Wyniki Synodu Amazońskiego w sprawie celibatu i posługi kobiet były przesądzone na długo przed jego rozpoczęciem. Agendę narzucili Niemcy i Austriacy, właściwi organizatorzy zgromadzenia. Prawdziwa rewolucja w Kościele dokona się nie w amazońskiej dżungli, ale w Kościele za Odrą, gdy Niemcy zakończą swoją Drogę Synodalną.

Synod Amazoński opowiedział się za możliwością udzielania święceń kapłańskich diakonom stałym posługującym w niedostępnych regionach Amazonii. To rozwiązanie zostanie wkrótce przeniesione także do innych części świata. Święceni żonaci pojawią się rychło w Austrii i Niemczech.

Koncepcji viri probati nie ukuto bynajmniej dla Amazonii. Od samego początku progresywni teologowie i hierarchowie z krajów niemieckojęzycznych mówili, że jeżeli papież zgodzi się na wyświęcanie żonatych w dżungli, to oni będą chcieli wprowadzić to samo rozwiązanie u siebie. Czołowe figury episkopatów Austrii i Niemiec przedstawiały ten plan wprost. Viri probati to idea niemiecka. Opracował ją posługujący w RPA niemiecki biskup Fritz Lobinger, w Ameryce Łacińskiej rozwijał ją teolog wyzwolenia Paul Süss, w Watykanie lobbowali za nią Austriak bp Erwin Kräutler i mający niemieckie korzenie kard. Claudio Hummes. O to, by odpowiednie sformułowania zostały zawarte w dokumencie finalnym synodu, zadbał arcybiskup Wiednia kard. Christoph Schönborn, którego papież powołał do wąskiej komisji przygotowującej ten tekst.

Synod Amazoński nie opowiedział się wprost za sakramentalnym diakonatem kobiet; nauczanie Kościoła jest zbyt tu zbyt jasne i oczywiste, by progresiści mogli sobie łatwo prowadzić z tym problemem. Zgromadzenie wypełniło jednak wolę Niemców i zaproponowało rewizję nauczania św. Pawła VI na temat posługi lektora i akolity. Miałyby one zostać otwarte dla kobiet. Teoretycznie chodzi o Amazonię, ale zaledwie kilka tygodniu temu przewodniczący episkopatu Niemiec kard. Reinhard Marx mówił, że jest jego wolą, by w Niemczech kobiety mogły na przykład głosić kazania. W tym kierunku będzie zmierzać Kościół.

Co więcej papież Franciszek poinformował, że dalsze prace będzie prowadzić nowy zrewidowany skład komisji ds. diakonatu kobiet, którą Ojciec Święty powołał w 2016 roku. Komisja zakończyła wprawdzie pracę w 2018 roku, ale wynik historycznych badań nie zadowalał progresistów: niemieccy uczeni, tym razem konserwatywni, doszli do wniosku, że sakramentalnego diakonatu kobiet nigdy nie było. Komisja ma obradować więc dalej, chciałoby się zapytać: czy „do skutku”?

Synod Amazoński opowiedział się też za amazońskim rytem liturgicznym. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że inkulturacja w wydaniu watykańskich progresistów polega na bezkrytycznym przyjmowaniu wielu pogańskich praktyk. Symbolem manowców na które wkroczył Kościół będą już po wieki figury amazońskiego bóstwa, Pachamamy, które hołubiono w Ogrodach Watykańskich, a później ustawiono w kościele Santa Maria in Traspontina. Bp Athanasius Schneider z kazachskiej Astany bez cienia przesady nazwał te figury nowym złotym cielcem. Amazoński ryt liturgiczny będzie z dużym prawdopodobieństwem traktować rdzenną kulturę Indian jako źródło Objawienia, tak, jak zaproponował stworzony przez niemieckich progresistów dokument przedsynodalny, Instrumentum laboris.

Kościół katolicki za pontyfikatu Franciszka chce przybrać ekologiczną i amazońską twarz. W istocie jest to twarz europejska i niemiecka. Wszystkie wielkie przemiany tego pontyfikatu, od Komunii świętej dla rozwodników, przez Komunię dla protestantów, poprzez zmiany w rozumieniu kapłaństwa i nowe formy inkulturacji są kolejnymi krokami w wielkim planie europejskich modernistów. Synod Amazoński odbywał się pod pozorem niesienia pomocy duszpasterskiej Indianom. W istocie był narzędziem służącym rewolucyjnie nastawionej grupie hierarchów z Europy do dokonania kolejnego wielkiego kroku na drodze głębokiej protestantyzacji Kościoła.

Dokument synodalny nie będzie mieć mocy wiążącej. Papież zapowiedział, że napisze posynodalną adhortację apostolską.

To zrozumiałe: trzeba dużej pracy nad tekstem, tak, by wszystko było przemyślane - aż do ostatniego przypisu.

Paweł Chmielewski