Jak informuje portal Interia, kandydata w przyszłorocznych wyborach obóz Prawa i Sprawiedliwości zaczął poszukiwać już po wyborach do europarlamentu. W grze było wiele nazwisk, takich jak m.in. Przemysław Czarnek, Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, Mariusz Błaszczak, Tobiasz Bocheński.
Prezes PiS miał jednak cały czas brać pod uwagę nominację kogoś spoza partii – Karol Nawrocki nie jest bowiem członkiem Prawa i Sprawiedliwości.
„Nigdy, jak znam prezesa, z żadną decyzją nie nosił się tak długo” – miał powiedzieć jeden z bliskich współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Kierownictwu politycznemu Prawa i Sprawiedliwości miało zależeć na kandydacie, który będzie prawicowy i jednocześnie nie będzie kojarzony z twardym obliczem Prawa i Sprawiedliwości. Prawicowy, ale nie pisowski – innymi słowy.
Jak wyglądać ma kampania Nawrockiego? Sztab wyborczy planuje podkreślać jego mocne strony na tle Rafała Trzaskowskiego oraz akcentować fakt, że Nawrocki jest formalnie kandydatem niezależnym i bezpartyjnym. Paradoksalnie pomocna ma być przy tym także mniejsza rozpoznawalność Nawrockiego.
„To, że jest nierozpoznawalny paradoksalnie działa na jego korzyść. Rozpoznawalność i wizerunek łatwiej jest budować od zera niż zmieniać go o 180 stopni, a tego pewnie będzie próbował teraz Trzaskowski” – powiedział jeden z polityków PiS.
Ponadto niewątpliwym atutem Nawrockiego jest to, że jest on bliskim narodowym środowiskom związanym z Konfederacją oraz politykom PSL.