W Polsce pokutuje fałszywy mit denazyfikacji. Nawet polscy patrioci domagają się, by przeprowadzić w naszym kraju dekomunizacje na wzór niemieckiej denazyfikacji. Jest to głupie żądanie, bo dekomunizacja została w Polsce przeprowadzona na wzór niemieckiej denazyfikacji – w Polsce nie było dekomunizacji, tak jak w RFN nie było denazyfikacji (nie licząc kilku osób skazanych w Norymberdze).

Zainteresowani tematem zapewne wiedzą, że denazyfikacji nie było w zachodniej demokratycznej Republice Federalnej Niemiec. Mało jednak to uświadamia sobie, że i komunistyczna wschodnia Niemiecka Republika Demokratyczna nie przeprowadziła denazyfikacji.

Na łamach książki „Propaganda w PRL i NRD. Tematy, instytucje, kampanie” wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej, dr Henry Leide z Urzędu Federalnego Pełnomocnika ds. Materiałów Służby Bezpieczeństwa byłej NRD opisał jak Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec SED, administrująca NRD z polecenia ZSRR, składała się w 1/3 z nazistów. „W 1954 roku 32,2% enerdowskich urzędników państwowych należało do organizacji nazistowski i aż 27% członków SED należało do NSDAP”. W 1965 roku w Izbie Ludowej NRD (''parlamencie'' komunistycznych Niemiec) 11% posłów było byłymi członkami SA lu SS.

Komuniści z NRD twierdzili, że problem zbrodni nazistowskich to problem RFN, a nie NRD, uznawali NRD za państwo ofiarę nazizmu, a RFN za państwo spadkobierców nazizmu. Według propagandy NRD Hitler był owocem kapitalizmu i dążył do likwidacji komunizmu. Stasi ukrywała wszelkie akta świadczące, że NRD chroni nazistowskich zbrodniarzy.

Stasi chroniąc przed odpowiedzialnością nazistów w NRD (w tym tych będących działaczami partii komunistycznej), dostarczała materiałów kompromitujących nazistów w RFN. NRD podkreślała, że działające w RFN koncerny działały też za rządów Hitlera.

W jednym ze swoich artykułów na portalu Fronda opisałem (na podstawie wydanej nakładem wydawnictwa Zysk, pracy doktora Bogdana Musiła „Kto dopomoże Żydowi”) jak w 1949 roku po utworzeniu RFN zaprzestano ekstradycji. W nowej konstytucji zachodnich Niemiec zapisano zakaz ekstradycji niemieckich obywateli, zlikwidowano też karę śmierci. Zachodnioniemieckie sądy nie ścigały zbrodni nazistowskich, którzy popełnili zbrodnie na obywatelach innych państw, bo „większość sędziów i prokuratorów zachodnioniemieckiego wymiaru sprawiedliwości robiła kariery w latach 1933-1945 i to oni sami odpowiadali za zbrodnie nazistowskie”.

W RFN rozliczano tylko zbrodnie Niemców na Niemcach. Sprawy kończyły się umorzeniami lub niskimi wyrokami. W 1958 w Ludwigsburgu powstała Centrala Badania Zbrodni Narodowo Socjalistycznych. Zajmowała się ona głównie zbrodniami dokonanymi na Żydach. Jej istnienie nie zwiększyło ilości spraw przeciwko zbrodniarzom nazistowskim.

W swoim ustawodawstwie RFN wprowadził przedawnienie nazistowskich mordów po 20 latach (czyli do 1965 roku), po protestach międzynarodowych przedłużono czas przedawnienia do lat 30 (1975 roku). Zachodnioniemiecki Sąd Najwyższy uznał, że zbrodnie można udowodnić, gdy była ona popełniona z nieprzymuszonej woli, a jak ktoś wykonywał rozkazy, dokonywał tylko zabójstwa (ulegającego przedawnieniu w 1960 roku), a nie zbrodni. To właśnie dla tego nazistowscy zbrodniarze mówili, że wykonywali tylko rozkazy. Owocem takiej niemieckiej polityki było to, że na kilkanaście milionów zamordowanych przez Niemców ludzi podczas II wojny światowej zapadło w Niemczech tylko około 600 wyroków, podczas gdy w okupowanej przez komunistów Polsce skazano tysiące Polaków za udział w nazistowskich zbrodniach (często wymuszony przez niemieckiego okupanta).

W Niemczech zapewne nie skazano nikogo za udział w mordowaniu Żydów i Polaków na ziemiach okupowanej przez Niemców Polski. Zachodnioniemieckie sądy za zbrodnie uznawały zabijanie Żydów, ale nie zabijanie Polaków. W NRD rozliczano nazistów, o ile było to w interesie komunistycznego okupanta, gdy naziści podejmowali współpracę z komunistycznym reżimem, pozostawali bezkarni tak jak w RFN. Dodatkowo większość nazistów wolała zamieszkać na zachodzie.

Przykładem bezkarności nazistowskich zbrodniarzy w RFN był los Niemców, którzy zamordowali 200.000 polskich cywili podczas Powstania Warszawskiego. Żaden ze sprawców ludobójstwa nie został po wojnie ukarany.

 

Jan Bodakowski