Ten przybysz z Doniecka mieszka na stałe w Polsce i jego teksty na Facebooku należą do jednych z ciekawszych analiz Ukraińca, który żyjąc w Polsce obserwuje naszą politykę, a jednocześnie o wiele lepiej niż my rozumie sposób myślenia polityków w Kijowie. Podstawowa teza Susujewa brzmi: „Drogi Polski i Ukrainy w kontekście polityki bezpieczeństwa coraz bardziej są ze sobą sprzeczne”. Ukraiński publicysta swój wywód kierowany – jak się zdaje do polskiego czytelnika – zaczyna od wyjaśnienia, jak bardzo dramatyczna wojna trwająca od trzech lat zmieniła państwo ukraińskie, jej klasę polityczną i jej służby specjalne.

Ukraina z tej wojny robi taki wniosek, iż «świat należy do odważnych», więc polityka państwa musi być pełna inicjatywy, musi być aktywna jeśli nie powiedzieć agresywna. Ukraina pod tym względem coraz bardziej przypominać zaczyna Izrael. Decydenci nie boją się ryzykownych decyzji i aroganckich akcji, nawet jeżeli to potencjalnie ich naraża. No bo dla kraju w takiej sytuacji skala tego, co jest ryzykowne, co nie jest, ona się przesuwa.

Wcale tak nie jest, że skoro kraj jest narażony na wymazanie z mapy, to decydenci z tego powodu stają się bardziej ulegli i ostrożni. Przeciwnie, z moich obserwacji wynika, iż zwycięża logika - »gorzej już nie będzie«. I paradoksalnie ta słabość zachodu wobec Rosji, którą w ostatnich latach obserwowaliśmy, ona również uczy Ukraińców, że twoje PKB, zasoby, twój potencjał – niewiele znaczą w sytuacji wojny. Oni z tej sytuacji zrobili taki wniosek, że kraj mniejszy i słabszy, ale aktywny i zdeterminowany może osiągnąć o wiele więcej niż bogaty ale pasywny.

Susujew po tym wstępie stawia tezę. Będzie to coraz bardziej kontrastować z polskim, bardzo ostrożnym podejściem do polityki bezpieczeństwa, skierowanym bardziej na utrzymanie status quo aniżeli na próbę znalezienia nowych filarów dla tej polityki w nowej sytuacji geopolitycznej. Ukraiński publicysta zastrzega się, że nie chce orzekać, która z tych polityk jest słuszna, a która prowadzi do zguby. Wskazuje jednak polskim czytelnikom, że tendencje które dostrzega po stronie ukraińskiej z czasem staną się coraz bardziej jawne.

Jakie są to tendencje według Susujewa? Po pierwsze Ukraińcy rozumieją już bardzo dobrze, że w krótkim czasie żadne przyjęcie Ukrainy do NATO nie jest możliwe. A jak w końcu będzie to możliwe to prawdopodobnie Ukrainie już nie będzie to do niczego potrzebne. Ukraińcy się z tym pogodzili, choć oczywiście oficjalnie ten cel będą deklarować. Choćby dlatego, że skoro celem Rosji jest zakaz przystępowania Ukrainy do NATO, to Kijów nie może formalnie się zgodzić, by Rosja o tym zadecydowała. Tak samo jak twierdzi Susujew Ukraina nie przywiązuje wielkiego znaczenia do tzw. „koalicji chętnych”, bo nikt nie wierzy za naszą wschodnią granicą, że taka koalicja może dać jakiekolwiek gwarancje bezpieczeństwa państwu ukraińskiemu. Jak pisze: „To tylko w Polsce na poważnie toczy się dyskusja, «czy Polska zostanie wciągnięta do misji wojskowej na Ukrainie». Ukraińcy wiedzą, że nawet gdy taka misja się pojawi, to w żaden sposób nie odstraszy Rosji. Oficjalnie są bardzo otwarci na takie pomysły, ale tylko po to aby nie palić mostów z głównymi graczami z zachodu.

Tak samo Ukraina niespecjalnie wierzy w przyjęcie swego kraju do Unii Europejskiej. Co w tej sytuacji? Ukraina nie licząc specjalnie na wejście do NATO i Unii, a także nie pokładając wielkich nadziei w USA – swoją pozycję chce budować na relacjach bilateralnych z poszczególnymi krajami gotowymi do budowania tych relacji. Szuka relacji z tymi krajami, które są zainteresowane wzmocnieniem Ukrainy na tyle, by były swego rodzaju twierdzą zatrzymującą nacisk Rosji. Tyle, i tu dodam już to od siebie – że szukają partnerów silnych i prowadzących samodzielną politykę, takich jak na przykład Turcja. I znów dodam też od siebie, z tego punktu widzenia Polska prowadząca pod rządami Tuska politykę klienta wobec Berlina, Paryża i Brukseli jawi się jako słabeusz, który niewiele może dać.

Ale wróćmy do Susujewa. Susujew podkreśla, że Trump zrujnował na Ukrainie zupełnie zaufanie do USA jako strategicznego partnera. Oczywiście Kijów nadal będzie dbał o dobre relacje z Waszyngtonem, ale w swojej polityce bezpieczeństwa na jedną, amerykańską kartę stawiać już nie będzie, to – i znów dodaję to już od siebie – kontrastuje to z przekonaniem polskiej prawicy, że Ameryka to nasza jedyna pewna polisa ubezpieczeniowa.

Pozycja ukraińska jest w jeszcze jednym punkcie istotnie różna od Polski. Ukraińcy być może dlatego, że nie mają szansy na wejście do NATO – przestali wierzyć, że gwarancje NATO dają bezpieczeństwo. A z tego wynika kolejny wniosek dla Kijowa – w jego interesie są nawet delikatne działania na rzecz fragmentacji i osłabienia NATO. W tej sytuacji Ukraińcy stawiają na francusko-niemiecką koncepcję rozbudowy zdolności obronnych Europy, bo jak sądzą tylko Europa, której bezpieczeństwo zagrożone jest obecnie wojną bezpośrednią – może mieć interes we wspieraniu Ukrainy w długotrwałej perspektywie.

Jak zauważa Susujew, w Polsce myślenie o polityce bezpieczeństwa jest zupełnie inne. I jak podkreśla, z punktu widzenia Kijowa nie jest zbyt ważne, która partia realnie rządzi. Z punktu widzenia Ukraińców Polacy próbują zachować dawny status quo i zachować tę pozycję w obecnym sojuszu, którą mamy. I z tego wynika nasze staranie o jedność sojuszu i wiara w odstraszającą obecność USA w Europie, a konkretnie w naszym rejonie. A to z kolei z punktu widzenia Ukraińców skłania Polskę do patrzenia z dystansem na francuskie i niemieckie plany tworzenia „europejskich sił obronnych”. Susujew puentuje swój tekst: „Jak widać te strategie są ze sobą sprzeczne już teraz i to jest dopiero początek tej drogi. Z czasem przewiduję, że te sprzeczności będą się ujawniać. Często dla nas działania ukraińskie będą zaskakujące i być może postrzegane będą jako niebezpieczne i sprzeczne z naszym interesem, tak jak go polscy decydenci obecnie traktują. Trzeba po prostu przyjąć to do wiadomości”.

Wyznam, że tekst Susujewa przeczytałem z zainteresowaniem. Polska prawica w naturalny sposób jest skupiona na konflikcie z obozem Donalda Tuska. Zapominamy jednak, że z punktu widzenia Ukrainy te spory po części są niezrozumiałe a po części mało istotne. Ukraińcy walczący o życie w bardzo wyostrzony sposób postrzegają swoich partnerów. A z tego punktu widzenia ważne jest dla nich tylko to, co pomaga im przetrwać w walce na śmierć i życie z Rosjanami. Tymczasem my nie chcemy zrozumieć takiej optyki Kijowa. A nie będziemy w stanie prowadzić trafnej polityki, jeśli nie zrozumiemy priorytetów naszych sąsiadów.

Piotr Semka