Już kilkakrotnie wskazywałem, gdzie PiS może szukać dodatkowych głosów. Tradycyjny elektorat partii prawicowych to około 10 procent społeczeństwa. Są to ludzie o konserwatywnych poglądach, nastawieni patriotycznie, często wywodzący się z rodzin akowskich czy z tradycjami NSZ i Żołnierzy Wyklętych. Przy pięćdziesięcioprocentowej frekwencji daje to około 20 procent głosów.

Mam wrażenie, że ten elektorat nawet się obecnie powiększa, za sprawą młodych ideowych ludzi. Stąd też wciągnięcie do rządu Adama Andruszkiewicza uważam za ruch dalekowzroczny, pozwalający przyciągnąć część nowego pokolenia prawicy. Drugą część wyborców PiS-u stanowi tzw. elektorat socjalny. To ludzie, których III RP wykluczyła, skazując na społeczną i ekonomiczną depresję. Oni na Dobrej Zmianie zyskali najwięcej. Ale efekt tego jest taki, że motywacja do głosowania z powodu niedużych świadczeń socjalnych spada. Elektorat ten będzie się zmniejszał, choć strach przed powrotem PO wielu jeszcze wygoni z domu, by bronić swoich zdobyczy. W miejsce malejącego elektoratu socjalnego tworzy się coraz większa przestrzeń na nowe otwarcie, coś, co ja nazywam republikanami, a tradycyjnie w społeczeństwach zachodnich stanowią klasę średnią.

Mylnie często nazywane elektoratem środka. Światopogląd tej grupy jest bardzo mocno zróżnicowany, ale dokonuje ona wyborów w znacznej mierze ze względu na interes ekonomiczny. To są ludzie zarabiający powyżej przeciętnej. Wśród nich jest wielu menedżerów, lekarzy, przedstawicieli wolnych zawodów i wysokiej rangi specjalistów. Są to też właściciele małych firm. Mówimy o milionach osób usatysfakcjonowanych swoją pozycją, ale niezadowolonych z wysokich obciążeń podatkowych nałożonych na pracę.

Jak ich pozyskać? Zmniejszyć te obciążenia. Nie trzeba tu żadnej rewolucji. Można ogłosić wieloletni program obniżania na przykład obciążeń ZUS-owskich. Jeden procent rocznie. Pewnie wielu by zaakceptowało, żeby w zamian za obniżkę ZUS-u na pensjach czy zleceniach, objąć paroprocentową składką emerytalną umowy o dzieło. To jedna z możliwości. Podnosząc kwotę wolną od podatku, obniżamy podatki wszystkim. To inna możliwość. Powtarzam, nie chodzi tu o działania nagłe, lecz ogłoszenie kierunku zmian fiskalnych. Zmniejszymy wtedy skłonność pracodawców do uciekania w umowy śmieciowe. 

Taki pakt zawarty z klasą średnią może dać PiS-owi nie tylko dodatkowe głosy w najbliższych wyborach, lecz także pozwolić na rządy wielokadencyjne. PiS musiałby się ogłosić strażnikiem interesów również klasy średniej. To jest korzystne dla wszystkich, także dla finansów państwa. Będzie mniej szarej strefy. W Polsce rosną problemy ze znalezieniem pracowników. Nie wygramy konkurencji płacowej z Niemcami czy Francją. Możemy jednak zwyciężyć niskimi obciążeniami na legalną pracę. Trzeba wprowadzić do systemu podatkowego miliony pracowników z Ukrainy, Białorusi czy innych państw i ułatwić ekonomicznie decyzje o powrotach Polakom pracującym w UE. PiS i całe państwo ma tu wszystko do zyskania. 

Tomasz Sakiewicz

Tekst pochodzi z najnowszego tygodnika "Gazeta Polska" nr. 03; data: 16.01.2019.