Mariusz Paszko, Fronda.pl: Jak skomentowałby Pan wystąpienie byłego premiera, a obecnie szefa EPL Donalda Tuska podczas zjazdu CDU, które wielu komentatorów określa wprost jako poddańcze, a pan europoseł Tarczyński użył nawet sformułowania „hołd tuski”?

Adam Borowski, polski działacz opozycji demokratycznej i niepodległościowej w PRL, wydawca i działacz społeczny: Dla mnie to było podsumowanie polityki, którą Donald Tusk dotychczas prowadził. On realizował politykę niemiecką w takiej formie, w jakiej wyznaczyła mu pani Angela Merkel. To jest ten związek, który się ciągnie jeszcze z czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego, kiedy było to ugrupowanie niemieckie. Te niemieckie pieniądze i utworzenie KLD niejako stworzyły Tuska. On sam nigdy nie był politykiem samodzielnym. On był politykiem, który był związany, ponieważ pobieranie pieniędzy zobowiązuje i on z tych wszystkich zobowiązań się wywiązywał. To właśnie niemiecka polityka Tuska doprowadziła do likwidacji polskich stoczni, a zachowania stoczni niemieckich. To jest tylko kolejna odsłona tych jego związków z Niemcami.

Natomiast w momencie, kiedy pani Merkel odchodzi, to jego wystąpienie jest rzeczywiście takim wierno-poddańczym hołdem, ponieważ to właśnie dzięki pani Merkel otrzymywał on te najwyższe stanowiska europejskie. Nie jest to zdecydowanie polityk polski. Jest to po prostu polityk niemiecki.

Dzisiaj w „Gazecie Wyborczej” ukazał się tekst, w którym Czerska zmienia narrację w stosunku do przejęcia przez PKN Orlen niemieckiego koncernu prasy lokalnej w naszym kraju Polska Press. Dotychczas dla tamtych kręgów mediowych był to skandal, a Niemieckie Stowarzyszenie Dziennikarzy DJV biło na alarm, że w Polsce może dojść do zniewolenia nie tylko mediów, ale nawet samych dziennikarzy. Teraz GW pokazuje, jacy Niemcy byli sprytni sprzedając Polska Press i jak dobry biznes na tym zrobili. Co Pan sądzi o takiej zmianie narracji?

To jest tak samo, jak sprzedane polskie banki zachodnim bankom, a później odkupywane. To jest jasne, że te zachodnie banki zarobiły. Firmy, które kupowały za połowę ceny, albo nawet za mniej, a czasem nawet za bezcen. Teraz jesteśmy w momencie, kiedy Polska stara się odbudować polskie finanse odkupując banki, czy zabezpieczyć w Polsce pewien pluralizm słowa i poglądów i odkujemy media, żeby utrzymać polski stan posiadania, to oczywiście właściciele tych mediów zarobią. To jest jasne. Nikt poniżej włożonych pieniędzy nie sprzedaje. Ale to trzeba to zrobić. Trzeba te media odkupywać.

Taka sytuacja, że ktoś na tym zarobi, nie może być przeszkodą w kupieniu tych tytułów, tylko dlatego, że Niemcy mają na tym zarobić. Oni oczywiście zarobią, natomiast my musimy po prostu mieć własne media. Do naszego polskiego obywatela musimy przekazywać naszą polską narrację, a nie niemiecką. Robimy więc bardzo słusznie, że odkupujemy. Według mnie to idzie nawet za wolno, bo trzeba to było robić dużo … dużo wcześniej, ale dzięki Bogu to robimy. Chwała Panu Obajtkowi, że taką decyzję podjął w porozumieniu z polskim rządem. To jest najbogatsza firma w Polsce i ona ma możliwości odkupowania i trzeba to robić.

A ta zmiana narracji Gazety Wyborczej?

Ta narracja jest fałszywa oczywiście. Fałsz polega na tym, że skoro nie skutkuje alarm, że jest zagrożona wolność słowa, to trzeba szukać takiego populistycznego argumentu pod tytułem, że na tym zarabiają Niemcy. To jest oczywiste, że niemiecka firma zarobi, ale my odzyskamy swój głos.

Można by powiedzieć, że skoro już nie da się w tym względzie nic zrobić i transakcji cofnąć, skoro świat już nie wierzy w zniewolenie polskich mediów i zagrożenie wolności słowa w Polsce, to trzeba mówiąc kolokwialnie „napluć na przeciwnika”?

Dokładnie tak jest. Skoro decyzja już jest, to „oplujmy go” mówią, że daliśmy już zarobić Niemcom. Co ciekawe, do tej pory taki argument nie funkcjonował w „Gazecie Wyborczej” i wśród ich zwolenników, więc teraz używają tego argumentu, żeby przeciwnika zdyskredytować. Myślę, że nie ma sensu się tym specjalnie przejmować. Trzeba robić swoje.

 

Dziękuję za rozmowę