Pocisk Spike NLOS ma zasięg do 50 kilometrów i pozwala na precyzyjne rażenie celów w głębi terytorium przeciwnika, także bez wsparcia systemu GPS. To szczególnie istotne w kontekście rosyjskich działań zakłócających sygnał satelitarny w rejonie Bałtyku i północnej Polski.
– „Spike daje nam zdolność do zwalczania artylerii i obrony powietrznej, umożliwiając wojskom lądowym i lotniczym manewrowanie w sposób, którego wcześniej nie mieliśmy” – podkreślił pilot śmigłowca Apache, Michael Weisskopf, który osobiście brał udział w ćwiczeniach.
Obserwatorem manewrów był gen. Charles D. Constanza, dowódca V Korpusu Armii USA, który odpowiada za obronę Polski i wschodniej flanki NATO.
– „To historyczny moment. Pierwsze w Europie odpalenie systemu Spike ma ogromne znaczenie. Pokazuje Rosji, że jesteśmy gotowi powstrzymać ewentualną agresję i wzmacnia linię odstraszania” – powiedział amerykański dowódca w rozmowie z Polsat News.
Ćwiczenia w Ustce są także praktycznym przygotowaniem do wprowadzenia do służby w Polsce śmigłowców Apache AH-64E, które nasz kraj zakupił w 2024 roku.
– „Naszym celem jest, aby nowe śmigłowce mogły realizować szeroki wachlarz zadań – od zwalczania dronów po eliminację celów wysokiej wartości” – zaznaczył gen. Ireneusz Nowak, inspektor Sił Powietrznych.
Podobnego zdania był gen. Sławomir Dudczak z 12 Dywizji Zmechanizowanej: – „Zdobywamy coraz to nowe zdolności i stajemy się naprawdę groźnym przeciwnikiem, jeśli sytuacja tego wymaga”.
Ćwiczenia były prowadzone w warunkach symulujących zakłócenia GPS, co dodatkowo podkreślało ich znaczenie. Rakieta Spike NLOS trafiła bezbłędnie w wyznaczony cel, co wojskowi uznali za jednoznaczny sygnał dla Federacji Rosyjskiej, że Polska i jej sojusznicy są gotowi odpowiedzieć na każde zagrożenie.