Aktywiści organizacji ,,Greenpeace'' przykuli się do drzew w Puszczy Białowieskiej. W brawurowej akcji ochrony kornika kładącego świerki tysiącami spędzili w lesie noc. Czekają na leśniczego, który, mówiąc kolokwialnie, póki co po prostu ich ,,olał''.

Ekolewusy nie chcą, by ktokolwiek wycinał drzewa w Puszczy (to może tylko kornik!!!) i by ktoś drzewa z lasu wywoził.

- Jeśli maszyny wrócą – na pewno będziemy interweniować. Nadal czekamy na reakcję nadleśniczego - zapowiedziała Hanna Hoszowska organziacji.

Kolorowy protest odbył się w Puszczy Białowieskiej we wtorek; 70 ekolewusów z 12 krajów europejskich pomstowało na PiS i ministra Jana Szyszko, domagając się spełniania dyktatu Trybunału Sprawiedliwości UE o zaprzestaniu wycinki chorych drzew.

20 aktywistów, których media lewicowe spod znaku Michnika nazywają ,,obrońcami Puszczy'', przykuło się do drzew, a druga tak samo liczna grupa - do maszyn wycinających (harwesterów i forwarderów). Reszta skandowała, pokazywała banery i urządzała zwykłą sobie zieloną hucpę.

W końcu protesty zostały ukrócone. Łańcuchy ekolewusów przecięto, a wobec stawiania przez nich oporu straż leśna musiała wynieść ich poza las. Pozostawiono tylko grupę siedzacą na drzewach, bo ich ściąganie w dół mogłoby zakończyć się tragicznie, a rozlewu ,,zielonej'' krwi ku chwale kornika nikt przecież nie chce.

mod/wyborcza.pl, fronda.pl