Pytanie o kwestie granic ingerencji człowieka w przyrodę jest problemem poważnym i złożonym, naukowym i filozoficznoetycznym (nie wspominając już w perspektywie charakteru niniejszego portalu o aspektach religijnoteologicznych). Powiem wprost: nie podoba mi się zarówno obecna bardzo często wśród zdeklarowanej prawicy ignoracja wobec zagadnień ochrony przyrody (o tym może innym razem), jak również  instrumentalne, koniunkturalne wykorzystywanie tematu przez lewicę i wszelkiej maści "Zielonych", którzy zdążyli skutecznie problematykę ekologiczną ośmieszyć. Niekiedy argumentacja rzekomo proekologiczna staje się wprost instrumentem propagandy. Ma to miesce choćby w przypadku ataku, jaki ostatnio, nie bez udziału pożytecznych idiotów, na polską inwestycję przekopu Mierzei Wiślanej przypuszcza Moskwa. Według tej, rzekomo proekologicznej narracji, cała przyroda Mierzei Wiślanej i Zalewu Wiślanego wydaje się stanowić ekosystemy tak niezmienne, tak kruche i tak zagrożone, że tego rodzaju ingerencja jak kanał przez Mierzeję oznaczać miałby dla nich ostateczną katastrofę. Przekop Mierzei Wiślanej ma być Armagedonem, który sprawi że w Zalewie Wiślanym wyginą ryby, a na jego wybrzeżach ptaki przestaną gniazdować (proszę sobie poczytać...). Kanał żeglugowy przez Mierzeję ma być nawet "katastrofą dla Bałtyku". Nie mówiąc o tym, że według rewelacji powtarzanych przez "Sputnik", jeśli do skutków przekopu dodamy efekty ocieplenia klimatu, możemy za 50 lat spodziewać się zalania miasta Elbląga i nadmorskich terenów. Bo nawet takie brednie są kolportowane!

Ażeby uświadomić sobie, na jak absurdalnych podstawach oparta jest propaganda przeciw budowie kanału przez Mierzeję, wykorzystująca (pseudo)ekologiczne "argumenty", przyjrzyjmy się bliżej kilku kwestiom związanym zarówno z przyrodą jak i działalnością człowieka na tym obszarze. 

Obecny kształt Mierzei to kilkaset lat działań natury i człowieka

Otóż, przede wszystkim zwróćmy uwagę, że samo ukształtowanie się Mierzei Wiślanej w jej obecnych kształcie, nie mówiąc o kształcie Zalewu Wiślanego z jego linią brzegową to w dużej mierze kwestia procesów trwających przez... kilka wieków (choć początki powstawania Mierzei są starsze i można mówić tu o kilku tysiącach lat). Znamienne przy tym, że na procesy kształtujące obecny kształ Mierzei złożyły się zarówno czynniki naturalne jak i, w niemałym stopniu (przyjrzymy się temu poniżej), działalność człowieka. Jak Mierzeja Wiślana ma się czasowo do innych rodzimych tworów natury? Warto porównać: Pasma Sudetów powstawały setki mln lat temu. Powstanie Tatr to efekt procesów górotwórczych sprzed 15 mln lat. Krasowa Dolina Prądnika powstała ok 5 mln lat temu.

Na tym tle Mierzeja Wiślana czy choćby Mierzeja Helska to obiekty czy obszary bardzo młode (inna sprawa, że w obecnym kształcie nie będące tworami w stu procentach naturalnymi, czyli stworzonymi przez samą naturę). Dodać warto, że działalność natury i procesy związane z kształtowaniem się półwyspów, wcale nie są zakończone i trwają nadal. Czy do uświadomienia sobie tego rodzaju faktów potrzebna jest jakaś wielka wiedza? O ile pamiętam, nauka o procesach tego rodzaju, należała do programu szkolnego (nie wiem, jak jest teraz). Mierzeja, powstając w wyniku działania prądów morskich i nawiewania piasków przez wiatr, odcina stopniowo zatokę. Zamyka ją, czyniąc z niej przybrzeżne jezioro. To zresztą nie koniec procesu. Bo jezioro również jest... procesem. Eutrofizacja, zarastanie, stopniowe przekształcanie w mokradła, czy torfowiska... Lądowienie...

 

Cieśnina Piławska? Młodsza niż Elbląg i Królewiec!

Obecnie jedyną cieśniną łaczącą wody Zalewu Wiślanego z otwartymi wodami Bałtyku jest kontrolowana przez Rosję Cieśnina Piławska (przepływ przez którą wbrew prawu międzynarodowemu i konwencjom Moskwa blokuje lub utrudnia od czasów II wojny). Przez Cieśninę prowadzi przede wszystkim tor wodny do Królewca, nazywanego w Rosji Kalinigradem (na cześć jednego z sowieckich zbrodniarzy, Michaiła Kalinina). Sam Królewiec został założony przez Krzyżaków w 1255. Przez parę wieków istnienia miasta nie pływano przez obecną Cieśninę Piławską. Po prostu cieśnina ta wówczas nie istniała. Istniały natomiast inne przesmyki, jak cieśnina w rejonie ówczesnego Lochstedt czy Cieśnina Balgijska. Jak to się stało, że istnieje dziś Cieśnina Piławska oraz prowadzący przez nią tor wodny do Królewca? Jest to znów efekt procesów naturalnych oraz działań człowieka. Można nawet powiedzieć, że Cieśnina ta powstawała conajmniej (jeśli opierać się na źrodłach pisanych) kilkakrotnie! Dokumenty historyczne podają daty kolejnych sztormów, które przerywały Mierzeję w tym miejscu: 1376, 1487, 1510. Człowiek zresztą bardzo różnie reagował na siły natury. Cieśninę najpierw zasypywano, gdyż korzystano z innych dróg wodnych przecinających Mierzeję. Później, wykorzystując powstałą w wyniku sztormów wyrwę w Mierzei i celowo ją powiekszając i pogłębiając, stworzono nowy tor wodny. Ta ingerencja ludzka  rozpoczęta w średniowieczu i mająca miejsce przez wieki, kontunuowana byla w czasach nam bliższych. Zarówno Niemcy na początku XX w. oraz przed II wojną, jak i Sowieci prowadzili prace pogłębiające i poszerzające drogę wodną prowadzącą przez Cieśninę Piławską do Królewca. Można retorycznie zapytać: Czy dzisiaj Rosja zrezygnowała z ingerencji w procesy przyrodnicze zachodzące w rejonie Mierzei oraz z prac mających na celu utrzymanie drogi wodnej przez Cieśninę Piławską? Czy port w Królewcu będzie mógł funkcjonować, jeśli tę część Mierzei pozostawić samej naturze i jej procesom, zaś całkowicie zaniechać ludziej ingerencji? A przecież postulat zaniechania jakichkolwiek ingerencji w przyrodę Mierzei to bałamutny i utopijny argument, którym posługują się przeciwnicy kanału przez jej polską część.

 

Ilustracja 1Widok z nabrzeża na Cieśninę Piławską. Obecna postać cieśniny to efekt daleko posuniętej ingerencji w przyrodę. Na potrzeby portu wojennego Bałtijsk pogłębiono do 12 metrów, co umożliwia okrętom podwodnym zanurzenie peryskopowe, nie pozostaje jednak obojętne dla środowiska. W tym kontekście czynienie ze strony rosyjskiej zarzutów pod adresem budowy zamykanego śluzą kanału w polskiej części Mierzei Wiślanej, brzmi szczególnie kuriozalnie. Więcej interesujących informacji, tym razem z perspektywy żeglarstwa, [TUTAJ]. (Fot. Fastboy, via: Wikipedia CC 4.0)

 

Przekop polskiej części Mierzei to nic innego, jak odtworzenie dawnej drogi wodnej

Mierzeja Wiślana (podobnie jak Mierzeja Helska) stanowiła w przeszłości podlegający zmianom ciąg wysp i cieśnin a proces powstawania i zanikania dróg wodnych był modyfikowany przez działalność ludzką. Przez długi czas istniało kilka przesmyków, w tym na wysokości Elbląga, przez który statki z tego miasta wypływać mogły na otwarte morze. Tak było w wiekach średnich, jednak u progu czasów nowożytnych ta droga przestała istnieć. W tym kontekście plany przekopania Mierzei (właśnie na wysokości Elbląga), podnoszone przez Stefana Batorego w 1577 (a później ponawiane kilkakroć, i przez Prusaków i przez Polskę) były raczej planami odtworzenia dawnej drogi wodnej.

Można postawić sobie także następujące pytanie: Jak wyglądałaby obecnie Mierzeja Wiślana, gdyby nie miała miejsce na tym obszarze ingerencja człowieka? Czy procesy naturalne odcięłyby całkowicie Zalew Wiślany od otwartego morza? A jeżeli nie, to w których miejscach istniałyby dzisiaj przesmyki, będące np efektem sztormów? Odpowiedź wcale nie jest prosta, a kwestia ta jest interesującym problem badawczym.

 

Zmieniała się Mierzeja, zmieniał się Zalew Wiślany

Zwróćmy uwagę na kolejną oczywistość, że również granice samego Zalewu Wiślanego nie są czymś niezmiennym. Zalew ten zmniejsza się sukcesywnie, a do jego ukształtowania się w obecnych granicach przyczyniły się nie tylko naturalne procesy zachodzące w delcie Wisły, ale także intensywna, prowadzona od średniowiecza intensywna działalność człowieka. Jej efektem jest choćby powstanie polderów z terenami uprawnymi Żuławów Wiślanych (Niemcy rozważali w ogóle osuszenie większej części Zalewu i przeznaczenie terenu pod uprawy). Interesujący artykuł na temat wraz z mapami obrazującymi owe przemiany znajduje się [TUTAJ].

Co jakiś czas wody Bałtyku podczas sztormów, przekraczając barierę Mierzei, wdzierają się na te tereny (tego rodzaju powodzi było wiele, ostatnia większa choćby w roku 2009). Jest to proces naturalny, więc wg argumentacji skrajnie ekologistycznej o nieingerowaniu w przyrodę Mierzei zapewne należałoby pozwolić na zalanie części Żuławów... Byłaby to logiczna konsekwencja przyjęcia poglądu o pozostawieniu procesów naturalnych samym sobie. Zmieniał się kształt Mierzei, zmieniał się kształt Zalewu Wiślanego i zmieniało się jego zasolenie. Gdy Mierzeja stanowiła archipelag wysp nie stanowiących bariery dla  wymiany wód, zasolenie Zalewu musiało być większe. Zmieniało się, gdy wyspy zaczęły się łączyć, a przesmyki stawały się coraz węższe. Zapewne zwiększało się, gdy sztormy przerywały Mierzeję, wymywając choćby Cieśninę Piławską. Wraz ze zmianami kształu Mierzei jak i zasoleniem Zalewu, również ulegała zmianom przyroda ożywiona. Zmiany zasolenia zachodniej części Zalewu po przekopie kanału (argument podnoszony przez pseudoekologiczną i rosyjską narrację) to na tle wspomnianych powyżej procesów zmiany naprawdę niewielkie. Szczególnie, że sama zmiana zasolenia Zalewu zniwelowana zostanie przez śluzę, która ma zapewnić separację wód Zalewu od wód pełnego morza.

 

Nie tylko Mierzeja Wiślana... Czy dać pochłonąć morzu Półwysep Helski?

Mierzeja Wiślana to nie jedyny przypadek obszaru, w kontekście którego pojawiają się problemy i pytania, któe zarysowałem powyżej. To samo dotyczy Mierzei Helskiej. Ona również podlegała tworzącym ją jak i niszczącym ją siłom natury. I ona również, w dużej mierze, zawdzięcza swój obecny kształt, a być może będzie zawdzięczać nawet swoj dalsze istnienie, działalności człowieka. Kto pamięta dziś o Starym Helu, prężnym średniowiecznym mieście, którego ruiny znajdują się dziś częściowo pod wodą? Sam Półwysep Helski w obecnym kształcie powstał w XVII w, po połączeniu rozdzielonych wcześniej cieśninami wysp. W tymże wieku zresztą, w okolicach dzisiejszych Chałup i Kuźnicy istniały dwie cieśniny, które zresztą zostały pogłębione za czasów Władysława IV, potem zaś zasypane. Obecnie w przypadku Półwyspu Helskiego niszczące siły fal morza przeważają nad naturalnymi procesami tworzenia mierzei. To, że Półwysep Helski istnieje, jest efektem m.in. właśnie ingerencji człowieka w naturę i ciągłego naprawiania i odtwarzania niszczonych przez sztormy brzegów. I znów można retorycznie zapytać: Czy pozostawić losy Półwyspu siłom natury? Czy jednak walcząc z żywiołem, a więc ingerując w naturalne procesy, ów Półwysep zachować?

 

Polski kanał ma być zły, ale zamiana rosyjskiej części Mierzei w lunapark jest OK?

Wróćmy do Mierzei Wiślanej i zwróćmy uwagę na jeszcze jedno kuriozum. Przekaz rosyjski w sprawie przekopu jest sprzeczny sam z sobą, a podnoszenie ekologicznych argumentów przez Moskwę jest szczególnie groteskowe. Jeszcze rok temu na rosyjskiej części Mierzei zapowiadano powstanie parku narodowego, którego potencjalny teren przedstawiany był jako przyrodniczo unikatowy (co jest w dużej mierze faktem, jednak używanym w sposób bałamutny jako argument przeciwko polskiej inwestycji, która na tę część Mierzei nie będzie miała wpływu). Minęło parę miesięcy, a zamiast przekazu o cennym terenie, coraz głośniej zamiast o ochronie dzikich terenów, słyszymy ze strony rosyjskiej o... zabudowe tego terenu, jakichś wielkich inwestycjach rozrywkowych, masowej turystyce, delfinariach, hotelach, SPA, budowie drogi, itd... A więc zwrot o 180 stopni.  Nagle rosyjska część Mierzei przestała być jakimś przyrodniczym unikatem, wartym ochrony, a stała się miejscem lokalizacji lunaparku? Można sobie zresztą wybrazić postsowiecko nowobogacki koszmar architektoniczno urbanistyczny... Tyle warte są ekologiczne argumenty Moskwy! Jeśli chodzi o te pomysły rosyjskie, rodzimi "ekolodzy" jakoś nabrali wody w usta! Zresztą, stan ekologiczny obwodu kalinigradzkiego czy ochrona przyrody na jego terenie to sprawa osobna, podobnie jak choćby sytuacja niezależnych organizacji ekologicznych w Rosji, autentycznie mających na celu dobro przyrody.

Ilustracja 2. Budowa kanału w polskiej części Mierzei Wiślanej. Głębokość budowanego toru wodnego ma wynosić 5 m. szerokość od 60 do 120 m. Jednostki przepływające tą drogą wodną przechodzić mają przez śluzę oddzielającą wody otwartego morza od Zalewu Wiślanego. Zarzut gigantomanii (pojawiający się w rosyjskiej propagandzie) wydaje się śmieszny, a ingerencja inwestycji w środowisko wodne znacznie mniejsza aniżeli w przypadku sztucznie powiększonej drogi wodnej w rosyjskiej części Zalewu. (Fot. Plaqe, via: Wikipedia CC 4.0)

 

* * *

Twierdzenie, że przekop Mierzei Wiślanej (będący nie tyle powstaniem, co raczej przywróceniem drogi morskiej sprzed kilku wieków), przyniesie katastrofę Bałtyku, jest po prostu pseudoekologiczną lub rosyjską propagandą. Skala zmian w przyrodzie ma się nijak  do skali zmian spowodowanych procesami, które wielokrotnie w ciągu kilku wieków miały miejsce na obszarze polskiego wybrzeża. Jak widzieliśmy, sama historia zanikania i powstawania cieśnin na obszarze obecnej Mierzei Wiślanej jest czymś bliższym historii państwa krzyżackiego czy pruskiego niż historii naturalnej. A że przekop Mierzei jest inwestycją dla Polski korzystną, powtarzać chyba nie trzeba.

(To pisałem ja. Uczestnik i współorganizator kilku akcji ekologicznych i innych inicjatyw na rzecz ochrony przyrody.)

Tomasz Poller