Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow spekulacje, że Turcja może zbudować bazę wojskową w Azerbejdżanie, uznaje za „plotki”. Jednak wizyta prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana na Kaukazie musi bardzo niepokoić Rosję. Pomysł ewentualnej bazy wojskowej Turcji w regionie to tylko jeden z aspektów wizyty Erdogana w Azerbejdżanie.

Turcja bardzo pomogła Azerbejdżanowi w pokonaniu Armenii w wojnie o Górski Karabach na jesieni 2020 roku. Tureccy oficerowie doradzali armii azerbejdżańskiej, a na froncie walczyły oddziały lojalnych wobec Ankary sunnitów z Syrii. Spustoszenie w szeregach armeńskiej armii i oddziałów separatystów karabaskich siały zaś pozyskane od Turcji drony bojowe Bayraktar. Recep Tayyip Erdogan podczas wizyty w Baku powiedział, że nie można wykluczyć możliwości, że Ankara zbuduje wojskową bazę w Azerbejdżanie w ramach umowy podpisanej przez prezydentów obu państw 15 czerwca. Tzw. „deklaracja z Szuszy” o sojuszniczych relacjach Azerbejdżanu i Turcji wzywa do jeszcze większego zacieśnienia współpracy dwustronnej w sferze militarnej. Przewiduje też, że obie strony ruszą sobie na pomoc, jeśli któraś z nich zostanie zaatakowana przez „państwo trzecie”. Ławrow był pytany o tę sprawę 18 czerwca, po spotkaniu w Moskwie z szefem MSZ Białorusi Uładzimirem Makiejem. Odpowiedział, że nie komentuje plotek. Poważniej odniósł się do tego rzecznik Kremla. Rozmieszczanie obiektów wojskowych NATO w pobliżu granic Rosji jest powodem do szczególnej uwagi i niezbędnych kroków mających zapewnić bezpieczeństwo – powiedział tego samego dnia Dmitrij Pieskow. Władze Armenii potępiły wizytę złożoną w Szuszy 15 czerwca przez Erdogana i prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa. Szusza to kluczowe miasto odbitej przez Azerów części Górskiego Karabachu. Erdogan zapowiedział otwarcie przez Turcję konsulatu w Szuszy, jak też koprodukcję przez oba kraje wojskowych dronów. Podczas wizyty w Azerbejdżanie turecki prezydent wezwał też do stworzenia regionalnej platformy z udziałem Azerbejdżanu, Turcji, Rosji, Iranu, Gruzji i Armenii. Ten pomysł też musi budzić zaniepokojenie w Moskwie. Rosja chce bowiem pozostawać głównym mediatorem w konflikcie azerbejdżańsko-armeńskim i nie dopuszczać innych państw z zewnątrz do tego regionu. Z Turcją się nie udało i można tylko oczekiwać coraz intensywniejszej działalności dyplomatycznej Ankary na Kaukazie. Szczególnie może tu chodzić o zbliżenie z Gruzją.


Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.
[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]