Lalkami bawią się też chłopcy – przekonuje producent najbardziej popularnych lalek na świecie. Dlatego do reklamy zaangażował uroczego blondynka, który wykrzykuje, że ten konkretny model lalki jest najlepszy. Jak rozumiem, to przełamywanie stereotypów i walka z funkcjonującymi w społeczeństwie uprzedzeniami, jakoby chłopaki nie płaczą i nie bawią się dziewczyńskimi zabawkami. Z jednej strony internauci się reklamówką zachwycali: „Prawie się popłakałem, oglądając tę reklamę. Bawiłem się Barbie w dzieciństwie, razem z moją siostrą. I zawsze się tego wstydziłem. Cieszę się, że miałem rodziców, którzy to akceptowali. Nie wszystkie dzieci mają to szczęście. Pozwalajmy dzieciom być po prostu dziećmi. Dziękuję za tę reklamę. Chłopcy też lubią lalki!” – napisał internauta. Inny z kolei dopatrzył się w tym filmiku jedynie promocji homoseksualizmu. Bo przecież przebierać lalki, urządzać im przyjęcia może tylko gej. Albo miłośnik gender.

Ale kto powiedział, że lalki służą tylko do przebierania. Ponoć świetnie się nadają na żołnierzy podczas zabawy w wojnę (a już szczególnie Barbie, bo jej świetnie odpadała głowa – donieśli mi koledzy). Jaki jeszcze mogą zrobić z lalki użytek podpowiada też niezawodny Mikołajek. Może być na przykład… jeńcem. Zresztą wyobraźnia dzieci jest nieograniczona.

Jak się okazuje ów „gender” w praktyce realizują duże rodziny, w której są i chłopcy, i dziewczynki. Tu nie dziwi nikogo, że jednego dnia dzieci wspólnie bawią się lalkami, gotują im obiad, przebierają, wyprowadzają na spacer czy organizują dla nich przedszkole. Albo wożą samochodami, urządzają im wycieczki, czy wspinaczki na łóżka piętrowe. A drugiego dnia porzucają lalki na rzecz klocków czy samochodów. I cały dzień śmigają wyścigówkami po podłodze – wszyscy razem, chłopcy i dziewczynki, organizując wyścigi, budując garaże czy inne warsztaty. Nikt nikogo nie wyśmiewa, nikt nikogo palcami nie wytyka. Dzieci bawią się tym, na co mają ochotę. Wszystko zależy od ich fantazji. Ja jako matka nic wstydliwego w tych zabawach nie widzę. Nie oznacza to jednak, że nie zauważam pewnych preferencji. To, że od czasu do czasu chłopcy bawią się lalkami czy misiami, nie znaczy, że frajdy im nie sprawiają klocki czy samochody. Z podziwem też patrzą na swoje siostry, które mogą godzinami przebierać, układać lalki do spania czy szyć im nowe ubranka. Im by się to dawno już znudziło. Bo nie jest prawdą, że dzieci są takie same. Każdy, kto ma w domu i chłopców, i dziewczynki, wie, że całe to genderowe gadanie nie ma sensu, bo dzieci są różne i jednak płeć w jakiś sposób determinuje ich bardziej do jednych zabaw, a mniej do innych. Przecież to nie jest tak, że wszystkie matki na całym świecie są zniewolone stereotypami i w tym zniewoleniu wychowują swoje dzieci.

Tak bowiem jak dziewczynki przez zabawę lalkami naśladują mamy i przygotowują się do tej roli, podobnie chłopcy przygotowują się do przyszłej roli ojca. Zabawa lalkami czy misiami też temu sprzyja. Promowane dziś aktywne ojcostwo przecież zakłada wspólne zabawy z dziećmi, spacery, karmienie czy kąpanie. I dziś nikogo już nie dziwi spacerujący z wózkiem mężczyzna. Czasy, kiedy ojcowie byli odsuwani od opieki nad dziećmi, bo na pewno zrobią im krzywdę, już – na szczęście  - dawno minęły. Dziś ważna jest ich obecność od pierwszego dnia życia dziecka. I zaangażowanie. Kąpiący czy przytulający dziecko ojciec nie jest przez to mniej męski, a wręcz przeciwnie. Jeśli więc syn ma ochotę na zabawę lalkami czy pluszakami, niech się bawi w najlepsze. Naprawdę nie doszukiwałabym się w tym żadnej ideologii. Raczej zaspokojenie potrzeby rozwojowej. Bo przecież chłopcy, choć są zdecydowanie inni niż dziewczynki, także lubią pobawić się w dom. Nawet jeśli uważają, że to niemęskie.

Małgorzata Terlikowska