Akceptacja kandydatury Arndta Freytaga von Loringhovena, syna adiutanta Adolfa Hitlera, oficera Wehrmachtu, na nowego ambasadora Niemiec w Polsce, była dość długotrwała i wywoływała sporo kontrowersji po stronie polskiej. Jak zapewniała strona niemiecka, a za nią polski MSZ, nowy ambasador nie miał być polakożercą i miał się uczyć polskiej historii. Zaczynając od udostępniania kłamliwych tekstów Jana Grabowskiego, chyba nie zaczął tej nauki w najlepszym miejscu i przy najlepszym autorze.

Warto przy tej okazji przypomnieć, że to właśnie Jan Grabowski jest autorek kłamstwa medialnego o "200 tysiącach Żydów zabitych przez Polaków".

Zacytowany tym razem teskt Grabowskiego, jak oceniają historycy jest „miałki”. Wskazuje na winę Polaków w Holokauście i pomijana znaczącą rolę jaką dla "Żegoty” odegrała Zofia Kossak-Szczucka. Wspomina rzecz jasna Bartoszewskiego i Sendlerową. Wszystko wydaje się w tym tekście zmierzać do hipotetycznego wniosku, jaki w zamiarze autora „powinien” wysnuć czytelnik, że "nie tylko Niemcy byli źli", a więc jest kolejną próbą rozmywania odpowiedzialności Niemców za holokaust, II wojnę światową i mordy, których dokonali.

Może warto podesłać nowemu panu ambasadorowi listę książek i materiałów, które bardziej oddają prawdę historyczną, co oczywiście nie zmienia faktu, że jako ze współczesnym sąsiadem, jakim są Niemcy, nie tylko trzeba ale należy konstruktywnie współpracować zarówno gospodarczo jak i politycznie.

mp/tysol.pl/twitter/fronda.pl