Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: Ten tydzień polityczny jest bardzo gorący: najpierw zatrzymanie przez CBA byłego rzecznika MON oraz byłego posła PiS. Później „taśmy Jarosława Kaczyńskiego” ujawnione przez „Gazetę Wyborczą” i zapowiadane jako „bomba”, a dziś: zatrzymanie dwóch biznesmenów i przewijające się w tej sprawie nazwisko posła Stefana Niesiołowskiego

 

Europoseł Zbigniew Kuźmiuk, PiS: Jednak może nie łączyłbym wszystkich tych spraw. Ale jeżeli chodzi o działania CBA, to rzeczywiście widzimy, że ta instytucja wykonuje swoje zadania. Poza tym, z tego, co mi wiadomo, zatrzymania następują na wniosek prokuratury, która prowadzi postępowania przygotowawcze, po części na podstawie materiałów CBA, po części zapewne z własnych działań. W odniesieniu do Bartłomieja M. i byłego posła PiS, Mariusza Antoniego K., to od dawna nie funkcjonują oni w Prawie i Sprawiedliwości, choć przecież trudno się wyprzeć, że byli związani z naszą partią. Jednak z różnych powodów, związanych z podejrzeniami pewnych nieuczciwości z ich strony, zostali usunięci z PiS. Jedno jest pewne: instytucje państwa wreszcie ścigają wszystkich tych, którzy powinni być ścigani, nie patrząc na ich dawną czy obecną przynależność polityczną. Sądzę, że podobnie byłoby w sprawie dotyczącej, ewentualnie, posła Stefana Niesiołowskiego. Choć tutaj oczywiście należy zachować ostrożność, gdyż CBA nie potwierdziło, że chodzi właśnie o niego. Poczekajmy na wniosek prokuratury do Sejmu, a wtedy dowiemy się, czy chodzi o tego posła i czy zostaną mu postawione zarzuty.

 

Sam poseł Niesiołowski stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że sprawa biznesmenów z wątkiem obyczajowym ma na celu „przykrycie” nagrań ujawnionych przez „GW”. Czy publikacja „Wyborczej” może poważnie uderzyć w PiS?

Była to moim zdaniem próba wywołania sensacji „na siłę”. Jak rozumiem, ten serial może jeszcze trwać, z nadzieją, że do Prawa i Sprawiedliwości coś się „przyklei”. Jednak, Bogiem a prawdą, wczytując się dokładnie w te stenogramy, można się zdziwić, że „Gazeta Wyborcza” chce za wszelką cenę pokazać Jarosława Kaczyńskiego w dobrym świetle. Dziennik odstępuje już od narracji, w myśl której przedstawiała prezesa PiS jako „nieudacznika życiowego”, człowieka bez rachunku bankowego, bez karty, bez rodziny, bez telefonu. Okazuje się, że Jarosław Kaczyński jest sprawnym biznesmenem, człowiekiem doskonale zorientowanym w polityce i gospodarce nie tylko w Polsce, ale i Europie, rozmawiającym z biznesmenami, ale też prawnikami z wielkich kancelarii prawniczych. Mamy więc nagle dwa różne światy i zastanawiam się, jak poradzą sobie z tym czytelnicy „Gazety Wyborczej”, bo upadło właśnie ich przeświadczenie, że Jarosław Kaczyński nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować w rzeczywistości. Druga rzecz wpływająca na ocieplanie wizerunku prezesa to eksponowanie wątków, w których były premier jasno i wyraźnie mówi o konieczności działania wyłącznie zgodnego z prawem. Oczywiście można doszukiwać się narracji, że Jarosław Kaczyński rzekomo chroni biznesmena, jednak zbyt wiele mamy tam wypowiedzi prezesa PiS mówiących, że zajmuje się tą sprawą jako przewodniczący rady nadzorczej Instytutu Lecha Kaczyńskiego, czyli swojego brata. Jednak wszystkie decyzje związane np. z płatnościami, to decyzje zarządu spółki, na które nie ma on żadnego wpływu. Jeżeli są jakiekolwiek wątpliwości co do kwestii finansowych, najlepiej, aby rozstrzygnął je niezawisły sąd. Jarosław Kaczyński dał do zrozumienia, że będzie w tym sądzie zeznawał na korzyść zgłaszającego roszczenia, potwierdzając, że rzeczywiście, przedsiębiorca wykonał pewne prace, na które nie ma jednak dokumentów.

 

Wielu publicystów czy polityków zauważa, że nagrania nie tylko nie obciążają prezesa PiS, ale wręcz przeciwnie, stawiają go w dobrym świetle lub też burzą narrację o niezaradności życiowej byłego premiera

Ta „laurka” dla prezesa PiS i próba zrobienia z niej historii oczerniającej byłego premiera jest co najmniej zastanawiająca. Być może redakcja i szefowie „Gazety Wyborczej” są jednak przekonani, że czytelnicy tego wydawnictwa uwierzą w to wszystko, mimo iż wygląda to dosyć kuriozalnie.

Jeszcze jeden wątek, który rzuca się w oczy i mam nadzieję, że jednak zajmie się nim prokuratura, dotyczy pozwoleń na budowę. Legalnie działająca spółka nie mogła uzyskać takiego pozwolenia- na budowę nieruchomości na swoim gruncie, w centrum Warszawy i to w sytuacji, gdy wokół na różnych działkach jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne biurowce. Co więcej, prominentni politycy PO- w tym przypadku mam na myśli pana posła Marcina Kierwińskiego, mogą odmówić jakiemukolwiek podmiotowi pozwolenia na budowę tylko dlatego, że jest w jakiś sposób powiązany z Prawem i Sprawiedliwością, mówić, że dopóki Warszawą rządzi Platforma Obywatelska, to ta spółka nigdy nic na tej działce nie wybuduje. Te dwa wątki powinny moim zdaniem być zbadane, tym bardziej, że pan Kierwiński nie pełni żadnych funkcji w stołecznym ratuszu. Czy to by oznaczało, że był nadzorcą nad panią prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz, a teraz- nad prezydentem Rafałem Trzaskowskim? Warto również sprawdzić, na jakich warunkach otrzymały pozwolenia na budowę firmy, które pobudowały dwustumetrowe i wyższe wieżowce w tej okolicy, a ta akurat spółka- „nigdy go nie uzyska”. Oba wątki dość jaskrawie uderzają po oczach i sugerują, że istnieje jakaś dziwna zależność między dobrymi relacjami z Platformą a możliwością legalnego działania w Warszawie.

 

Jak Pan sądzi, komu mogło zależeć na tym, żeby nagrać prezesa PiS? Jaki był tego cel?

Trudno mi spekulować w tej sprawie. Wygląda na to, że biznesmen, w pewnym stopniu spowinowacony z prezesem PiS, uznał, że nie jest w stanie gromadzić dokumentów na jego działalność- bo jak rozumiem, chodziło tylko o to, by przedłożył fakturę, a spółka potwierdzi wykonanie usług i za nie zapłaci, a lider PiS daje do zrozumienia, że w sytuacji, gdy powstały zobowiązania- mówiąc kolokwialnie- „na gębę”, to płatności nie będzie. Jarosław Kaczyński w takiej sytuacji mówi otwarcie, że w tak wątpliwych sprawach najlepiej pójść do sądu, a on będzie świadczył na rzecz potencjalnego inwestora. Inwestor mógł uznać to np. za próbę wymuszenia odstąpienia od tych roszczeń (choć nie mam wiedzy, czy tak było rzeczywiście) i dlatego poszedł do słynnego pana mecenasa Giertycha, który będzie próbował na tej sprawie robić politykę.

 

A to już kolejna tego rodzaju sprawa, w której pojawia się mecenas Giertych. Wcześniej było tak z Komisją Nadzoru Finansowego: publikacja „Wyborczej”, nagrania i właśnie postać byłego wicepremiera

Rzeczywiście, tam gdzie są nagrania, nieważne w jaki sposób uzyskane, gdzieś w tle zawsze pojawia się mecenas Roman Giertych. To dość dziwna sprawa...

 

Czy ostatnie wydarzenia w polskiej polityce pokazują, że postulat Platformy Obywatelskiej dotyczący likwidacji CBA jest bezzasadny? Partie opozycyjne uderzają zresztą też w inne instytucje państwowe, mówiąc np. o „prokuraturze Ziobry”. I to właśnie do tej „prokuratury Ziobry” po publikacji „GW” zwracają się politycy PO

To trochę podwójna moralność. Myślę, że wiarygodność tych partii, a szczególnie Platformy Obywatelskiej, będzie słabła, bo to jest rozwalanie państwa. Doskonale widać, że prokuratura działa sprawnie na różnych frontach, jest coraz więcej spraw. Myślę, że ci, którzy mają na sumieniu jakieś przestępstwa z przeszłości, nie mogą spać spokojnie, bo prokuratura prędzej czy później do nich wszystkich trafi. Co więcej, jeżeli te działania rzeczywiście będą w dalszym ciągu podejmowane, to potrzebna jest jeszcze sprawność sądów. Jeżeli podejrzani pod ciężkimi zarzutami są wypuszczani przez sądy, co utrudnia śledztwo, pokazuje to, że potrzebne jest dalsze oczyszczanie państwa z tego rodzaju ludzi i zjawisk.

Bo to, co robią instytucje, jest drogą do oczyszczania państwa. Wszystkie przestępstwa, działania o charakterze korupcyjnym, utrudniały państwu pójście do przodu, blokowały polską gospodarkę. Dlatego ten proces oczyszczania, z jednej strony działa prewencyjnie, z drugiej- eliminuje z gospodarki podmioty skrajnie nieuczciwe, które zakłócają konkurencję. Tak jak w sytuacji wieżowca, o którym mowa na nagraniach ujawnionych przez „GW”: legalnie działający podmiot ma możliwość wybudowania wielkiego biurowca w Warszawie i zarabiania na tym ogromnych pieniędzy, a władze stolicy chcą mu to uniemożliwić, przez co „zatruwają” konkurencję na wolnym rynku. Likwidacja tego rodzaju patologii oczyszcza naszą gospodarkę. Uważam więc, że działalność CBA i prokuratury trzeba cenić bardzo wysoko. W świetle działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego z ostatnich trzech lat, postulaty Platformy artykułowane przez samego Grzegorza Schetynę: „Jak dojdziemy do władzy, to zlikwidujemy CBA”, brzmią coraz bardziej zastanawiająco. Czyżby politycy PO tak bardzo bali się kolejnych postępowań, że jedynym ratunkiem byłaby dla nich likwidacja CBA? Mam nadzieję, że Polacy do tego nie dopuszczą, gdyż mogą dokładnie zobaczyć, że działania tej instytucji przynoszą jedynie korzyści dla funkcjonowania polskiego państwa.

Bardzo dziękuję za rozmowę.