji przy pomocy serbskich nacjonalistów podjął próbę przewrotu w Podgoricy. Pucz się nie udał, a Czarnogóra ostatecznie znalazła się w NATO oficjalnie w maju 2017 roku. Nieco wcześniej, bo 10 lutego 2017, na spotkaniu w Brukseli ministrowie obrony NATO podjęli decyzje, które nadały więcej dynamiki zapowiedziom ze szczytu warszawskiego. Po raz pierwszy od końca zimnej wojny przyjęto plan wzmocnienia sił na wschodniej flance. To faktycznie oznaczało, że Sojusz wraca do mechanizmów konfrontacji blokowej – charakterystycznej dla zimnej wojny. „Uzgodniliśmy właśnie zasady modernizacji naszej obrony i odstraszania. W ramach tej decyzji ministrowie obrony zgodzili się na wzmocnioną wysuniętą obecność we wschodniej części naszego Sojuszu” – poinformował 10 lutego 2017 sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. USA jeszcze przed spotkaniem w Brukseli ogłosiły czterokrotne zwiększenie środków na amerykańską obecność wojskową w Europie Środkowej i Wschodniej.

Jednak coraz większe znaczenie w konfrontacji NATO z Rosją mają obszary wykraczające poza stricte militarne kwestie. Na forum Sojuszu coraz częściej pojawia się kwestia bezpieczeństwa energetycznego, ale przede wszystkim działań hybrydowych Moskwy: od dezinformacji i cyberataków po tajne operacje służb specjalnych. Ale i w tych dziedzinach NATO radzi sobie coraz lepiej – szczególnie widać to po rozwoju potencjału obronno-ofensywnego w cyberprzestrzeni. Ale nie tylko – przykładem spójnej i stanowczej akcji Sojuszu była sprawa zamachu na Skripala. 14 marca 2018 roku przeprowadzono atak z użyciem broni chemicznej na byłego oficera GRU, cieszącego się od lat azylem w Wielkiej Brytanii Siergieja Skripala. Zebrane dowody jednoznacznie wskazywały na winę rosyjską. NATO wyraziło głęboki niepokój i potępiło ten kolejny przejaw łamania norm międzynarodowych przez Moskwę. Po intensywnych konsultacjach między sojusznikami, kraje NATO i kraje partnerskie zdecydowały się na zsynchronizowaną akcję mającą być wyrazem solidarności z Londynem i karą dla Rosji: z ponad 25 krajów wydalono ponad 150 rosyjskich dyplomatów podejrzewanych o prowadzenie działalności wywiadowczej. 27 marca 2018 roku sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg ogłosił cofnięcie akredytacji dla siedmiu członków dyplomatycznej misji Rosji przy NATO, odmowę przedłużenia trzech akredytacji oraz redukcję maksymalnej liczby członków misji do 20.

W ostatnim czasie kolejnym powodem napięć między NATO a Rosją stało się naruszanie, nieprzestrzeganie oraz obchodzenie przez Moskwę licznych zobowiązań w zakresie kontroli zbrojeń. W grudniu 2018 roku ministrowie spraw zagranicznych Sojuszu poparli amerykańskie zarzuty pod adresem Moskwy, że narusza zobowiązania w ramach INF. Traktat ten, zawarty jeszcze przez ZSRS z USA w 1987 roku zakazuje posiadania, produkcji i testowania odpalanych z lądu pocisków manewrujących o zasięgu 500-5500 km oraz posiadania lub produkcji wyrzutni dla takich rakiet. Kraje sojusznicze stwierdziły, że Rosja rozwijała i testowała system rakietowy 9M729, który narusza INF i stanowi znaczące ryzyko dla bezpieczeństwa euroatlantyckiego. NATO wezwało Rosję do natychmiastowego powrotu do przestrzegania traktatu. Moskwa odrzuca te zarzuty, mimo materialnych dowodów świadczących przeciwko niej. W efekcie 1 lutego 2019 roku USA zawiesiły udział w traktacie. Tego samego dnia Rada Północnoatlantycka wydała komunikat popierający decyzję USA. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział w wywiadzie dla rosyjskiej agencji Interfax 21 marca, że Sojusz przygotowuje się na zwiększenie przez Rosję liczby pocisków jądrowych w Europie w wyniku faktycznego końca traktatu INF. Stoltenberg poinformował, że NATO „nadal uważnie bada skutki rozmieszczenia rosyjskich rakiet średniego zasięgu” dla bezpieczeństwa Sojuszu. Wszelkie kroki, jakie sojusz podejmie w odpowiedzi, będą wspólnymi działaniami państw członkowskich – zapowiedział. Wskazał, że odpowiedź będzie miała charakter obronny. Jako „przeciwskuteczne i nie do przyjęcia” sekretarz generalny NATO ocenił deklaracje Rosji, zawierające groźby wycelowania pocisków rosyjskich w kraje członkowskie NATO.

Stanowcza polityka NATO

Od szczytu w Walii we wrześniu 2014 roku, na wszystkich kolejnych szczytach przywódcy Sojuszu konsekwentnie potępiają wojskową interwencję Rosji na Ukrainie, wzywając Moskwę do jej zatrzymania i wycofania swych sił z terytorium Ukrainy i znad ukraińskiej granicy. NATO żąda od Rosji postępowania zgodnie z prawem międzynarodowym i honorowania podjętych zobowiązań, zakończenia nielegalnej okupacji Krymu, powstrzymania się od agresywnych działań wobec Ukrainy, wstrzymania dostaw broni, sprzętu, ludzi i pieniędzy do tzw. republik ludowych w Donbasie. Należy podkreślić, że obawy Sojuszu o destabilizujące działania Rosji wykraczają jednak poza Ukrainę i dotyczą także prowokacji wojskowych w pobliżu granic NATO od Bałtyku po Morze Czarne. NATO potępia też nieodpowiedzialną i agresywną retorykę nuklearną, zastraszanie militarne oraz ryzyka wywołane wojskową interwencją i wsparciem Rosji dla reżimu Asada w Syrii. 5 października 2015 roku, w odpowiedzi na militarną interwencję Rosji w Syrii, NATO wezwało Moskwę do natychmiastowego zaprzestania ataków na syryjską opozycję i ludność cywilną, natomiast skupienia się na walce z tzw. Państwem Islamskim oraz promowania rozwiązań konfliktu poprzez polityczną transformację. W kwietniu 2018 roku sojusznicy wyrazili pełne poparcie dla wspólnej operacji militarnej USA, Wielkiej Brytanii i Francji przeprowadzonej w odpowiedzi na użycie broni chemicznej przez reżim Asada, wspierany przez Rosjan.

Sprzymierzeni konsekwentnie wyrażają swoje pełne poparcie dla integralności terytorialnej Gruzji i Mołdawii w ramach międzynarodowo uznawanych granic tych państw, wzywając Rosję do wycofania swych sił, które stacjonują w separatystycznych regionach Abchazji, Osetii Południowej oraz Naddniestrza. NATO potępia również aktywność militarną Rosji wzdłuż granic Sojuszu jako destabilizując bezpieczeństwo euroatlantyckie: praktykę nagłych niezapowiedzianych ćwiczeń w pobliżu granic NATO, wielkie manewry podczas których ćwiczone są scenariusze wojny z Sojuszem oraz prowokacyjne naruszanie przestrzeni powietrznej członków NATO. Sojusz wskazuje też na nie-militarne działania rosyjskie zagrażające bezpieczeństwu euroatlantyckiemu: działania hybrydowe, w tym ingerowanie w procesy wyborcze i suwerenność krajów członkowskich NATO, prowadzenie kampanii dezinformacyjnych i cyberataki.

NATO chce zwiększyć szybkość rozmieszczania swoich sił w Europie. Kraje Sojuszu wdrażają zaproponowaną przez USA, a popartą przez ministrów obrony Sojuszu na szczycie w Brukseli w 2018 roku „inicjatywę gotowości”, znaną jako 4 x 30, której celem jest zagwarantowanie, że do roku 2020 NATO będzie miało 30 zmechanizowanych batalionów, 30 eskadr lotniczych i 30 bojowych okrętów wojennych gotowych do użycia w ciągu maksymalnie 30 dni. Sojusz Północnoatlantycki inwestuje również w zaniedbaną po 1991 roku infrastrukturę kluczową dla przerzutu ciężkiego sprzętu i żołnierzy. Do 2021 roku NATO zamierza zakończyć około 250 projektów infrastrukturalnych w całej Europie w celu poprawienia zdolności lotnisk, portów, tras kolejowych i dróg do transportowania i przyjmowania ciężkiego sprzętu. Między innymi przeznaczono 260 mln dolarów na zbudowanie w polskim Powidzu magazynu sprzętu wojskowego dla stacjonujących w regionie sił amerykańskich. Magazyn około 50 km na wschód od Poznania będzie jedną z pięciu placówek, w których przechowywany będzie sprzęt dla większości dywizji pancernych. Dwa magazyny będą znajdowały się w Niemczech, jeden w Belgii i jeden w Holandii. „Wstępne rozlokowanie” (prepositioning) sprzętu wojskowego to kolejna praktyka znana z czasów zimnej wojny. W razie wojny pozwala to Amerykanom szybko przerzucić tysiące żołnierzy dla wsparcia sojuszników (sprzęt jest już na miejscu), co jest tańszą alternatywą dla stałej dyslokacji baz. NATO wzmacnia swoją wschodnią flankę w odpowiedzi na dokonaną przez Rosję aneksję ukraińskiego Krymu, jej rolę w konflikcie zbrojnym na wschodzie Ukrainy oraz gromadzenie sił przy swej granicy z Europą. W Polsce, Estonii, na Litwie i Łotwie stacjonują wielonarodowe grupy batalionowe NATO. W Polsce znajduje się też dowództwo amerykańskiej brygady pancernej, stacjonującej rotacyjnie w krajach regionu.

Rosja zarzuca Sojuszowi, że dyslokując w krajach takich jak Polska czy Estonia swoje oddziały i sprzęt, narusza Akt Stanowiący NATO-Rosja z 1997 roku. Wielu zachodnich polityków wciąż uważa to porozumienie za rodzaj dokumentu fundacyjnego ery postzimnowojennej i utrzymuje, że należy trzymać się jego zapisów. Mimo, że było to polityczne porozumienie, a nie prawnie obowiązujący międzynarodowy traktat. Co więcej, nie brakuje w NATO zwolenników interpretacji, że Akt z 1997 roku nie obowiązuje już co najmniej od 2014 roku, gdy Rosja anektowała Krym, drastycznie łamiąc zobowiązania zawarte w dokumencie paryskim. Co więcej, dokument przewidywał zakaz rozmieszczania na terytorium nowych krajów NATO oddziałów i instalacji wojskowych, ale za wyjątkiem sytuacji, gdyby doszło do poważnej zmiany sytuacji bezpieczeństwa w naszym regionie. A tak się już stało, więc nie ma żadnych przeszkód, by zainstalować na wschodniej flance nawet stałe bazy.

Odwieczny wróg

Upadek ZSRS doprowadził do ostatecznego zakończenia zimnej wojny i demontażu dwubiegunowego systemu stosunków międzynarodowych. Straciła aktualność dotychczasowa, koalicyjna sowiecka doktryna wojenna, zaś postsowiecka Rosja jako sukcesor ZSRS straciła wcześniejszą pozycję jednego z dwóch światowych supermocarstw. W nowych, kolejnych koncepcjach bezpieczeństwa narodowego, polityki zagranicznej oraz doktrynach wojennych wskazywano na rolę Rosji jako mocarstwa światowego, posiadającego globalne interesy. A jako takie, musiało stosunki z NATO uznawać jako jedne z najważniejszych. W Moskwie przewidywano początkowo, że Sojusz może się rozwiązać, wzorem Układu Warszawskiego lub przekształcić w strukturę wyłącznie polityczną. Jednym z rozważanych scenariuszy byłoby wtedy wejście Rosji do NATO, co przekształciłoby go w system bezpieczeństwa zbiorowego. Takie dążenia widać przez ćwierć wieku od zakończenia zimnej wojny. Ale zarazem Moskwa nigdy nie zrezygnowała z postrzegania NATO jako potencjalnego zagrożenia. W kolejnych strategicznych dokumentach poszerzano listę zagrożeń dla Rosji. Jako jedno z największych traktowano powiększanie i przybliżanie do granic Rosji bloków i sojuszów wojskowych – co oczywiście oznaczało NATO. Podkreślano jednak, że Rosja nie traktuje z góry żadnego państwa jako przeciwnika, nie wskazywano na potencjalnego agresora.

Dopiero w doktrynie wojennej z 2010 r. wskazano na NATO jako na najważniejsze zagrożenie zewnętrzne bezpieczeństwa Rosji. Podkreślono, że Sojusz dąży do przyznania sobie globalnych funkcji, z naruszeniem prawa międzynarodowego. W kategoriach zagrożenia potraktowano poszerzenie NATO o państwa Europy Środkowo-Wschodniej oraz amerykańskie plany budowy tarczy antyrakietowej w tym regionie. Nową wersję doktryny wojskowej Federacji Rosyjskiej prezydent Władimir Putin zatwierdził 25 grudnia 2014 roku. Decyzje o konieczności uaktualnienia zapisów zapadły jeszcze latem 2013 r. – a więc doktryna nie powstała jedynie w reakcji na kryzys w stosunkach z NATO po aneksji Krymu. Modyfikacja doktryny wynikała nie tyle z problemu ukraińskiego, co z ogólnej zmiany polityki po rozpoczęciu trzeciej kadencji prezydenckiej Putina i po największej po 1991 r. reformie wojska, zainicjowanej w 2008 r. W wykładni dokumentu można przeczytać, że „zwiększa się potencjał ofensywny NATO bezpośrednio przy granicach rosyjskich, aktywnie prowadzone są działania w związku z rozbudową systemu globalnego obrony przeciwrakietowej”. Praktycznym uzupełnieniem teoretycznej doktryny jest tzw. plan obronny. Dekret o wejściu w życie od 1 stycznia 2016 roku najnowszego planu obrony Federacji Rosyjskiej na lata 2016-2020 został podpisany przez prezydenta Władimira Putina w połowie listopada 2015 roku. Zastąpił analogiczny dokument obowiązujący od 2013 do 2015 roku. Plan obronny Rosji na lata 2016-2020 zawiera tezę, że USA i ich sojusznicy dążą do dominacji na arenie międzynarodowej kosztem prowadzącej niezależną politykę Rosji. Plan stwarza ramy dla modernizacji rosyjskich sił zbrojnych, w tym strategicznych sił jądrowych, a także określa zasady wykorzystania jednostek wchodzących w skład Zachodniego Okręgu Wojskowego. 11 grudnia 2015 r. odbyło się doroczne poszerzone posiedzenie kolegium ministerstwa obrony, z udziałem prezydenta. Minister Siergiej Szojgu przedstawił cele na 2016 rok. Uwagę zwraca, w kontekście konfrontacji z NATO i USA, zamiar wzmocnienia strategicznego na zachodniego, południowym zachodzie i w kierunku arktycznym.

Rosyjscy politycy i generałowie krytykują wszelkie wzmacnianie NATO, zwłaszcza w na wschodniej flance, grożąc krokami odwetowymi. W wersji kremlowskiej pomija się fakt, że to agresywna polityka Rosji wywołuje reakcję Zachodu. Rosja rozmieszcza groźną broń przy granicach NATO, narusza traktaty rozbrojeniowe, testuje gotowość swej armii do regularnej wojny, grozi użyciem taktycznej broni jądrowej. W 2015 roku Rosja zawiesiła udział w spotkaniach dotyczących przestrzegania Traktatu o Konwencjonalnych Siłach w Europie (CFE). Teraz Rosjanie nie przekazują już informacji o swych siłach konwencjonalnych i potencjał militarny Rosji stał się dla Zachodu w dużym stopniu ukryty.

Podsumowanie

Przez 70 lat istnienia Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego wykazała się elastycznością i zdolnością dostosowania do zmieniających się warunków międzynarodowych. Jak ważny i silny to projekt, pokazały lata 90. XX w., gdy mimo upadku głównego przeciwnika i zakończenia zimnej wojny, NATO wciąż istniało. Sformułowało nowe cele i nawet się rozszerzało. Było narzędziem stabilizacji Europy Środkowej i Wschodniej poprzez przyjmowanie kolejnych członków (co widoczne jest teraz na Bałkanach). Pogłoski o końcu NATO okazały się przedwczesne – zaś agresywna polityka putinowskiej Rosji paradoksalnie pobudziła Sojusz do życia. I spowodowała, że NATO w pewnych aspektach musi dziś wracać do zimnowojennego sposobu myślenia, zarówno w polityce, jak i w kwestiach czysto militarnych.

Aby skutecznie odstraszyć Rosjan należy przekonać ich, nie tylko że NATO będzie broniło każdego swego członka, ale też, że będzie broniło skutecznie. Stąd konieczność dalszego wzmacniania wschodniej flanki. NATO powinno zainwestować też w sprzęt i uzbrojenie, które pozwolą zminimalizować zagrożenie ze strony rosyjskiej taktyki A2/AD (samoloty najnowszej generacji, obrona przeciwko okrętom podwodnym). Ważne jest też wyraźne zasygnalizowanie Moskwie, że jej atomowy szantaż jest całkowicie nieskuteczny. Konieczne jest zwiększenie częstotliwości i skali ćwiczeń w regionach graniczących z Rosją. Ćwiczenia te powinny brać pod uwagę nie tylko siły szybkiego reagowania, ale też zwiększyć gotowość bojową wszystkich wojsk NATO. Ważne jest uproszczenie i skrócenie mechanizmów decyzyjnych oraz dowodzenia. Oczywiście nadal aktualne jest zabezpieczenie się przed metodami wojny hybrydowej i informacyjnej. Nie mniej istotna jest też rozbudowa swoistego NATO+. Czyli zacieśnienie współpracy politycznej i militarnej z krajami nie należącymi do Sojuszu, ale też zagrożonymi przez Rosję. Choćby Finlandią i Szwecją. Sojusz musi też wspomagać w budowie zdolności obronnych Ukrainę, Gruzję i Mołdawię. Dopóki nie ma tam promoskiewskich reżimów, dopóty dużo mniejsze jest bezpośrednie militarne zagrożenie dla terytorium NATO. Obok Bałkanów właśnie obszar b. ZSRS powinien być teraz regionem, gdzie Sojusz będzie się poszerzał. Pięć lat po aneksji Krymu należy też w końcu wprowadzić zmiany do doktrynalnych dokumentów NATO i oficjalnie przyznać, że Rosja jest zagrożeniem i rywalem, a nie partnerem.

Autor: Grzegorz Kuczyński – Dyrektor Programu Eurasia, Warsaw Institute
Grzegorz Kuczyński ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki.

[1] To forum dialogu zastąpiła w 1997 roku Rada Partnerstwa Euroatlantyckiego, która skupiła wszystkich członków NATO i kraje partnerskie w obszarze euroatlantyckim.

[2] https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_25468.htm

[3] https://www.nato.int/cps/en/natohq/official_texts_19572.htm

[4] Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Estonia, Łotwa i Litwa.

[5] Traktat o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie

[6] W listopadzie 2002 roku podczas szczytu w Pradze przywódcy państw Sojuszu zgodzili się utworzyć Siły Odpowiedzi NATO. Koncepcja NRF polega na tym, że państwa deklarują swoje siły na czas sześciu miesięcy.