W dokumencie tym Stowarzyszenie Na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych Oraz Osób Queer „Pracownia Różnorodności” oraz Stowarzyszenie „Lambda Warszawa” całkowicie otwarcie pokazuje, jakie są jego cele. Jednym z nich jest na przykład zakazanie terminu „skłonność seksualna”, które ma być homofobiczne i niedopuszczalne.

 


Użyte przez pełnomocnika pozwanej sformułowania: „preferencje, które często dotyczą nie tylko seksualności”; „preferencje (w tym seksualne)”; „homoseksualne skłonności”; „skłonność seksualna” można odczytać tylko jako próbę uniknięcia prawidłowego, zgodnego z ustaleniami nauki, neutralnego i niewartościującego terminu „orientacja seksualna”. Pełnomocnikowi pozwanej wypada przypomnieć, że homoseksualność, biseksualność i heteroseksualność są równorzędnymi orientacjami seksualnymi. Próby wywarcia wrażenia, że biseksualność i homoseksualność nie są orientacjami seksualnymi, że nie są „prawdziwymi” orientacjami seksualnymi, że są w jakiś sposób niepełnowartościowe, że są gorsze od heteroseksualności, w związku z czym można je degradować i lekceważąco określać jako „skłonność” czy „preferencje” – to przejawy homofobii, języka stygmatyzacji, piętnowania, pogardy i wykluczenia” - oznajmiają pozywający.

 

Bojownicy gejowscy dowodzą także, że nie istnieje spór naukowy dotyczący homoseksualności. I, że wszyscy mają obowiązek przyjąć, że ten typ ekspresji seksualnej, choć niezwykle szkodliwy dla zdrowia i zwyczajnie nienaturalny jest czymś całkowicie normalnym. „Osoby uczestniczące w tym ataku z premedytacją sugerują, że toczy się jakiś spór naukowy czy medyczny, że są jakieś względy inne niż obyczajowe, jakieś względy naukowe i obiektywne, które uzasadniają ich czysto prywatny, subiektywny sprzeciw wobec istnienia osób nieheteroseksualnych oraz podejmowanych przez te osoby starań o emancypację i równouprawnienie. Jednym z jaskrawszych przykładów takiego postępowania był antynaukowy, kłamliwy i obraźliwy tekst T. Terlikowskiego, opublikowany przez pozwaną, będący jedną z przyczyn wytoczenia powództwa” - oznajmiają autorzy dokumentu. A dalej okazuje się, że poddawanie w wątpliwość normalności homoseksualizmu można i trzeba zestawić z rasizmem i antysemityzmem.

 

Pozywający chcą także doprowadzić do sytuacji, w którym jedyną opinią, jaka będzie mogła padać w mediach jest ich własna. Każdy, kto nie uznaje homoseksualizmu za równouprawnioną orientację ma milczeć, bo liczyć się będzie musiał z procesem. „Nie ulega jakimkolwiek wątpliwościom, że rysunek A. Krauzego ani teksty M. Rybińskiego i T. Terlikowskiego nie czynią zadość w/w obowiązkom. Zamiast „prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk” są one wyrazem rzekomych obaw autorów odnośnie tego, jakie będą konsekwencje wprowadzenia w Polsce sformalizowanych związków osób tej samej płci. W istocie zaś są okazją do wyrażenia przez autorów przekonania, że osoby nieheteroseksualne nie różnią się od zoofilów, do drwin z osób nieheteroseksualnych, do ich publicznego upokarzania i oczerniania, do dawania upustu swojej niechęci i pogardzie wobec osób nieheteroseksualnych” - przekonują autorzy sądowego dokumentu.

 

Dowiedziałem się również, że powołanie się na badania, z których wynika, że osoby homoseksualne o wiele rzadziej zachowują wierność, a niewierność jest wpisana niejako w ich relacje, to „nikczemna podłość”, a uznanie, że pary homoseksualne są bezpłodne z natury to nieznajomość nauki, bowiem homoseksualiści są tak samo dobrymi rodzicami, jak heteroseksualiści...

 

itd. itp.

 

Dokument ten napisany jest w sposób, który wyklucza normalną polemikę. Problem polega tylko na tym, że jest on pisany w konkretnym celu. Chodzi o zamknięcie ust inaczej myślącym, ciąganie ich po sądach, utrudnienie głoszenia prawdy o tym, czy są akty homoseksualne. Z tolerancją nie ma to nic wspólnego. Jest to raczej próba ograniczenia przestrzeni wolności, także religijnej. I tak powinno się traktować tego typu procesy. Procesy, które na Zachodzie doprowadziły już do wyroków na chrześcijan. Czy w Polsce będzie podobnie? Czas pokaże!

 

Tomasz P. Terlikowski