Albo rząd zaproponuje radykalne zmiany, tak aby przedsiębiorcy mogli szybo nadrobić straty, albo niestety to tempo cofania się nabierze na sile. I zaczniemy się staczać. Nie cofać, ale staczać. Ta równia pochyła będzie pod znacznie bardziej ostrym kątem.” – mówi Andrzej Sadowski, ekonomista, założyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha, pierwszego w Polsce think tanku działającego od 16 września 1989 roku.

 

Tomasz Poller: Znów, tradycyjnie, zapytałbym Pana o kwestie związane z sytuacją polskiej gospodarki w czasach obostrzeń. Według ostatnich informacji, jak wskazują dane Głównego Urzędu Statystycznego, sprzedaż detaliczna w styczniu bieżącego roku była niższa aż o 6 procent w porównaniu do stycznia ubiegłego roku. Taki spadek sprzedaży to oczywiście spadek konsumpcji w gospodarstwach domowych…

Andrzej Sadowski: To jest bezpośredni efekt tych wszystkich obostrzeń które rząd utrzymuje oraz zamykania czy utrzymywania zamknięcia tylu sektorów gospodarki. Pamiętajmy, że rząd dopiero odkrywa po roku ile jeszcze jest przedsiębiorstw, branż, które znalazły się w trudnej sytuacji. I każde dopisywanie tego tzw. numeru PKD czy EKD, w zależności od tego, czy jest to polska czy europejska klasyfikacja pokazuje, że politycy mają ograniczoną mocno wiedzę o złożoności polskiej gospodarki i nie wiedzą, że np. zamknięcie hoteli pociąga za sobą bankructwo pralni chemicznych które przecież są wykonawcą codziennej usługi prania dla takich obiektów jak hotele. To jest tak ze sobą połączone nawet nie jak naczynia połączone, ale to jest wręcz połączenie na poziomie struktur organicznych. I jeżeli się odłącza część tej gospodarki i uniemożliwia obywatelom normalne funkcjonowanie, to jeden z tych wskaźników też to sygnalizuje. Ten spadek sprzedaży nie był niczym innym podyktowany. To jest efekt zamknięcia. Tak naprawdę to minus 6 procent to jest jedna z wyceń zamknięcia gospodarki.

Co, w dalszej perspektywie, może to oznaczać dla naszej gospodarki? Czy łatwo będzie powrócić do wskaźników np. sprzed roku? Bo przecież, skoro ludzie, np. – mówiąc już tak zupełnie banalnie i obrazowo – siedząc w domu i pracując on-line, ograniczyli kupowanie butów czy odzieży, to chyba tak nagle, po odblokowaniu gospodarki, aż tak masowo do tych sklepów nie pójdą i zakupów odzieżowo obuwniczych aż tak radykalnie nie zwiększą...

Nie zgodziłbym się, że dla „naszej gospodarki”, tylko dla społeczeństwa. Gospodarka jest częścią społeczeństwa. I Pan i ja funkcjonujemy w tej gospodarce jako konsumenci, jako pracownicy, czasem jako pracodawcy sami dla siebie… Utrzymywanie tego typu działań, niepoparte miarodajnymi danymi przeanalizowanymi niezależnie, jest działaniem które może nas znowu cofnąć w rozwoju. Jest taka analiza profesora Witolda Kwaśniewskiego, która ukazała się pod koniec ubiegłego roku i która pokazuje jak Polska, która skracała do tej pory dystans do gospodarki niemieckiej i amerykańskiej – bo to były dwa punkty referencyjne dla naszej gospodarki aby się porównywać z najlepszymi – zaczęła znowu zwiększać dystans. Przed pandemią zaczęliśmy się cofać. Albo rząd zaproponuje radykalne zmiany, tak aby przedsiębiorcy mogli szybo nadrobić straty, albo niestety to tempo cofania się nabierze na sile. I zaczniemy się staczać. Nie cofać, ale staczać. Ta równia pochyła będzie pod znacznie bardziej ostrym kątem. Bo samo odblokowanie i pozwolenie na działanie, w warunkach, gdy te wszystkie ograniczenia ze względu na różne biurokratyczne mitręgi, które musi przechodzić przedsiębiorca, żeby np. założyć sklep, pozostaną w mocy, jest niewystarczające.