Uporczywie nie stawia się przed prokuratorem. Był już wzywany kilkadziesiąt razy – na ponad 20 terminów – poinformował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w rozmowie z „Gazetą Polską”, dodając że prokuratura wystąpiła do sądu z wnioskiem o aresztowanie Romana Giertycha.

Tymczasem Giertych – jak przypomina „GP” - twierdzi, że nie przedstawiono mu żadnych zarzutów.

Gdyby tak było, to nie mogłyby mieć statusu podejrzanego osoby, które ukrywają się lub uciekły za granicę, a jest podejrzenie, że dopuściły się przestępstw. A tak nie jest – stwierdza minister sprawiedliwości.

- Prawo umożliwia postawienie zarzutów nawet wówczas, gdy sprawca zbiegł i się ukrywa. Decydujące jest wydanie przez prokuraturę postanowienia o przedstawieniu zarzutów, a nie ich ogłoszenie podejrzanemu. I takie postanowienie wydała prokuratura – wyjaśnia Zbigniew Ziobro.

Jak podkreślił, obstrukcja Giertycha nie może wstrzymywać śledztwa. Uściślając dodał, że nowe dowody pozwoliły na postawienie mu dodatkowych zarzutów. Chodzi o zaangażowanie mecenasa w sprawę, za którą Giertych miał otrzymać 4,5 mln zł w postaci pieniędzy i kilka mieszkać, a mecenac Giertych jako prawnik brał udział przez niespełna półtorej godziny w jednej sądowej rozprawie – podaje Ziobro.

Jak wyjaśnia prokuratura, to „monstrualne honorarium było sposobem na wyprowadzenie pieniędzy z giełdowej spółki”.

 

mp/pap