Tomasz Wandas, Fronda.pl: Coraz częściej słyszymy o zamieszaniu wokół Westerplatte. Jedni mówią, że muszą go bronić przed PiSem, inni, że to prezydent Gdańska wywołuje niepotrzebną awanturę. Jaka jest istota tego sporu? O co toczy się gra? 

Prof. Jan Żaryn, senator RP: Spór nabrał za sprawą Pani prezydent Gdańska charakteru partyjno-polityczno-wyborczego, podkreślić trzeba, że jest to jej świadomy wybór. Moim zdaniem wcale nie musiało się tak stać, wystarczyło wyjąć z tego „pakietu” sprawy Westerplatte i uznać, że Państwo Polskie ma obowiązki wobec swojej historii. 

To znaczy? Jakie to obowiązki?

Takim obowiązkiem jest między innymi zajęcie się właściwym uhonorowaniem tych, którzy bronili na Westerplatte Polski w pierwszym tygodniu II wojny światowej, oraz samego miejsca. Dotychczasowe starania (jeżeli takowe by były) nie utwierdzały przedstawicieli Państwa Polskiego w przekonaniu, że miejsce to jest należycie honorowane (tu bardzo długo moglibyśmy mówić o tym jak dziś wygląda Westerplatte). Trzeba to zmienić. Działać trzeba już teraz, gdyż wielkimi krokami zbliża się osiemdziesiąta rocznica wybuchu II wojny światowej. Polski rząd prowadzi dziś dość czytelną politykę historyczną, w której chcemy zaprezentować Europie rzeczywisty przebieg II wojny światowej. Ewidentnie kontrargumentem byłoby, gdybyśmy jednocześnie jako obecny rząd nie zadbali o tak wyraziste miejsce, charakteryzujące przebieg tejże wojny. Tym bardziej, że bez wątpienia - i jest to bardzo ważny argument - nie przez wszystkich 1 września jest uznawany za początek II wojny światowej, zatem trzeba nam walczyć  i o tę prawdę, by w narracji światowej uznano, że to napad na Polskę był początkiem potwornego zła, które spowodowało śmierć ponad sześćdziesięciu milionów ludzi. 

Według doniesień radia RMF FM Andrzej Duda wyraził chęć szybkiej budowy nowego muzeum, które ma upamiętnić bohaterów września 1939 roku. "Miasto do tej pory nie potrafiło sprawnie zagospodarować tego terenu" - mówili nieoficjalnie urzędnicy z Kancelarii Prezydenta. Kilka dni temu włodarze Gdańska apelowali do prezydenta o zawetowanie specustawy. Natomiast prezydent Gdańska zapowiada napisanie listu do prezydenta Dudy, w którym ma zaapelować o ponowne rozważenie argumentów władz miasta Gdańsk. I czego możemy się spodziewać, gdy prezydent Duda nie wysłucha jej prośby? Czy niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie prezydent Duda, pani Dulkiewicz osiągnie swój cel? Czy może jednak stracić? Tylko jeśli tak, to dlaczego podjęła to ryzyko?

Przede wszystkim mam nadzieję, że pan prezydent Andrzej Duda podpisze specustawę i że rzeczywiście ruszy cały mechanizm organizacyjno-finansowy, który pozwoli muzeum II wojny światowej w Gdańsku być skutecznym inwestorem. W odpowiedzi na poprzednie pytanie, zacząłem od krytycznego zdania wobec pani Dulkiewicz, podkreślając, że spór wokół Westerplatte ma charakter emocjonalny i polityczny oraz ściśle wiąże się z najbliższymi wyborami. Jeżeli ta postawiona przeze mnie teza jest prawdziwa, to z pewnością będzie kontynuowany wątek propagandowo-oskarżycielski w którym dominować będzie pogląd, że PiS zawłaszcza przestrzeń, dziedzictwo polskie nie dając prawa samorządowi do należytego i dobrego opiekowania się Westerplatte. 

Co Pan na to?

Moim zdaniem samorząd Gdańska miał naprawdę bardzo dużo czasu, żeby udowodnić swoją wrażliwość dotyczącą honorowania tego miejsca. Przez dziesięciolecia nie skorzystano z tego, by ją ujawnić. 

Teraz jest inaczej?

Tak, teraz jest ona ujawniana i bardzo dobrze, że lekcja ze strony autorów specustawy wpływa na większą mobilizację w kierunku uhonorowania osiemdziesiątej rocznicy wybuchu II wojny światowej. Na pewno w związku z tym pani prezydent Dulkiewicz świetnie zorganizuje i przeprowadzi główne uroczystości pod pomnikiem Westerplatte 1 września 2019 roku. 

Prezydent Gdańska była pytana w RMF FM także o ostatnią wypowiedź senatora Waldemara Bonkowskiego (niezrzeszony, w przeszłości związany z PiS). Polityk nazwał Dulkiewicz "Frau" (niem. pani - przyp. red.) oraz stwierdził, że gdańska polityka "od wielu lat jest proniemiecka”. Na co pani Dulkiewicz odpowiedziała: „Mnie ucieszyły słowa lidera PiS, że trzeba poszukać porozumienia, zgody (...) cieszy mnie, że najważniejsza osoba mówi te rzeczy – to znaczy że Jarosław Kaczyński poddał się refleksji co do naszego języka debaty publicznej” - stwierdziła Dulkiewicz. Słów Bonkowskiego nie chciała komentować. Czy gdańska polityka jest proniemiecka? Oraz o czym świadczy wyważony ton prezesa Prawa i Sprawiedliwości w tej sprawie? 

Przede wszystkim wzajemnie chcemy dawać sobie szansę. Ja także mogę powiedzieć, że nie podpisuję się pod słowami wypowiedzianymi przez senatora Bonkowskiego, takie opinie to zamykanie sobie drogi do dialogu.

Dlaczego dawanie szansy pani prezydent Dulkiewicz jest istotne? 

To szalenie istotne, ponieważ na jednej szali "wagi" jest doświadczenie, na drugiej- fakty, choćby ostatnio opisane w tygodniku „Sieci”, które tak bardzo zbulwersowały panią Dulkiewicz. Wolne Miasto Gdańsk zostało utworzone traktatem wersalskim wbrew polskiej racji stanu, wbrew polskiej opinii publicznej, wbrew polskiej delegacji na czele z Dmowskim i Paderewskim, w związku z tym przywiązywanie się do tego projektu politycznego jest postawą antypolską. W tej kwestii nie ma cienia wątpliwości. Każda sugestia, czy to w formie obramowania Gdańska słupkami, czy w formie jeżdżącego z przedwojennymi kolorami tramwaju etc., jest niebezpiecznym skrętem władz miasta w kierunku (delikatnie mówiąc, by nie używać mocnych słów) „nieczytelnym”.

Poza delikatnym językiem, jak jeszcze można "dać sobie szansę"?

Dawanie sobie wzajemnie szansy, to między innymi projekt, by w Gdańsku stanął pomnik rotmistrza Witolda Pileckiego, przy muzeum historii II wojny światowej. Miejmy nadzieję, że władze miasta dojdą bardzo szybko do wniosku, że ten pomnik jak najbardziej wpisuje się zarówno w polską, jak i gdańską tradycję. 

Jak długo władze Gdańska będą prowadzić tą antypolską propagandę? Jak długo pani Dulkiewicz będzie oskarżać Prawo i Sprawiedliwość o to, że chce zawłaszczyć Westerplatte? Co musi się wydarzyć by ten spór, o sprawy fundamentalne, łączące wszystkich Polaków w końcu się skończył?

Jeżeli moja teza jest słuszna i jest to spór specjalnie "podgrzewany" ze względu na zbliżające się wybory (i zorientowany głównie na mieszkańców Gdańska), to skończy się wraz z ogłoszeniem wyników wyborczych. Niestety, ale w polityce bardzo często jest tak, że ludzie, którzy podejmują pewną decyzję dotyczącą bieżącej polityki, gdy czas trwania tego bieżącego zadania się kończy udają, że nigdy nie było jego początku. Oczywiście nie ma na to naszej zgody, niezależnie od tego, jak potoczy się ten spór historyczny, to i tak po czasie opinia publiczna wyciągnie z niego wnioski. Doświadczenie ma to do siebie, że buduje opinię oraz ocenę osoby (w tym przypadku osoby pani prezydent Dulkiewicz) - z pewnością od tego pani prezydent nie ucieknie, nawet jeśli za parę miesięcy bardzo będzie tego chciała. 

Czy myśli Pan, że ta awantura wokół Westerplatte poprawi notowania Platformy w Gdańsku? Czy jednak nie będzie miało to odwrotnego skutku i czy PO jednak nie straci?

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ ta polityczna gra być może znajdzie swoich odbiorców, zwolenników Platformy Obywatelskiej, którzy szczególnie jako mieszkańcy wielkich miast zostali w jakiejś mierze propagandowo zarażeni taką opinią (dotyczy to nie tylko Gdańska, ale i np. Warszawy oraz Łodzi), że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest rządem opresyjnym wobec tradycji samorządnych i samorządowych w Polsce. Ta forsowana w emocjach narracja może okazać się zupełnie nieskuteczna. Jak będzie- tego nie wiem. Natomiast z pewnością jest ona (jak wiele „broni” używanych w polityce) fałszywa i  haniebna. 

Dziękuję za rozmowę.