W związku z dużą liczbą nowych zakażeń słychać wiele głosów, które przekonują, że rząd ponownie powinien zamknąć szkoły i wrócić do nauki zdalnej, jaką wprowadzono wiosną. Temu pomysłowi zdecydowanie przeciwny jest minister edukacji Dariusz Piontkowski, który podkreśla, że dla ucznia niezwykle ważny jest bezpośredni kontakt z nauczycielem.

Kiedy tak zwani „antymaseczkowcy” protestują przeciwko wprowadzanym obostrzeniom, nie brakuje też osób, wedle których obecne restrykcje są zbyt łagodne i przekonują o konieczności ich zaostrzenia. Słychać m.in. wezwania do ponownego zamknięcia szkół i wprowadzenia zdalnego nauczania.

Takiemu rozwiązaniu przeciwny jest minister Dariusz Piontkowski. Zwraca on uwagę na znaczenie, jakie ma w nauczania bezpośredni kontakt ucznia i nauczyciela, dlatego podkreśla, że należy unikać odgórnego zamykania szkół w całym kraju:

- „Bezpośredni kontakt nauczyciela z uczniem jest nie do zastąpienia. Uważam, że dopóki jest to możliwe, należy unikać odgórnego zamykania szkół w skali całego kraju” – napisał polityk na Twitterze.

- „Obecnie jest możliwość reagowania w tych miejscach, gdzie jest realne zagrożenie epidemiczne” – dodał.

Przed sobotnią konferencją prasową premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, na której zaprezentowano strategię rządu w walce z COVID-19, RMF FM podało nieoficjalną informację o planach powrotu do zdalnej edukacji, co premier miał na tej konferencji ogłosić. Informacje te jednak się nie potwierdziły:

- „Bardzo intensywnie dyskutujemy kwestie systemu edukacji. Trzeba podkreślić, że na dziś 98 proc. szkół funkcjonuje w systemie stacjonarnym. Tylko niewielki procent funkcjonuje w systemie zdalnym albo hybrydowym. Zaproponowana przez ministerstwo edukacji w sierpniu strategia na razie zdaje egzamin” – mówił w sobotę szef rządu.

- „Dlatego na dzisiaj nie widzimy konieczności, aby wprowadzać obowiązek nauki w trybie zdalnym” – dodał.

kak/Twitter, Fronda.pl