Mija rok, odkąd na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, po których wybuchły antyreżimowe protesty. Białoruskie media państwowe publikują materiały promocyjne dotyczące tego, jak Białoruś "obroniła się przed kolorową rewolucją".

"Życzenia z okazji Dnia Zwycięstwa suwerennej i niepodległej Białorusi" - przeczytać można na paskach w białoruskiej telewizji państwowej.

Media państwowe zachęcają do rozklejania w miastach plakatów upamiętniających zwycięstwo. Plakaty mówią o tym, że 9 sierpnia Białoruś "dokonała wyboru", "pokonała rewolucję i zamęt". Plakaty akcentują dotychczasową, nawiązującą do czasów ZSRR, czerwono-zieloną flagę Białorusi.

Władze prowadzą kampanię medialną, z której wynika, że jedynie aktualne władze białoruskie są w stanie służyć narodowi i krajowi. Ubiegłoroczne protesty organizowane były zaś przez wichrzycieli i tych, którzy zamiast budować woleli burzyć.

Na obwodnicy Mińska już od dawna co kilkaset metrów stoją billboardy, na których lekarze, nauczyciele, żołnierze zwracają się do obywateli: „To my was, leczymy, uczymy, bronimy”.

- Za społeczeństwo uważa się tylko tych, którzy popierają Łukaszenkę. Pozostali to wrogowie, zdrajcy, terroryści, faszyści - powiedział Polskiej Agencji Prasowej białoruski politolog Waler Karbalewicz.

Dziennikarze z mediów państwowych drwią z protestów, pytając "gdzie są ci, którzy rzekomo chcieli przemian?". Państwowa telewizja przygotowała nawet czteroodcinkowy film dokumentalny poświęcony wyborom z 9 sierpnia 2020 roku i protestom, które miały po nich miejsce. Protesty określone są mianem "kolorowej rewolucji", "spisku, zamachu, zbrojnego buntu, chaosu".

Serial podkreśla, że protesty miały miejsce w wyniku spisku USA, Polski, Litwy i Ukrainy. Jest także mowa o bohaterstwie sił rządowych, które obroniły kraj. Dużo uwagi poświęcono „demaskowaniu” fałszywych, jak przekonują autorzy, informacji o torturach w aresztach, łamaniu prawa, przemocy milicji.

Białoruskie media wskazują także, że obrona kraju i powstrzymanie chaosu było możliwe jedynie dzięki żelaznej woli Aleksandra Łukaszenki. Jakaż to szkoda, że od dawna zajęty jest już pseudonim "Stalin" - człowiek ze stali...

jkg/biełsat