Dziennikarze zauważyli, że wśród oglądanych przez nich ubrań znalazło się także „zrobione ze 100-procentowej bawełny, która mogła być pozyskana z regionów Chin wykorzystujących pracę niewolniczą, choć pozostaje to niejasne”. Disney zapowiedział przekazanie zysków ze sprzedaży ubrań opatrzonych zarówno tęczowymi motywami, jak i sloganami promującymi agendę homoseksualną „ugrupowaniom, które wspierają młodzież i rodziny LGBTQIA+”.

Choć Chiny zalegalizowały homoseksualizm w 1997 r., to jednak władze chińskie starają się ograniczyć przejawianie zachowań tego typu w przestrzeni publicznej, a także w rozrywce. W zeszłym roku chiński sąd uznał, że stwierdzenie, iż „homoseksualizm jest zaburzeniem psychicznym” w jednym z podręczników uniwersyteckich, „nie jest błędem”.

Stosunek chińskich władz komunistycznych do homoseksualizmu, a także łamanie praw człowieka i prześladowania mniejszości wyznaniowych w różnych rejonach Chin nie przeszkadzają Disneyowi w „zachowywaniu ciepłych relacji z partią komunistyczną”. Jednak jednocześnie w Stanach Zjednoczonych Disney toczy wojnę z władzami Florydy, które – mając poparcie zwykłych obywateli – wprowadziły prawo zabraniające promowania wśród dzieci w szkołach ideologii gender oraz nauczania ich o „orientacjach seksualnych”.

Jak piszą dziennikarze portalu: „Walt Disney Co. podobno także rozszerza zakres swojej działalności biznesowej w takich antygejowskich krajach, jak Algieria, Egipt, Libia, Maroko, Oman, Katar i Arabia Saudyjska – gdzie homoseksualizm jest nielegalny”. Jak widać, tam wojny z władzami Disney nie toczy. W końcu biznes to biznes.