W „Schronisku dla niepełnosprawnych” przebywają obecnie 83 osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Ośrodek jest dla nich domem i nie wyobrażają sobie życia bez niego. Niestety, jego utrzymanie staje się coraz trudniejsze. Już pod koniec września ośrodek informował, że znalazł się w katastrofalnej sytuacji finansowej.
- „Sytuacja, w której znalazło się nasze schronisko, jest krytyczna. Podobnie jak wiele innych Domów Pomocy Społecznej w Polsce, stoimy na krawędzi zamknięcia z powodu brakujących funduszy”
- napisano w komunikacie.
- „Jeszcze w grudniu otrzymywaliśmy 4360 zł miesięcznie na jednego mieszkańca, podczas gdy obecnie kwota ta spadła do 3800 zł. To drastyczne cięcia, które ledwie wystarczają na pokrycie podstawowych kosztów utrzymania, takich jak wyżywienie i rachunki. Kryzys ten nie dotyczy wyłącznie naszego schroniska. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, w całej Polsce ponad 3 tys. osób może stracić dach nad głową”
- dodano.
Jak wyjaśnia Wirtualna Polska, „połowa mieszkańców jest rozliczana na tzw. starych zasadach - do kosztu utrzymania każdej osoby umieszczonej w DPS przed 2004 r. dopłaca wojewoda, czyli rząd, corocznie ustalając średnią wojewódzką miesięcznego kosztu utrzymania jednego mieszkańca. Od 1 stycznia 2024 kwota dofinansowania dla takich osób spadła o 560 zł (z 4360 zł do 3800 zł). W przypadku DPS-u w Radwanowicach miesięcznie to strata ponad 20 tys. złotych”.
Dyrektor placówki Arkadiusz Tomasik powiedział w rozmowie z portalem, że każdego roku ośrodek otrzymywał w ostatnim kwartale środki z rezerwy budżetowej. W tym roku to się zmieniło.
- „W przeszłości też bywały różne problemy. Ale mieliśmy obok księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. A teraz pierwszy raz go zabrakło”
- mówi dyrektor.
Śmierć legendarnego duchownego była ogromnym ciosem dla pracowników i podopiecznych domu w Radwanowicach. „Siedzisz na chmurkach, uśmiechasz się do nas / Patrzysz z góry, myślisz: dobrze, że byłem dobry / Za to Cię kochamy” – napisała po jego śmierci jedna z podopiecznych, pani Teresa.
- „Był na miejscu, więc regularnie się widywaliśmy. Prowadził teatr dla mieszkańców, interesował się nami. Gdyby żył, byłoby nam łatwiej. Był moim przyjacielem”
- opowiada kobieta.
- „Zebrane środki pozwolą nam na funkcjonowanie w najbliższych miesiącach. Jesteśmy darczyńcom bardzo wdzięczni. Ale to jak podłączenie kroplówki pacjentowi w stanie krytycznym. Sytuacja nadal jest dramatyczna i chodzi nie tylko o naszą placówkę”
- podkreśla dyrektor Tomasiak.