Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Prezydent USA Joe Biden rozmawiał ostatnio telefonicznie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Podkreślił w tej rozmowie, że Stany Zjednoczone są zaangażowane w niezależność i integralność Ukrainy. Wezwał też Rosję do złagodzenia napięć oraz zaproponował specjalny szczyt pomiędzy USA i Rosją na temat sytuacji na Ukrainie na neutralnym terenie. Jak Pan ocenia politykę i działania USA w stosunku do Rosji?

Gen. Roman Polko: Przede wszystkim warto podkreślić, że Stany Zjednoczone określiły obecnie, tak jak większość krajów, Turcję za sojusznika Putina. Natomiast nagromadzenie kilku tysięcy żołnierzy na granicy z Rosji z Ukrainą może się wymknąć spod kontroli. To zwyczajnie nie wróży nic dobrego i każe sobie stawiać rzeczywiste pytanie, o co tak naprawdę chodzi Putinowi? Czy chce budować nową Rosję, czy też może chodzi mu o podniesienie słupków sondażowych przed kolejnymi wyborami do Dumy. Może też – jak to się często zdarzało – chce odwrócić uwagę Rosji od bieżących problemów. Tym razem kolejne informacje niepokojące wielu Rosjan ujawnił Nawalny, przetrzymywany w więzieniu.

Dobrze, że te rozmowy będą prowadzone. Putin jest starym wyjadaczem, ale trafił na Bidena, który jest bardzo sprawnym dyplomatą. Osobiście nie sądzę, żeby te rozmowy doprowadziły do czegoś przełomowego, natomiast dzięki nim istnieje większa szansa, że do eskalacji konfliktu na Ukrainie nie dojdzie. Pytanie oczywiście, za jaką cenę? Osobiście mam nadzieję, że Stany Zjednoczone nie pójdą na daleko idące ustępstwa względem Putina.

Były szef Pentagonu, pan Mark Esper stwierdził ostatnio, że władze Stanów Zjednoczonych powinny wysłać więcej wojsk do Polski, Bułgarii oraz Rumunii, ponieważ dzięki temu łatwiej będzie powstrzymać ewentualną agresję ze strony Rosji, o czym informowała PAP.

Stany Zjednoczone jak widać prowadzą w tym względzie odpowiednie działania. Mają doskonałe rozeznanie tego, co się dzieje na samej Ukrainie, są dobrze wykrywane i lokalizowane drony. Podobnie jest w kwestii Morza Czarnego czy Morza Azowskiego. Chodzi o działania zabezpieczające, ponieważ zachodzi podejrzenie, że działania Rosji mają na celu zablokowanie Ukrainie dostępu do tych mórz.

Osobiście uważam, że bardzo duże znaczenie miało to, że na Ukrainie w ubiegłym roku odbyły się wspólne manewry wojskowe. My u siebie mamy natomiast dowództwo I Korpusu wojsk USA. To wszystko są takie elementy wojskowej infrastruktury, które pozwalają w niedługim czasie przerzucić duże siły ze Stanów Zjednoczonych do Polski czy na Ukrainę. Na chwilę obecną myślę, że te siły, które stacjonują w Polsce i naszym rejonie są wystarczające.

W tej chwili jest czas na inne zagrożenie, ważniejsze – jest czas na ofensywę w cyberprzestrzeni, ponieważ w tym obszarze toczy się teraz zmasowana wojna – wojna informacyjna. To na obecną chwilę jest kluczowe.

Czy ocenia Pan, że bastion Morza Czarnego w tej obecnej sytuacji jest kluczowy, a wysłane przez USA dwa okręty wojenne spełnią swoją rolę, żeby zmniejszyć eskalację konfliktu, który wzmaga obecnie Rosja poprzez nagromadzenie ogromnych sił w okolicach Donbasu?

Ten kierunek jest oczywiście kluczowy. Media Putina i jego propagandy zapewne będą głosiły, że USA dążą do eskalacji. Wtłoczenie tam jednak większych sił i wsparcie Ukrainy powinno ten problem załagodzić.

Ukraina musi mieć mocną armię, żeby nie doszło do kolejnego łatwego przejęcia jej terytoriów, jak to miało miejsce na Krymie. W tym względzie bardzo ważne jest współdziałanie samej Ukrainy z NATO.

Warto podkreślić, że w roku 2008 popełniono błąd, kiedy Francja i Niemcy zablokowały rozmowy Ukrainy i Gruzji dotyczące wstąpienia tych krajów do NATO. Za ten błąd niestety teraz trzeba zapłacić. Myślę, że powinniśmy zrobić dużo więcej, żeby Ukraina sama mogła być krajem suwerennym i być w stanie zabezpieczać swoje własne terytorium.

W Brukseli odbył się właśnie na wniosek Ukrainy szczyt specjalny, gdzie szef MSZ USA Antony Blinken oraz sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ponownie zadeklarowali wsparcie dla Ukrainy. Jaka jest waga takich działań?

Te deklaracje oczywiście są cenne, ale liczą się przede wszystkim czyny, a nie słowa. Putin bowiem na wszelkie słowa jest odporny, tak samo jak na wszystkie umowy, które tam samo chętnie podpisuje i równie chętnie łamie. Wszelkimi takiego rodzaju deklaracjami nie uda się sprawy zamknąć. Bardzo ważna jest tu ta fizyczna obecność i tu należy podkreślić, że tak jest. Są prowadzone na miejscu w Donbasie działania rozpoznawcze i obserwacyjne. To, co w tej chwili powinniśmy zrobić jako społeczność międzynarodowa, to doprowadzić do tego, żeby w rejonie Donbasu siły OBWE były większe i żeby powstała jakaś linia rozdzielenia, a nie obecność jedynie symboliczna, gdzie do wielu obszarów obserwatorów się nie dopuszcza. Ta sytuacja tam nie wygląda obecnie dobrze.

Prezydent Biden w jednym z ostatnich wywiadów stwierdził, że jego zdaniem Putin jest zabójcą i nie sądzi, by "miał duszę". Nawiązał też do Układu Nowy Start, który był zawarty jeszcze przez prezydenta USA Baracka Obamę oraz ówczesnego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Biden przyznał przy tym, że są obszary, w których współpraca z Rosją leży we „wspólnym interesie", podobnie jak w przypadku tamtego układu. Jaki skutek mogą odnieść takie słowa prezydenta USA?

Biden jest rzeczywiście bardzo zręcznym dyplomatą. W miękkich słowach potrafi wyrazić sprawy twarde, które przekładają się na działania. To właśnie ma przyszłość. Żeby w sposób miękki powrócić do określonych ustaleń i działań, ale nie oczekiwać na reakcję Rosji, tylko działać tak jak Stany Zjednoczone – progresywnie. USA systematycznie realizuje swoją politykę poprzez konkretne działania, bez względu na to, kto jest prezydentem. W tym przypadku poprzez fizyczną obecność amerykańskich żołnierzy w tych zagrożonych obszarach. Jakiś czas temu przymuszono Związek Radziecki tak, że musiał pójść na konkretne ustępstwa, ponieważ w innym wypadku czekała ten kraj klapa gospodarcza. Taką samą sytuację mamy i teraz. Zachód dysponuje narzędziami, które są w stanie skłonić i zmusić Putina do ustępstw i do podjęcia przez niego określonych działań. Trzeba jedynie działać solidarnie i mądrze, a nie zdawać się jedynie na to, co zrobi Putin. Polityka w tym obszarze musi być aktywna i konsekwentna. Stany Zjednoczone realizują to w sposób konsekwentny.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę