Wygląda na to, że protesty Strajku Kobiet właśnie wygasają. Organizatorom wulgarnych manifestacji kończy się paliwo. Na kolejnych protestach obserwujemy coraz mniejszą frekwencję. Za to coraz mniej tolerancyjni dla agresji, blokowania miast i stwarzania zagrożenia epidemicznego są obserwatorzy. Szeregiem manipulacji początkowo udało się Marcie Lempart zmobilizować tłumy. Teraz jednak od swojej liderki odcinają się same aktywistki Strajku Kobiet.

22. października Trybunał Konstytucyjny, orzekając w pełnym składzie, za niezgodne z polską konstytucją uznał zawarte w ustawie z 1993 roku przepisy pozwalające na aborcję w przypadku podejrzenia u dziecka choroby bądź wady.

Orzeczenie trybunału wykorzystała Marta Lempart stojąca na czele Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Mimo trwającej eskalacji pandemii koronawirusa i obostrzeń, rozpoczęły się tłumne manifestacje przeciwko orzeczeniu Trybunału. Tłumy przyciągały powielane przez lewicowe media manipulacje, sugerujące m.in., że zakazano w Polsce aborcji w przypadku zagrożenia życiu matki czy badań prenatalnych.

Manifestacje stawały się coraz bardziej wulgarne i agresywne. Dewastowano miejsca polskiej pamięci i katolickie świątynie. Atakowano duchownych i ludzi o innych od Marty Lempart poglądach. Sama liderka Strajku Kobiet zaczęła wprost wyrażać swoje postulaty. Nie chodziło jej wcale o orzeczenie TK. Żyjąca w związku homoseksualnym feministka żąda m.in. legalnej aborcji na życzenie, wyrzucenia religii ze szkół czy zrezygnowania z Funduszu Kościelnego. Swoje postulaty wyraża przy tym publicznie w niezwykle wulgarny sposób, jako przecinka w zdaniach używając słowa „k***a”. Przypomina Krzysztofa Kononowicza, tyle że zamiast „nie będzie niczego”, wszystkiemu mówi „wyp***ć”.

To sprawiło, że osoby początkowo dające się zwieść hasłami o „walce o prawa kobiet”, zaczęły dystansować się od Strajku Kobiet. Sprzeciw wobec działań Marty Lempart publicznie wyrażają już sami koordynatorzy protestów. Zdaje się, że jesteśmy przy końcu trwających dwa tygodnie wulgarnych zamieszek.

- „Ogólnopolski Strajk Kobiet jest w fazie wygaszania. W początkowej jego fazie zmanipulowano opinię publiczną, że całkowicie zakazujemy aborcji wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Ludzie jednak dostrzegli, że chodzi tu o bardzo brudną politykę, działania niedemokratyczne. Obalenie rządu za wszelką cenę i dlatego zaczęli się z tych protestów wycofywać” – ocenia w rozmowie z portalem tvp.info poseł PiS Jan Mosiński.

- „To już się skończyło. Obserwujemy w dużych miastach i w mniejszych ośrodkach, gdzie te protesty miały apogeum dwa tygodnie temu, że ten entuzjazm opadł. Społeczeństwo jest ofiarą tych protestów, bo wiążą się z utrudnieniami w ruchu drogowym, wulgarnymi słowami w przestrzeni publicznej, bo nie każdy chce to słyszeć, a na pewno nie rodzice, którzy nie chcą, żeby dzieci słyszały obelżywe, wulgarne słowa” – dodaje poseł Tomasz Rzymkowski.

Poseł Konfederacji Robert Winnicki podkreśla, że wszystko wskazuje na to, iż Strajk Kobiet podzieli los KOD-u:

- „Pani Lempart jest postacią skrajną, trochę śmieszną, trochę straszną. Na tyle radykalną, że odpychającą nawet dla większość tych, którzy brali udział w tych manifestacjach” – mówi.

kak/tvp.info.pl, Fronda.pl