Norwegia znalazła się w czołówce krajów promujących ideologię gender i ograniczających jednocześnie podstawowe swobody obywatelskie. Coś, co rzekomo ma być obroną „różnorodności” i „tolerancji” coraz bardziej przypomina praktyki znane Polakom z czasów komunizmu. Obecnie w Norwegii można trafić nawet na trzy lata do więzienia za „dyskryminacyjne uwagi” o homoseksualistach i „osobach transpłciowych”.

Norweski kodeks karny przewiduje karę roku więzienia dla tych, którzy posługują się tzw. „mową nienawiści” w prywatnych komentarzach wygłaszanych na temat homoseksualistów. Na trzy lata można natomiast trafić do więzienia w przypadku publicznych uwag, które mogą dotknąć homoseksualistów czy „osoby transpłciowe”.

Jest to rozszerzenie przepisów o tzw. „mowie nienawiści”, które poprzednio przewidywały kary za taką mowę w przypadku koloru skóry, pochodzenia narodowego lub etnicznego, „orientacji homoseksualnej”, religii i wierzeń oraz inwalidztwa. W nowej wersji zamiast o „orientacji homoseksualnej” jest mowa o „orientacji seksualnej” oraz dodano „płeć, tożsamość płciową lub ekspresję płciową”.

Zdaniem Moniki Maeland, norweskiej minister sprawiedliwości, zmiany w prawie były konieczne, gdyż należało dostosować ustawodawstwo do „powstających praktycznych sytuacji”. Jej zdaniem osoby „transpłciowe” należą do tych, które wystawione są na „dyskryminację, nękanie i przemoc”. Podobnie argumentują aktywiści ruchu LGBT, twierdząc, że jedna czwarta tzw. „osób LGBT” to ofiary „mowy nienawiści”.

Chociaż Norwegia należy do czołówki krajów, które mają prawo wspierające ideologię gender, dla aktywistów LGBT nie jest ono wystarczająco „liberalne”. Obecnie np. dzieci w wieku siedmiu lat mogą zmienić w Norwegii swoją „tożsamość płciową” bez potrzeby diagnozy medycznej. Nie ma też potrzeby żadnych zabiegów, które zmieniałyby wygląd osoby twierdzącej, że ma inną tożsamość płciową niż jej płeć biologiczna.

Aktywiści z Rainbow Europe uważają, że Norwegia wprowadziła jedynie 68 proc. tego, co uznają za „podstawowe prawa osób LGBT”. Tęczowi aktywiści są „niezadowoleni z faktu, że dzieci młodsze niż siedem lat nie mogą legalnie zmienić swej płci i że interwencja medyczna jest zabroniona w przypadku tych, którzy są za młodzi na świadomie wyrażoną zgodę”. Chcieliby także usunięcia wymogu oceny zdrowia psychicznego osoby, która stara się o opiekę medyczną związaną z transpłciowością.

jjf/LifeSiteNews.com