Podczas wywiadu Donald Trump przedstawił swoją koncepcję „stałego przesiedlenia” mieszkańców Strefy Gazy. Zamiast odbudowy zniszczonego regionu, zaproponował stworzenie nowych osiedli poza Gazą, w bezpiecznych lokalizacjach.
„Zbudujemy piękne, bezpieczne społeczności dla 1,9 mln ludzi. Mogłoby być ich pięć, sześć albo dwie, ale będą to miejsca lepsze niż te, które mają teraz” – zapowiedział Trump.
Jednocześnie podkreślił, że w jego wizji Strefa Gazy mogłaby stać się „Riwierą Bliskiego Wschodu” – pięknym obszarem rozwojowym, który USA miałoby otrzymać od Izraela, a za bezpieczeństwo tego terytorium odpowiadałby rząd w Jerozolimie.
Wypowiedzi Trumpa spotkały się z natychmiastową reakcją państw arabskich. Liga Państw Arabskich określiła plan jako „całkowicie oderwany od rzeczywistości”, a saudyjskie MSZ w stanowczym oświadczeniu podkreśliło, że nie zaakceptuje żadnej propozycji przesiedlania Palestyńczyków.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu dolał oliwy do ognia, sugerując, że Palestyńczycy mogliby znaleźć nowy dom w Arabii Saudyjskiej, która ma „dużo wolnej ziemi”. To wywołało falę oburzenia w Rijadzie, a saudyjscy dyplomaci odpowiedzieli sarkastycznie, sugerując, by w takim razie przesiedlić Izraelczyków… na Alaskę.
Pomysł Trumpa przypomina kontrowersyjne plany sprzed kilku dekad, gdy różne kraje rozważały podobne rozwiązania dla uchodźców palestyńskich. Przesiedlenie niemal dwóch milionów ludzi jest jednak nie tylko technicznie trudne, ale i sprzeczne z międzynarodowym prawem humanitarnym.
„To niebezpieczna gra, która może zdestabilizować region na lata” – ocenia Ahmed Abu el-Ghejt, sekretarz generalny Ligi Państw Arabskich.
Od dekad Palestyńczycy walczą o utworzenie niepodległego państwa na ziemiach okupowanych przez Izrael. Rozwiązanie dwupaństwowe – popierane przez Unię Europejską i większość państw arabskich – miało być fundamentem pokoju na Bliskim Wschodzie. W przeszłości również Stany Zjednoczone wspierały tę koncepcję.