Sędzia Juszczyszyn podważył sędziego opiniowanego przez nowy skład KRS i nominowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę. Sędzia domagał się także od Kancelarii Sejmu, aby ta wydała mu listy poparcia dla kandydatów do KRS. Jak się okazuje Juszczyszyn oparł podejmowane przez siebie decyzje na bazie orzeczenia TSUE z 19 listopada 2019 roku. A to właśnie TSUE podkreślało bardzo wyraźnie, że  powołanego przez prezydenta sędziego nie mnożna podważać, a tylko w szczególnych okolicznościach można badać niezawisłość KRS.

W uzasadnieniu Izby Dyscyplinarnej napisano:

- Wyrok TSUE nie daje bowiem żadnych przesłanek do wkraczania w prerogatywy głowy państwa i decydowania przez sędziów o tym, kto jest sędzią, a kto nim nie jest. Wobec wybitnie profesjonalnego charakteru służby sędziowskiej nawet ewentualny błąd w interpretacji skutków skutków prawnych wydanego orzeczenia TSUE nie usprawiedliwia zachowania obwinionego. Ponadto jego gotowość do działania ad hoc (czego dowodzi jego reakcja zaledwie dzień po wydaniu orzeczenia TSUE), bez dodatkowego przemyślenia znaczenia i skutków orzeczenia TSUE, osłabia wiarę w racjonalność podejmowanych przez sędziego decyzji.

Jak dalej czytamy:

- Już te powyższe okoliczności uzasadniają przypuszczenie, że w chwili wydania postanowienia doszło do oczywistego naruszenia prawa ze względu na brak podstawy prawnej, brak uzasadnienia żądania dokumentów i brak związku przedmiotu żądania ze sprawą. Co więcej skutki działania sędziego mają charakter dalej idący, ponieważ znacząco opóźniają wydanie wyroku w sprawie, a także utrudniają ewentualną egzekucję, de facto ograniczając ochronę prawną strony, która wystąpiła na drogę sądową, licząc na realizację przez sąd jednej z podstawowych funkcji prawa - regulacji konfliktów pomiędzy podmiotami.

Konkludując sędziowie Izby Dyscyplinarnej stwierdzali:

- Doniosłość naruszenia, wyjątkowo zły przykład dla innych sędziów, podważenie kompetencji głowy państwa, bezprawność zgłoszonego żądania oraz groźba chaosu w przypadku zaakceptowania praktyki wchodzenia przez każdego sędziego w prerogatywy prezydenta w pełni uzasadniają konieczność zawieszenia sędziego Pawła Juszczyszyna w czynnościach służbowych.

Warto też przypomnieć, że Juszczyszyn otrzymał otrzymał 10 tysięcy złotych na prywatną wyprawę w Himalaje. Pieniądze na ten cel pochodziły z budżetu samorządu warmińsko – mazurskiego. Zadysponował je ówczesny Marszałek Jacek Protas z Platformy Obywatelskiej.

O fakcie tym poinformowało TVP:

- O tym, że politycy maja gest sędzia Juszczyszyn wie. Kilka lat temu otrzymał 10 tysięcy złotych na prywatną wyprawę w Himalaje. Hojnością za pieniądze samorządu warmińsko-mazurskiego wykazał się ówczesny marszałek Jacek Protas.

W środę 21. września Juszczyszyn na mocy prawomocnego wyroku wydanego przez Sąd Okręgowy w Bydgoszczy został ponownie przywrócony do orzekania.

- W całej sprawie bulwersuje fakt, że  Sąd Rejonowy i Okręgowy w Bydgoszczy, w sprawie Juszczyszyna, negował nieistniejącą już Izbę Dyscyplinarną SN jako sąd. Prezes Maciej Nawacki, przełożony Juszczyszyna, już zapowiada kasację do SN – czytamy na portalu wPolityce.pl.

Jak podkreśla portal, sprawa ta jej „wyjątkowo kuriozalna, a wczorajszy wyrok stanowi przykład anarchii, do której doprowadziła skrajnie upolityczniona »kasta« sędziowska”.

Prezes sądu, w którym Juszczyszyn orzekał, sędzia Maciej Nawacki nie wyraził zgodny na jego powrót do orzekania z uwagi na uchwałę Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Dopuszczając Juszczyszyna do orzekania Nawacki złamałby prawo.

Jednak w maju tego roku istniejąca jeszcze wtedy Izba Dyscyplinarna uchyliła swoją decyzję wobec Juszczyszyna i wtedy został on przez prezesa Nawackiego dopuszczony do orzekania.

Jak się okazuje dalej, „sądy rejonowy oraz okręgowy w Bydgoszczy konsekwentnie nie uznawały uchwały Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, co jest przykładem szokującego lekceważenia obowiązującego w Polsce porządku prawnego” – czytamy.

Na bazie tego wyroku – czytamy dalej - »kasta« sędziowska będzie nadal mogła weryfikować decyzje nowej izby w SN – Izby Odpowiedzialności Zawodowej, która powstała w miejsce Izby Dyscyplinarnej SN.

- Sędziowie, w kuluarach, pytają więc: po co nam Sąd Najwyższy? - czytamy.

Juszczyszyn formalnie orzeka uż od lipca tego roku. Jednak ta będzie miała ciąg dalszy w Sądzie Najwyższym z uwagi na postawę prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego, który w rozmowie z portalem wPoloityce.pl przekazał, że zaskarży wczorajszy wyrok sądu w Bydgoszczy do do Sądu Najwyższego.

Jak podkreśla portal „sprawa sędziego Juszczyszyna jest niezwykle groźna dla całego porządku prawnego w Polsce”.

- Oznacza ona, że decyzje sądu dyscyplinarnego przy Sądzie Najwyższym mogą być dowolnie interpretowane, podważane i weryfikowane przez sądy niższych instancji. To wprost prowadzić może do chaosu prawnego – czytamy w podsumowaniu.