Badanie przeprowadzono w formie wywiadu z trzystoma tysiącami Amerykanów. W raporcie końcowym stwierdzono, że osoby przynajmniej raz w tygodniu uczęszczające do kościoła, synagogi czy meczetu, każdego dnia doświadczają "3,36 pozytywnych oraz 0,85 negatywnych emocji", natomiast ludzie nie odwiedzający miejsc modlitwy, mogą liczyć na "jedynie 3,08 dobrych oraz aż 1,04 złych emocji w ciągu danego dnia". Badacze jako "pozytywne emocje" zaklasyfikowali śmiech, zadowolenie, uczucie szczęścia, naukę lub poznawanie czegoś nowego i ekscytującego.   

 

Z badań wynika jednoznacznie, że osoby religijne są "o 10 procent szczęśliwsze" od ludzi, którzy nie są bywalcami świątyń. Jak relacjonuje Wirtualna Polska, raport spotkał się z przytykami zagranicznych internautów w kierunku Polaków, jako społeczeństwa niezwykle, czy wręcz "fanatycznie religijnego". Nieco dalsze wnioski wyciągają redaktorzy Wp.pl, którzy przekonują, że Polacy chodzą do kościoła, bo nie stać ich na "inną rozrywkę", jak kino czy teatr.    

 

"W końcu coraz głośniej narzekamy na wszystko za co trzeba płacić - począwszy od biletów do kina, poprzez ceny posiłków w restauracjach, trunków w pubach, a skończywszy na cenach paliwa. W efekcie Polak, który wciąż jeszcze zarabia dużo mniej, niż Niemiec, Francuz, czy Anglik i którego pieniądz ma niższą siłę nabywczą, czy to aby wyjechać, czy zaplanować romantyczny wieczór (pełen pakiet randkowy: kino, knajpa, może jakaś impreza, czy dodatki), musi sporo odłożyć. A kościół "wpuszcza" za darmo." - zastanawiają się dziennikarze popularnego portalu.  

 

AM/Facet.wp.pl